Artykuły

Hamlet i nic więcej

RACJĘ miał stary krytyk Wła­dysław Bogusławski,gdy przed stu już laty napisał: "Wszystko już powiedziano o Hamlecie - do tego stopnia wszystko,że znalazł się nawet komentator, dowodzący wręcz,że jedynym komentarzem do arcydzieł Szekspira jest tylko to, iż nie ma w nim nic do komentowania..."

A jednak wciąż przekonujemy się na nowo, że o Szekspirze, a zwła­szcza o "Hamlecie" można nieskoń­czenie.Przedstawienie "Hamleta" należy do tych nielicznych spektakli w re­pertuarze światowym, w których widz, najczęściej umiejący tragedię nieledwie na pamięć, od początku przedstawienia oczekuje. Czeka na sceny najbardziej leżące mu na ser­cu: jak wypadnie rozmowa Hamleta z Duchem Ojca, w jakim kształcie ukażą przedstawienie "Zabójstwa Gonzagi" na dworze Klaudiusza, jak będzie wyglądał obłęd Ofelii, mono­log "być albo nie być", scena na cmentarzu i tyle innych.

W spektaklu,który nam pokazał Holoubek proporcje pomiędzy tymi scenami jak gdyby się pomieszały,przede wszystkim dlatego, że ze wszystkich postaci biorących udział w sztuce był właściwie tylko sam Hamlet. I to Hamlet inny, niż ten, którego w wielu, wielu odmianach znaliśmy dotychczas.

Hamlet intelektualista, sceptyk, obdarzony olbrzymim poczuciem humo­ru, świadomie i z satysfakcją, a na­wet z sadyzmem nabierający swe otoczenie. Hamlet bez cienia roman­tyzmu, ba, nawet bez odrobiny li­ryzmu, podchodzący do najbardziej emocjonalnych sytuacji. Hamlet, którego jedynym głębszym uczuciem jest gniew, zapalający się, jak żagiew (nawet owo 'Wstrząsające "Niech ryczy z bólu ranny łoś" zamiast peanem triumfu nad przeciwnikiem, było wybuchem gniewu). Z takim Hamletem można się pogodzić lub nie, mo­że przemówić do widza, lub natrafić na jego sprzeciw. Sprzeciw, wynikający nie tylko z tradycyjnego, różnego od tego ujęcia postaci Hamleta, ale z najgłębszego przekonania widza, że Hamlet to jednak przy wszystkich tamtych cechach, także liryzm i że pobudki jego postępków są na podłożu emocjonalnym. Tyle o postaci samego Hamleta. Ale Holoubek jest też reżyserem tego spektaklu. Piekielnie to trudne w takiej sytuacji zadanie, gdzie sam musi decydować o dystansie, dzielą­cym Hamleta od innych postaci i o tych postaci ustawieniu. Grozi tu przede wszystkim zepchnięcie partnerów w cień, zwłaszcza, gdy nie dysponuje się do najważniejszych ról dostatecznie autorytatywnymi partnerami.

I tak się stało i w tym spektaklu. Niestety, należy powiedzieć, że prócz nielicznych, jak Władysław Krasnowiecki, który stworzył interesujący portret służalczego dworaka, głupca i oportunisty w postaci Poloniusza,jak dalej Aleksander Dzwonkowski, który zabłysnął w postaci Grabarza,jak w niektórych scenach (zwłaszcza w ostatniej) Józef Duriasz w roli [Horacego, reszta... Reszta jest milczeniem, jak brzmią ostatnie słowa Hamleta na tej ziemi.

Lepiej bowiem pokryć całkowitym milczeniem grę utalentowanych skądinąd aktorek i aktorów,jak; Ewa Krzyżewska w roli Ofelii, Danuta Kwiatkowska jako matka Hamleta, Józef Para (Klaudiusz), Wiesław Gołas w roli Laertesa i wielu innych,którzy grali,jak z innej sztuki i nawet innej epoki. Naprawdę piękna i romantyczna jest scenografia Jana Kosińskiego wysokie niebo, spoglądające na przyziemne wypadki, rozpięte jest niemal nad wszystkimi scenami, światła współgrają, jak najlepsi aktorzy, pewne szczegóły (wymienię choćby maski aktorów, grających "Tragedię Gonzagi") stwarzają od­powiedni nastrój.

Dzięki dekoracji Jana Kosińskie­go finał pozostawia na widzach głę­bokie wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji