Między sceną a życiem
"Gwiazda" Helmuta Kajzara pod opieką reżyserską Jakuba Porcariego w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Beata Stelmach-Kutrzuba w Temi.
Bogusława Podstolska-Kras tytułową rolą Gwiazdy w sztuce Helmuta Kajzara w Teatrze im. L. Solskiego w Tarnowie świętuje 30-lecie pracy artystycznej. Monodram w reżyserii Jakuba Porcari, wystawiony na Małej Scenie teatru, to niezła inscenizacja zawikłanego tekstu, który za sprawą twórców reżysera i aktorki zyskał lekkość i soczystość sprzyjające odbiorowi. Przedstawienie warte jest więc polecenia jako dobra, intelektualna rozrywka.
Helmut Kajzar to polski dramaturg, reżyser i odważny eksperymentator, twórca koncepcji teatru nazwanego przez niego samego "teatrem metacodziennym", czyli takim, w którym zaciera się granica między życiem a sztuką, powszedniością dnia codziennego a teatralnością scenicznego przekazu. W konsekwencji pisarz tworzył teksty fascynujące, ale bardzo niejednoznaczne i chaotyczne, łączące przeżycia indywidualne z doświadczeniami uniwersalnymi, realizm z nieprawdopodobieństwem, teraźniejszość z ponadczasową i archetypiczną refleksją o świecie. Nasycał też swoje pozbawione klasycznej fabuły dramaty wątkami autotematycznymi i autobiograficznymi.
Wszystkie te charakterystyczne dla jego pisarstwa cechy odnajdziemy w monodramie pt. "Gwiazda", przeniesionym na tarnowską scenę. Na pytanie, o czym jest tekst, trudno więc udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Byłaby ona zresztą za-
wsze sprzeczna z intencją autora, który sam przyznał: "
W dyskursie bohaterki dominuje jednak temat teatru, tyle że obrasta znaczeniami dodatkowymi i metaforycznymi. Gwiazda opowiada o sukniach przywodzących na myśl dawne kreacje aktorskie, ale też o modzie, jaką lansowała w okresie międzywojennym. Jej świat prywatny zderza się i miesza co chwilę z tym w światłach rampy. Nieobca jest jej także erotyczna prowokacja, bo Gwiazda jest przecież kobietą i sfera seksu również stanowi istotny element jej wynurzeń. Słowem, w chaosie ról, życiowych faktów, marzeń, porażek i niespełnionych pragnień usiłuje odnaleźć i ustalić własną tożsamość jako artystki, człowieka i kobiety. A nie jest to łatwe, bo do końca nawet nie wiadomo, w czyim imieniu mówi - swoim, autora, a może nas wszystkich? Wszak bardzo łatwo nam się z nią utożsamić.
Tarnowska inscenizacja "Gwiazdy" Jakuba Porcari ma w sobie coś drapieżnego i wulgarnego, i nie jest to bynajmniej zarzut pod jej adresem. Jest po prostu wyrazista - począwszy od krwistej, by nie rzec "burdelowej" czerwieni dominującej w scenografii oraz kostiumie Bogusławy Podstolskiej-Kras, po jej krzykliwą grę pełną werwy, a czasem nawet rubaszności. Widz jest atakowany ze sceny i zapraszany do współudziału w spektaklu. Oczywiście ze względu na swą monodramatyczność i monologowość sam tekst faworyzuje odbiorcę, przypisując mu nawet kompetencje współtwórcy przedstawienia.
Ale to właśnie dzięki energii, którą emanuje aktorka w kierunku publiczności, widzowie nabierają ochoty, by włączyć się w tę grę. Tymczasem głos z reżyserki wywołujący bohaterkę na scenę czy wydający jej polecenia podkreśla autotematyczną konwencję - przypomina, że przede wszystkim jesteśmy w teatrze.
Scenografia Jakuba Porcari i Tomasza Gawrońskiego, w której przestrzeń garderoby miesza się z przestrzenią sceny, znakomicie koresponduje z ideą zacierania granic między życiem a teatrem, autentyzmem i maską. A wspomniana jej agresywna kolorystyka stanowi soczyste tło dla popisów aktorskich jubilatki.
Rolę na swoje trzydziestolecie pracy zawodowej Bogusława Podstolska-Kras wybrała idealnie. Gwiazda to ona w każdym calu - gdy ściąga perukę w garderobie i gdy pląsa z suknią po scenie, gdy mówi o statusie aktora i gdy zaczepia mężczyznę na widowni, gdy narzeka na opiekuna artystycznego i gdy opowiada o dawnych kreacjach filmowych czy nocnej wizycie,? na teatralnej scenie. Przy czym,* korzystając z szerokich możliwości interpretacyjnych, jakie daje tekst, tworzy postać z temperamentem, humorystycznie zabarwioną, niepozbawioną zadumy, ale daleką od zgorzknienia. Dzięki właśnie takiej koncepcji roli sztuka Kajzara nabiera komediowej lekkości w odbiorze, nie tracąc nic ze swych ważkich znaczeń. Warto samemu się o tym przekonać.