Artykuły

Sprawca jest w nas. Sprawa Gorgonowej na deskach teatru

- Najciekawsze było to, co każdy chciał na tej sprawie ugrać, prawica, ruchy emancypacyjne dwudziestolecia, media, pisarze itd. - mówi Jolanta Janiczak, autorka sztuki "Sprawa Gorgonowej", przed sobotnią premierą w Starym Teatrze w Krakowie.

Gabriela Cagiel: Niespełna miesiąc przed premierą spektaklu "Sprawa Gorgonowej" polska ekipa teatralna jedzie na chorwacką wyspę, żeby stworzyć symboliczny grób tej tragicznej postaci. Dlaczego?

Jolanta Janiczak [na zdjęciu]: Dlatego, że po Ricie Gorgonowej nie pozostał podobno żaden ślad. Chcieliśmy stworzyć jakiś jej ślad poza granicami teatru. Wyspę Zlarin, gdzie spędziła dzieciństwo i być może była szczęśliwa, uznaliśmy za najodpowiedniejsze miejsce. Pojechaliśmy tam z Wiktorem, Michałem Korchowcem, Hanną Maciąg i Martą Ścisłowicz dokładnie w 114. rocznicę jej urodzin, 7 marca. Na miejscowym cmentarzu w pobliżu kościoła postawiliśmy przywieziony z Polski pomnik. Dwa dni później czekała na nas policja. Spotkałam ich na cmentarzu, kiedy poszłam się pożegnać z tym miejscem, za godzinę mieliśmy odpływać. Dwóch miłych panów czekało na nas z kilkoma pytaniami: czy mówi mi coś nazwisko Ilić. Opowiedziałam im krótko historię Rity, i, że przygotowujemy spektakl i że 17 godzin wieźliśmy w walizce ten pomniczek z Polski.

- Od razu chcieli nam pomóc. Policja uruchomiła odpowiednie procedury, żeby znaleźć prawo, które zezwala na postawienie pomnika bez zwłok. Prezydent wyspy wszczął śledztwo, kierując się informacjami z Wikipedii. Twierdził, że Rita urodziła się jednak w Oćestowie koło Knin. Może miał rację, jedne źródła mówią, że w Ocestowie, inne że na Zlarin. Ostatecznie pozwolili nam zostawić pomniczek na cmentarzu. Przenieśliśmy go spod muru na wskazane przez nich miejsce. Nawet jeśli Emilia Margerita Ilić nie urodziła się tam, to tam poznała swojego męża, Ervina Gorgona i tam rozpoczęła się jej tragiczna historia z Polską.

Co was pchnęło w kierunku tej historii?

- Przypadek. Podobnie jak w przypadku Carycy Katarzyny czy Joanny Szalonej, o których pisałam wcześniej. Natknęłam się na jej historię kilka lat temu na jakimś portalu i zapamiętałam ją. Ta sprawa zainteresowała mnie, bo nie jest rozwiązana, nikt nie wie, kto zabił, próby odszukania winnych kontynuowano jeszcze 30 lat po owej tragicznej nocy 31 stycznia 1931. Najciekawsze było to, co każdy chciał na tej sprawie ugrać, prawica, ruchy emancypacyjne dwudziestolecia, media, pisarze itd. Dzięki stypendium Młoda Polska, które otrzymałam na napisanie tekstu o Gorgonowej, mogliśmy z Wiktorem zbadać temat, między innymi podróżując jej śladami przez Chorwację, Bośnię i Hercegowinę.

Do współpracy w spektaklu zaprosiliście osoby skazane prawomocnym wyrokiem sądu. Ktoś się zgłosił?

- Piętnaście osób.

Bardziej motywowała ich chęć opowiedzenia o swoim losie czy wynagrodzenie, które im zagwarantowaliście?

- Nie wiem, czy można mówić o jednej motywacji, dwie osoby mówiły, że nie mają z kim o tym porozmawiać. Może nietypowość ogłoszenia. Wyobrażamy sobie, że sytuacja Gorgonowej po ośmiu latach więzienia musiała być straszna, a wejście z powrotem w struktury społeczne niezwykle trudne. Być może nie ma po niej żadnego śladu, ponieważ zmieniła tożsamość? Pomysł współpracy z osobami skazanymi zrodził się zresztą kilka lat temu w wyniku dramatycznej sytuacji. Znałam kogoś, kto był w więzieniu i po wyjściu - z powodu niemożności znalezienia miejsca dla siebie - popełnił samobójstwo. Co zrobić, gdy raz zrobisz coś źle i świat traci do ciebie zaufanie? Jak pracować, żeby je odzyskać? Szukamy w pracy nad tym spektaklem jakiejś trudnej do nazwania i znalezienia szczerości. Dlatego otwieramy się na te pozateatralne pola.

Spektakl bazuje na strukturze kryminału.

- Wychodzimy od wizji lokalnej. Rozmontowujemy strukturę kryminału, która jest oparta na znalezieniu sprawcy. Dzięki wskazaniu winnego wszystko może wrócić do bezpiecznej normy. W historii Rity G. nie ma żadnych pewników, winna może być sprawcą, a może nie. Te niewiadome są kluczem do rozmontowania kryminału. Nie odpowiadamy na pytanie, czy Gorgonowa jest winna, czy niewinna, bo nie mamy do tego żadnego prawa. Zamiast winy jednostki interesuje nas słabość struktur tworzących nasze poczucie bezpieczeństwa.

Notatki prasowe, kroniki, relacje. Czym posiłkowałaś się, pisząc sztukę?

- Przeczytałam wszystko, co jest na ten temat. W reportażach Krzywickiej i książkach takich jak "Kobiety-zbrodniarki. Upadłe damy II Rzeczpospolitej" znalazłam tylko zbitkę suchych faktów. W książce Jana Olbrachta, który był medykiem sądowym, znaleźliśmy ogrom medyczno-anatomicznych szczegółów odnośnie ran, zadrapań i różnych innych szczegółów anatomicznych zarówno ciała Lusi, jak i całej rodziny Zarębów. W opisach najczęściej pojawiającymi się słowami są: rana, krew i kał.

Musiałaś zbudować te postaci. Jakie masz wyobrażenie Gorgonowej?

- Mam wyobrażenia o znaczeniach, jakie generuje ta postać, bez aktorów nie zajmuję się postaciami. Może Marta Ścisłowicz w hipnozie dojdzie do jakiejś postaci. Jest coś takiego, jak pamięć indywidualna i pamięć zbiorowa, pamięć gatunku. To, co Marta mówi podczas hipnozy, czyli to, że pamięta igły, choinkę, za którą się chowała, sugeruje, że Gorgonowa mogła zabić. Dopiero po przywołaniu obecności tej postaci w takiej formie Rita Gorgonowa stała się niepokojąco obecna.

Czy hipnoza podczas spektaklu nie jest niebezpieczna?

- Wykonuje ją profesjonalista, Jerzy Korzewski. Dbamy o to, żeby wszystko odbyło się bezpiecznie. To jeden z wykorzystywanych środków podczas spektaklu.

Kontaktowaliście się z rodziną Gorgonowej?

- Uważam, że nie mamy do tego prawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji