Artykuły

Love song

"Karaoke Box" Iwana Wyrypajewa w reż. Anety Groszczyńskiej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Julia Lizurek w Teatraliach.

"You don't know what love is, you just do what you're told" - tak śpiewa duet The White Stripes w jednej z piosenek. Iwan Wyrypajew w swojej najnowszej sztuce "Karaoke Box" próbuje nauczyć miłości dwa Androidy. Jeden z nich nie ma serca, a drugi - zamiast niego - dwa szare gołębie. Czy coś między nimi się wydarzy?

Dziewczyna-Android (Agnieszka Judycka) i Chłopak-Android (Michał Wanio) spotykają się na imprezie karaoke. Utwory przypominają mini-traktaty filozoficzne. Mówią o nieczułości partnerów, o niemożności odnalezienia miłości, (bo przecież nie wiadomo, jak ona naprawdę wygląda), o słodko-gorzkiej rozkoszy fizycznej, a w końcu o utracie kogoś ukochanego. Piosenki są nieznane jeszcze nikomu z zebranej publiczności, ale tekst pojawia się na ścianie, więc wszyscy są zaproszeni do śpiewania. Chłopakowi jednak za bardzo ono nie idzie i po minucie nieczystych dźwięków decyduje się zaprzestać uwodzenia dziewczyny swoim nie-słowiczym głosem. Słowa piosenek niezmiennie są wyświetlane. Androidy raczej jednak na nie niepatrzą. Widz najpierw może je przeczytać, a później usłyszeć ich interpretację. Czy zostały one zakodowany w głowach robotów?

Dramaty Wyrypajewa to materia dość hermetyczna, o specyficznej, monologowej formie, w której każde słowo ma być wypowiadane bezpośrednio do publiczności. Aneta Groszyńska zdecydowała podążyć ścieżką wyznaczoną przez dramatopisarza, pozostając wierną poetyckim, ale prostym słowom oraz didaskaliom. . Za Wyrypajewem puszcza oko do publiczności, nazywając stosowane przez siebie zabiegi formalne. Chełmy (noszone przez Androidy - przyp.) są "metaforą bezbronności" - jak wyjaśnia dj-narrator, czyli alter-ego dramatopisarza.

Jednak to nie tekst dramatu jest siłą napędową spektaklu. Autor prowadzi intrygującą, intertekstualną grę ze swoimi pierwszymi działami. Jak echo, dla znających wcześniejsze dramaty Rosjanina, powracają motywy ze "Snów i Tlenu": samotność i bezbronność człowieka, opresyjny świat, wyzwalająca miłość. Wyrypajew zaciekawia, otwiera wątek i ... znów pisze o dwójce młodych ludzi, którzy wyciągają do siebie ręce, ale bojąc się pasji wyrastającej z ich uczucia, nie potrafią się zaangażować. Temat nie-ludzkości stwarza jednak nową jakość. Groszyńska rozgrywa go subtelnie - zaskakuje informacją o robotycznej naturze bohaterów, która wcale nie jest atakująca, nie przeraża, ale imituje tylko pozór bezpiecznego dystansu.

Przez większość czasu palą się na widowni światła, które stwarzają wrażenie spotkania aktorów z widzami. Przestrzeń teatralną wypełniają wtedy krótkie, wnikliwe spojrzenia artystów ich niepewne taneczne ruchy. Nie dochodzi jednak do fizycznego kontaktu. Kiedy Androidy siedzą obok siebie i odnosi się wrażenie, że lada chwila w końcu zaczną rozmawiać, pozostają nieme, jedynie się do siebie krzywo uśmiechając. Tylko gdy reflektory gasną, pojawia się potencjał wytworzenia czegoś intensywnego i intymnego pomiędzy nimi. Nic jednak się nie wydarza.

Do przedostatniej sceny toczy się spektakl o samotności. W tych odczuciach Androidom bardzo blisko do ludzi. Niestety Wyrypajew chce uczynić swoich nieludzkich bohaterów bardziej ludzkimi od nas i każe im snuć opowieści o traumie. Jedynym ratunkiem, które uchroni roboty przed zniszczeniem, jest, oczywiście, miłość. A kochać potrafią tylko ludzie. Taka diagnoza zbliża się już niebezpiecznie blisko banału. Czy ta granica została przekroczona? A może miłość to kolejna zmyłka?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji