Spalić skórę węża
Niemiecki filozof Theodor Adorno twierdził, że sztuka chcąc wyrazić dramat współczesności powinna milczeć - w przeciwnym razie estetyzuje zbrodnię. Tymczasem chorwacki dramaturg Slobodan Śnajder w dramacie "Skóra węża" postanowił "wykrzyczeć" bałkańską tragedię.
Sześć lat temu Śnajder zobaczył w bośniackich wiadomościach reportaż o kobiecie brutalnie zgwałconej przez serbskich żołnierzy. W szpitalu nie chce ona nawet zobaczyć dziecka - usta wykrzywia jej okrutny grymas, słychać dramatyczny krzyk: "Przecież to jest mój killer". Skąd wziął się u prostej kobiety ten anglojęzyczny wtręt? Nie wiadomo. Wizja niszczącej amerykanizacji powraca jednak u Śnajdera obsesyjnie.
Nieodzownym elementem jego stylu jest także kultywowanie rodzimej tradycji. Fabuła "Skóry węża" opiera się na bośniackiej baśni. Ciężarna kobieta, która złamała zasady moralne, jest przekonana, że nosi w sobie węża. Aby dziecko nie wyrosło na oprawcę, powinna zatem spalić jego skórę.
Właśnie tę historię czyta w sztuce Śnajdera Marta (Monika Jakowczuk). Do jej mieszkania (schronu) trafia Azra (znakomita Anna Nowicka), młodziutka dziewczyna brutalnie zgwałcona przez grupę Serbów. Podobnie jak bohaterka baśni, ona również przeczuwa, że urodzi węża, który stanie się mordercą. Jedynym wyjściem jest spalenie jego skóry - czyli wojskowego munduru. Azra i Hasan (zagrany brawurowo przez Błażeja Peszka) przynoszą mu nawet do koszar nową "skórę" - z megafonu rozlega się jednak kilka dramatycznych ostrzeżeń dowódców, a później słychać już tylko serię strzałów. Z chorej rzeczywistości nie można bowiem uciec - po drugiej stronie jest tylko śmierć.
Z trudną, wielowątkową sztuką Śnajdera zmierzyli się młodzi aktorzy Teatru Łaźnia. Trzeba przyznać, że podeszli do tego zadania bardzo profesjonalnie. Trudna, ale sprawnie wyreżyserowana przez Tanję Miletić- Orucević sztuka nie pozwala przejść i obojętnie wobec okrucieństw wojny bałkańskiej. Tekst dramatu odważnie modyfikuje symbolikę chrześcijańską. Przykładowo, trzej królowie z kałasznikowami w rękach zjawiają się przy nowo narodzonym dziecku i chcąc je kupić (być może na sprzedaż lub genetyczne eksperymenty) składają dary: "złoto" (gruby plik dolarów), "kadzidło" (karton ekskluzywnych papierosów) i "pachnidło" (dezodorant). Co zatem ocalało z chrześcijańskiej tradycji? Kto będzie walczył o zasady, skoro nawet święci ulegli fascynacji pieniądzem? Odpowiedź Śnajdera jest prosta - naród może ocalić tylko szacunek dla własnej tradycji. Tymczasem w jednej z ostatnich scen na urodzinowym stole tytułowego węża pojawia się coca-cola w plastikowych kubkach, a sędziowie Trybunatu Haskiego "kupują" milczenie świadków obietnicami regularnych dostaw papierosów. Groteskowy obraz wyniszczonych wojną Muzułmanów, zniewolone przez ideologię i tajemnicze białe pigułki umysły żołnierzy, a także upadek autorytetu sądu (niezawisłego tylko w teorii) - skonstruowana w ten sposób rzeczywistość nie nastraja optymistycznie. Być może właśnie dlatego "Skóra węża" nigdy nie została wystawiona ani w Chorwacji, ani w Bośni i Hercegowinie. Jaka jest przyszłość takiego społeczeństwa? Na to pytanie każdy z widzów musi odpowiedzieć sobie sam.
SLOBODAN ŚNAJDER
urodził się w 1948 r. Ukończył filozofię i anglistykę w Zagrzebiu; był również współzałożycielem i redaktorem pisma teatralnego "Prolog". Jego sztuki były wystawiane m.in. w Niemczech, Włoszech, Norwegii, Danii, Irlandii i Izraelu. Od wielu lat współpracuje z Robertem Ciulli (Theater an der Ruhr). W Chorwacji Śnajder jest "autorem przemilczanym", pisze teksty do nielicznych opozycyjnych gazet.