Artykuły

Kręgi piekła

Żaden inny utwór Marka Hłaski nie wywołał ta­kiego rezonansu, takiej nagonki w prasie krajo­wej na pisarza i żaden nie wpłynął tak na jego osobisty los, jak pisane w latach 1955-57 i utrzymane w tonie rozrachunkowym "Cmentarze" wydane (wraz z "Następnym do raju") w marcu 1958 r. na­kładem Instytutu Literackiego w Paryżu, mieście gdzie autor - przebywał wówczas na stypendium.

Wśród nieprzebierających w środkach napaści na pisarza na uwagę zasługuje jedną, podpisaną pseudonimem SKIZ i zamieszczona w "Trybunie Ludu" pomawiająca Hłaskę o sprzedanie się ,,w ręce mię­dzynarodowych handlarzy bro­nią przeciw komunizmowi". Wtedy to właśnie autor "Cmentarzy" wystosował do "Trybuny" list otwarty pt. "Chwileczkę grabarze" z proś­bą o opublikowanie (co nigdy się nie stało), gdzie pisał m.in. "To nie ja wymyśliłem Warszawę, która przez wiele lat była miastem bez uśmiechu; (...), w której ludzie trzęśli się ze strachu; (...), w której naj­wyższym dobrem biedaków była butelka wódki; to nie ja wymyśliłem Warszawę, w której dziewczyna była tańsza od butelki wódki - to ta War­szawa wymyśliła mnie, (...) Nikt nie ma prawa do mil­czenia, gdyż najwyższą formą zdrady wobec życia jest mil­czenie i niepamięć".

Poznańskie wystawienie "Cmentarzy" nie jest prapre­mierową realizacją teatralną tego utworu (jak błędnie po­dała "Kultura"). Już w 1960 r. w londyńskim Teatrze Pol­skim w opracowaniu L. Kielanowskiego ukazała się adaptacja sceniczna pt ."Boha­terom nie udziela się kredy­tu". Także na naszym rodzimym gruncie, w 1984 aktorzy scen krakowskich pod reżyserską batutą Jana Macie­jowskiego (również autora adaptacji) zaprezentowali "Cmentarze" w sali Teatru Kameralnego w Krakowie. A i filmowcy interesowali się tym opowiadaniem. Na począt­ku lat sześćdziesiątych w RFN-ie zrealizowano film te­lewizyjny będący dość wierną adaptacją powieści (z zacho­waniem wszystkich wątków). W liście do przyjaciół Hłasko określił ten film jako: niezły. Może warto by zakupić go od Niemców i pokazać w naszej TV?

Izabella Cywińska, reżyserka i autorka adaptacji poznań­skich "Cmentarzy" (Teatr Nowy) zrealizowała spektakl utrzymany w nurcie dość ostrej, polityczno-rozrachunkowej wy­powiedzi. Szliśmy do życia a zaprowadzono nas na cmenta­rzyska - mówi jedna z postaci, "Niedźwiedź". I można potraktować to jako motto ca­łości.

Bohatarem przedstawienia jest Franciszek Kowalski, były partyzant (AL), działacz głębo­ko wierzący w idee partii, któ­rego zupełnie przypadkowo zatrzymano na noc w areszcie, a że był podpity wmówiono mu, iż wykrzykiwał coś przeciwko władzy, ustrojowi. I odtąd roz­pocznie się gehenna udręczeń bohatera: usunięcie z partii, zwolnienie z pracy, żadnej mo­żliwości obrony. Niczym Kafkowski Józef K. oskarżony nie wiadomo o co, zaszczuty, sa­motny będzie kołatał do drzwi swoich przyjaciół z partyzantki szukając u nich pomocy w oczyszczeniu się z nie istnieją­cych zarzutów, w odzyskiwaniu wiary w siebie, w prawdę. Ni­gdy wszakże jej nie odzyska. Stanie się wrakiem człowieka bez jakiejkolwiek wiary i na­dziei. Z wszczepioną mu psy­chologią więźnia, może już zo­stać tylko niewolnikiem. I wą­tek owej wędrówki po kolejnych kręgach piekła, znakomi­cie aktorsko rozegrany, stanowi oś dramaturgiczną przedstawie­nia.

Na granicy groteski i tragizmu poprowadziła Izabella Cy­wińska swoje przedstawienie. I mimo konkretnych realiów i konkretnego ludzkiego dramatu próbowała nadać spektaklowi ton bardziej uniwersalny: czło­wiek a system. Rolę Kowal­skiego zagrał Jerzy Stasiuk. Jego bohater jest skromny, ucz­ciwy, prostolinijny, wyciszony emocjonalnie i zbudowany nie­jako na kontrze psychologicz­nej, charakterologicznej w sto­sunku do pozostałych postaci. Toteż każde zetknięcie bohatera z nimi tworzy dodatkową dra­maturgię tego spektaklu.

Znakomici w rolach przyja­ciół z lasu: Janusz Michałowski (cyniczny, zgorzkniały Malarz), Michał Grudziński (zastraszony rozgoryczony Niedźwiedź), Wie­sław Komasa (karierowicz, wa­żny, niebezpieczny urzędnik - Brzoza), Lech Łotocki (strzęp zaszczutego człowieka - Jerzy). Każdy z nich bardzo wyrazisty w rysunku psychologicznym, każdy z innym, własnym pięt­nem nie do starcia. Także god­ne podkreślenia są role epizo­dyczne (z wyjątkiem niektó­rych, jak np. nieudany sier­żant, a zwłaszcza Sława Kwaś­niewska jako Delegat (nagra­dzana sowicie oklaskami) w świetnej scenie zebrania, gdzie przestraszeni ludzie składają sa­mokrytyki.

Szkoda, że autorka adaptacji zrezygnowała z wątku rodzin­nego głównego bohatera nie wprowadzając postaci córki. Zyskalibyśmy wówczas obraz Kowalskiego w jego pełniej­szym, bardziej przejmującym, ludzkim wymiarze.

Trzeba jeszcze dodać, iż spektakl rozgrywa się w traf­nie zakomponowanej scenogra­fii Pawła Dobrzyckiego. Tajem­nicze drzwi prowadzące do wielkiego gmaszyska napawają­cego lękiem budzą nieodparte skojarzenia z przypowieścią o odźwiernym z "Procesu" Kaf­ki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji