Artykuły

Historia na opak, czyli Karskiego historia (nie)prawdziwa

"Karskiego historia nieprawdziwa" Szymona Bogacza w reż. Julii Mark w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze, pisze Łukasz Rudziński, członek Komisji Artystycznej XXI Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

A co by było, gdyby panu się nie udało? - niczym mantrę powtarzają aktorzy Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze, snując panegiryczno-heroiczny obraz wielkiego bohatera narodowego Jana Karskiego. Człowieka, który jak mało kto zasłużył na miano bohatera, zapisując w historii złotą kartę Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, który jako pierwszy poinformował Zachód o prawdziwym obliczu II wojny światowej na ziemiach polskich, o losie Żydów, o getcie warszawskim, o obozach koncentracyjnych, o warunkach transportów "do gazu", o komorach gazowych. Człowieka, który zdecydował się odczuć to na własnej skórze, dostać do getta i obozu koncentracyjnego. Prawdziwego świadka Holocaustu, pojmanego i poddanego torturom przez Gestapo. Człowieka, który potrafił uciec hitlerowcom i wrócić do konspiracji, by opowiedzieć o prawdziwym obliczu wojny i Holcaustu jako kurier i emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego.

"Witamy gości ze świata wiecznej tragedii, rozpaczy, franka szwajcarskiego i smutku w świecie równoległym - w świecie wiecznej radości, wszechpanującej demokracji, lukru i cukru pudru" - informuje publiczność głos z głośników już w foyer teatru. Zaraz potem futurystyczny klaun (Robert Mania) przypominający postać z kreskówki, przeprowadzi widzów przez poniemiecki gmach jeleniogórskiego teatru od zaplecza na scenę, wokół której krążą już (ubrani identycznie jak on) jego sceniczni partnerzy.

I już po chwili dowiadujemy się, że wielki bohater świata - Karski - odniósł niewyobrażalny, ogólnoświatowy sukces. Dziś zna go przecież i podziwia każde dziecko już w przedszkolu, jego biografia jest miarą patriotyzmu i emanacją polskości. Żyjemy w kraju Karskiego, państwie odważnych, mądrych i niezwykłych, bohaterskich ludzi, znanego dzięki czynom Karskiego na całym świecie. Nasz największy narodowy bohater to uczestnik tysięcy programów, setek filmów oraz kilkudziesięciu sztuk broadwayowskich. Nic dziwnego, przecież zmienił dzieje historii i ocalił miliony Żydów. Praktycznie w pojedynkę pokonał nazistów.

Taki scenariusz wprowadza w konsternację większość widzów. Szymon Bogacz (autor sztuki) i Julia Mark (reżyserka) grają z widzami w grę "prawda czy fałsz?". Zasady są proste. Oni za pomocą trójki aktorów (Agata Grobel, Bogusław Kudłek i Robert Mania) podają fakty obudowane fikcją, widzowie zastanawiają się i decydują czy to, co słyszą jest prawdziwe czy nie. A może i takie, i takie? Czasu nie ma zbyt wiele, bo aktorskie trio błyskawicznie rozwibruje całą przestrzeń Teatru im. Norwida, popodrzuca dziesiątki tropów, pomiesza wątki i doprawi oryginalną formą.

Wszystko tu jest odwrócone i ukazane w krzywym zwierciadle ironii. Widzowie siedzą na scenie, aktorzy grają na widowni (lub na proscenium). Postać tytułowego bohatera przerasta sławą i zasługami cały tabun dzisiejszych idoli, a losy świata zależą od interpretacji westchnienia pokojówki prezydenta Roosevelta, której prezydent USA radzi się w kwestii żydowskiej. Sam Karski jest typem komiksowego superbohatera, który zjawia się wszędzie tam, gdzie dzieje się źle (może to być na przykład podstępna ość w zupie rybnej, stająca w gardle jednemu z jego wyznawców). Oczywiście obraz półboga nie byłby pełen, gdyby czołowy rozgrywający świata nie był przy tym skromny, serdeczny, uczynny i obdarzony poczuciem humoru. To Rambo, James Bond i Indiana Jones w jednym.

Galopada pomysłów scenicznych niesie nas od szkolnej wypowiedzi niewydarzonej uczennicy na zadany temat: "dlaczego Karski wielkim bohaterem był?", przez kwestionowanie jego bohaterstwa przez sceptycznego Antykarskiego (Bogusław Kudłek), poddającego w wątpliwość krystalicznie czysty wizerunek Mistrza, po popkulturowe dziedzictwo dorobku Karskiego w stylu wycieczek biura Karski-Express-Holiday. Wraz z biurem KEH wędrować można śladami bohatera przenoszącego ściśle tajne informacje przez Europę, z praktyczną imitacją trudności, jakie napotykał on na swojej drodze.

Nie jest to, na szczęście, po prostu zgrabna opowiastka w jaskrawo-prześmiewczej tonacji. Ciągle konfrontujemy się z przeszłością, która serwowana przez posrebrzanych pajaców w dziwacznych kostiumach (przygotowanych przez Julię Mark) nie może być pełna powagi i patosu. Aktorzy grają więc groteską, ironią, subtelnymi półśrodkami na przemian z przeróżnymi ostentacyjnymi gestami, potęgując wrażenie, że wszystko tu jest nie na swoim miejscu. Często ustawieni są przez reżyserkę w kontrze do wypowiadanego tekstu. I tak Agata Grobel o wojnie śpiewa w seksownej bieliźnie skupiając uwagę na swoich wdziękach. Niejaki Jurgen von Jurgen (Bogusław Kudłek), czyli emerytowany oficer gestapo, w stroju drag queen wspomina jak Karski przetrwał tortury, a podczas przeglądu oferty Karski-Express-Holiday aktorzy uczestniczą w wyuzdanej, mechanicznej orgii.

W przerwach od scenicznych ekscesów podziwiamy na filmowym ekranie twarz Roberta Manii zwierzającego się z przygody z zupą rybną. Gorzkie i pouczające jest tłumaczenie na polski anglojęzycznego głosu Antykarskiego (znów Kudłek), urastającego do "odwróconej" metafory rzeczywistego odbioru przekazanych przez Karskiego treści. Polska wersja przemówienia w wykonaniu Agaty Grobel, to wyprana z prawdziwych danych, bagatelizująca skalę dramatu reakcja na ludobójstwa w Rwandzie czy Syrii i innych współczesnych nam zamachów na godność jednostki. Gra trwa w najlepsze, a my coraz częściej głowimy się nad rozszyfrowaniem intencji i podsuwanych nam pod nos rozwiązań. Fałsz, prawda, prawda, fałsz.

Wszystko rozgrywane jest we właściwym, imponującym jak na trójkę aktorów rytmie, z dobrą grą aktorską i dramaturgią (autorstwa Zuzanny Bućko) oraz interesującymi projekcjami wideo. Film z Robertem Manią i wizualizacje (niektóre czarno-białe w estetyce filmów z czasów II wojny światowej) z rozmysłem przygotował Jarosław Jagodziński w nierzeczywistej, odrealnionej przestrzeni wykreowanej przez Julię Mark.

Na koniec Szymon Bogacz i Julia Mark ponownie zmieniają front. Kolejny raz odwracają sytuację i postanawiają rozprawić się z własnym mitem Karskiego, dowodząc, że nikt nie potraktował jego rewelacji poważnie, a Roosevelta bardziej niż ludobójstwo zaciekawiła sytuacja koni w okupowanej Polsce. Ale sława Karskiego to fakt. Rola jaką odegrał również. I honory, i odznaczenia, które mu przypadły i to nieszczęsne pytanie o konie, padające z ust Franklina Delano Roosevelta. Czyli jednak bohater, w którego setną rocznicę urodzin, w 2014 roku, oficjalnie obchodziliśmy Rok Karskiego (spektakl Teatru im. Norwida też jest przecież jego owocem). A jednak "co by było, gdyby się nie udało?" rezonuje przez cały czas przedstawienia i jeszcze długo po nim. Bo się udało, prawda?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji