Artykuły

Bez śmierci nie byłoby życia

"Czarodziejska Góra" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Katarzyna Skręt w Teatraliach.

W tym roku Teatr Syrena obchodzi jubileusz siedemdziesięciolecia działalności, dlatego Wojciech Malajkat - aktor, reżyser i dyrektor artystyczny teatru - postanowił z tej okazji ożywić na scenie tekst zgoła niesceniczny. "Czarodziejska góra" Tomasza Manna to arcydzieło literatury, uniwersalna historia poruszająca najważniejsze tematy egzystencjalne. To także niezwykle obszerny tekst literacki i aby podjąć się jego scenicznej adaptacji, należy dokonać koniecznych skrótów.

Adaptacja Tomasza Chyły, Wojciecha Malajkata i Marcina Brzozowskiego to kongenialna inscenizacja "Czarodziejskiej góry". Tekst wypowiadany ze sceny jest niezwykle świeży, przejmujący, a przede wszystkim aktualny. Odnosi się wrażenie, że język z tamtej epoki wypełnia całą przestrzeń, a wraz z nim czas staje w miejscu. Dopełnieniem dialogów przyjmujących formę humanistycznych dysput jest spójna i szczegółowo dopracowana scenografia Joanny Kuś. Dzięki jednolitej kolorystyce (szarości i zielenie), a także charakterystycznym elementom (leżaki, luksferowe ścianki) przestrzeń sceniczna odwołuje do powieściowego sanatorium w Davos. Klimat "belle époque" potęgują kostiumy zaprojektowane przez Tomasza Jacykowa. Elementy garderoby korespondują z charakterami poszczególnych postaci, np. jezuita i gnostyk Leon Naphta (Wojciech Zieliński) nosi prosty i zapinany pod szyją szary surdut, natomiast włoski literat i liberał Lodovico Settembrini (Mariusz Drężek) koszulę o intensywnie różowym kolorze.

W porównaniu z dopracowaną scenografią i kostiumami, bez których inscenizacja "Czarodziejskiej góry" straciłaby swój estetyczny kształt, muzyka stworzona przez Grzegorza Turnaua (dominują utwory na fortepian i skrzypce) pełni wyłącznie funkcję ilustracyjną. Pojawia się wtedy, kiedy postaci przeżywają najgłębsze emocje lub podejmują fundamentalne decyzje. Inne znaczenie ma motyw muzyczny "Walkirii" Ryszarda Wagnera otwierający ostatnią część spektaklu. Ten obcy element zostaje wprowadzony przez Mynheera Peeperkorna (Daniel Olbrychski) i zapowiada nieuchronne zmiany w sanatorium,

a także nadchodzącą grozę wielkiej wojny.

"Czarodziejska góra" w reżyserii Wojciecha Malajkata podejmuje tematy dychotomiczne: życie i śmierć, zdrowie i choroba, dusza i cielesność, góra i dół. Ten ostatni dualizm odnosi się do dwóch miejsc, o których jest mowa w powieści - o prawdziwym życiu na dole, na "nizinach",

a także o innym świecie reprezentowanym przez górskie sanatorium w Davos. Doktor Behrens (Przemysław Bluszcz) to jednocześnie zbawca i ciemiężyciel, uzurpujący sobie prawo do testowania psychicznej i fizycznej wytrzymałości swoich pacjentów. Ich ciała same dyktują drogę ucieczki - poprzez niepohamowane libido, a także samobójstwo. Najdłuższą drogę przechodzi Hans Castorp (Patryk Pietrzak), który przyjeżdża w odwiedziny do swojego kuzyna Joachima Ziemssena (Antoni Pawlicki),

a pozostaje w Davos przez siedem lat, przeżywając śmierć krewniaka. Tutaj także doświadcza uczucia do Kławdii Chauchat (Maria Seweryn), która ostatecznie go odrzuca. Castorp to zagubiony chłopiec mierzący się z siłami, które go przerastają.

Część aktorów niestety nie uniosła ciężaru tekstu Manna. Pomimo uniwersalności

i aktualności tematów podjętych przez autora, dialogi nie wybrzmiały potężnie i przejmująco. Postaci wypowiadają słowa sucho, a emocje, które przeżywają wydają się nieautentyczne, jakby ich nie dotyczyły. Przez to trzygodzinny spektakl staje się podróżą w czasie, niezwykle męczącą i nużącą. Siła tekstu wybrzmiewa dopiero w kwestiach wypowiadanych przez Wojciecha Zielińskiego, Mariusza Drężka, Przemysława Bluszcza oraz Aleksandrę Justę (grającą Karolinę Stöhr).

Wspomniana wcześniej adaptacja tekstu powieści Tomasza Manna to świetny materiał na spektakl interesujący, ambitny i zapadający w pamięć. Tym trudnym zadaniem zajęli się Tomasz Chyła, Wojciech Malajkat i Marcin Brzozowski. Ostatni z nich, w prowadzonym przez siebie łódzkim Teatrze Szwalnia, wyreżyserował kilka spektakli opartych na adaptacji tekstów niescenicznych - "Na krańcach świata" według tekstów Malcolma Lowry'ego, "Bieżeńców" na motywach "Czarnobylskiej modlitwy" Swietłany Aleksijewicz oraz "Matkę Joannę" inspirowaną opowiadaniem Jarosława Iwaszkiewicza. Wszystkie zostały docenione przez widzów i krytykę, a świetna adaptacja tekstu korespondowała ze scenicznym przedstawieniem.

"Czarodziejska góra" to spektakl, z którego widz nie wychodzi obojętny. Z jednej strony zachwyca dobrą adaptacją tekstu, a z drugiej jego sceniczne wykonanie nie jest porywające. Uniwersalne problemy podjęte przez Manna - doświadczenie wszechogarniającej śmierci, rozkładu ciała, cierpienia, ale także popędu erotycznego, miłości i gasnącej nadziei, nie oddziałują z siłą im przypisaną. Dialogi nie przekazują wielkich i często skrajnych emocji, lecz przytłaczają suchą deklamacją. To dopiero pierwsze pokazy spektaklu, możliwe więc, że aktorzy muszą zaprzyjaźnić się z tekstem Manna, aby grane przez nich postaci w pełni poczuły ducha epoki i zrozumiały emocje, które nimi targają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji