Artykuły

Idzie Buka, zapal światło

"Muminki" w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Andersena w Lublinie. Pisze Katarzyna Łupińska w Teatraliach.

Kto z nas w dzieciństwie nie bał się Buki? Kto nie podkochiwał się we Włóczykiju, nie stroił sobie żartów z Ryjka czy Paszczaka albo nie śpiewał podwórkowych piosenek o grzywce panny Migotki? Opowieść o bajkowych stworkach zamieszkujących malowniczą dolinę od lat cieszy się popularnością wśród dzieci na całym świecie. Adaptacja tej tak dobrze znanej historii w Teatrze Andersena okazała się sukcesem.

Zarówno akcja, jak i scenografia są zogniskowane wokół magicznego cylindra, który ma moc przemieniania przedmiotów i ludzi w coś zupełnie innego. Kartki z pamiętnika burzliwej młodości Taty Muminka zamieniają się w chmurki, na których można latać (lub, jak głośno skonstatował jeden z młodych widzów, "w popcorn"), a Muminek staje się na parę chwil czerwonym potworkiem, zupełnie niepodobnym do siebie samego. Kapelusz potrafi narobić sporo zamieszania, więc ekipa z Doliny Muminków postanawia się go pozbyć. Po licznych perypetiach cylinder ląduje na głowie Buki.

"Muminki w reżyserii Jerzego Połońskiego to przede wszystkim czarująca opowieść, nie tylko ze względu na fabułę, lecz także muzykę i grę świateł, która buduje nastrój godny krainy fantazji. Trochę wesołe, a trochę nostalgiczne piosenki wprowadzają baśniowy klimat, daleki od słodkiego kiczu. Proste, lekkie melodie, dobre aranżacje i zgrane wokale stanowią miksturę o nieocenionych walorach estetycznych. Całości dopełnia igranie ze światłem, które momentami przyciemnia się lub gaśnie całkowicie, pozostawiając jedynie nikłe światełka latarek - na widownię wkracza atmosfera przygody. Wśród rekwizytów rządzi ogromny kapelusz, który jest nie tylko zaczarowany, lecz także wielofunkcyjny: jest zarówno ekranem do wyświetlania multimedialnych projekcji, jak i małą sceną dla marionetek. Precyzyjnie wykonane lalki wiernie przypominają Muminki.

Dobór obsady okazał się bardzo trafny: Gabriela Jaskuła jako impulsywna i rozkrzyczana Mała Mi, Wioletta Tomica jako spokojna i panująca nad wszystkim Mama Muminka, Daniel Arbaczewski jako melancholijny Włóczykij czy wreszcie Kacper Kubiec jako odrobinę flegmatyczny i dziecięco naiwny Muminek - oto najbardziej wyraziste przykłady aktorskiego dopasowania.

Oglądając "Muminki" miałam nieodparte wrażenie, że to realizacja, która dotrzymuje kroku genialnemu tekstowi fińskiej pisarki. Cytując inżyniera Mamonia z kultowego "Rejsu": "Najbardziej mi się podobają melodie, które już raz słyszałam"? Czy podobny mechanizm zadziałał także w przypadku lubelskiego przedstawienia? Możliwe. Ale nie zmienia to faktu, że "Muminki" z Teatru Andersena to godny uwagi spektakl, który świetnie odgrywa swoją rolę w kształtowaniu gustów artystycznych dziecięcej publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji