Okrutny świat Małej Świnki
W Teatrze Animacji odbyła się światowa prapremiera przypowieści "Mała Świnka" hinduskiego intelektualisty Akumala Ramachandera. Autor - od kilku lat entuzjasta sztuki i kultury polskiej - był obecny na tym przedstawieniu, składał autografy w swojej książce z ilustracjami Statysa Eidrigeviciusa. - Trzy lata temu udało mi się natrafić na tę książkę. Zachwyciła mnie, więc zależało mi by ta przypowieść znalazła się w repertuarze Teatru Animacji, teatru dla dzieci i dorosłych. Trudność stanowiło przełożenie jej na język sceniczny - mówi Janusz Ryl-Krystianowski, reżyser spektaklu.
Adaptacji i inscenizacja tej opowieści o przyjaźni, zdradzie, winie i karze dokonał Zdzisław Owsik. Narracja (małej dziewczynki) prowadzona jest wolno, powtarzana, sceny ilustrowane gestem, scenografią (Tadeusz Hołówko), a przede wszystkim wspaniałą muzyką Grzegorza Turnau. - Muzyka jest wspaniała, tworzy atmosferę, wywołuje właściwe efekty: smutek, strach, elementy makabryczne. Zachwycony jestem kreacjami Marysi (Mariola Ryl-Krystanowska) i Kierowcy-Oprawcy (Andrzej Marciniak). Ich środki wyrazu są proste, ale bardzo mocne - mówi A. Ramachander.
- Historia świnki jest okrutna. Czy uważa pan, że dzieci powinny się uczyć od maleńkości, że życie jest okrutne?
- Dzieci już to wiedzą, widzą, co się wokół nich dzieje. Nie można dzieci trzymać z dala od świata, który je otacza, chronić je przed nim, gdyż on "wchodzi"do naszych domów każdego dnia. Dlatego lepiej, gdy dziecko jest przygotowane od samego początku, że jest ból, okrucieństwo, ale i miłość.
- Czy nie sądzi pan, że przedstawienie jest zbyt wolne dla dzieci wychowanych przed telewizorem, na grach komputerowych?
- Mogłoby być szybsze ale dzieci są "zepsute" przez telewizję. Dlatego bardzo ważną rzeczą jest dla Teatru, by utrzymać bardzo wysoki poziom sztuki. Sądzę, że dzieci powinny być uczone tego wolniejszego rytmu. Zresztą wydaje mi się, że Polska, to nie Ameryka (nie chciałbym, żeby nią była) - u was ciągle jest jeszcze czas na refleksję.