Kraków. Lupa wraca do spektaklu sprzed 21 lat
Nad "Maciejem Korbową i Bellatrix" Witkacego pracował ze studentami PWST. Spotka się z nimi ponownie na deskach Łaźni Nowej. Reżyser teatralny - Krystian Lupa - po dwóch latach nieobecności w krakowskim teatrze wraca ze spektaklem "Maciej Korbowa i Bellatrix" Stanisława Ignacego Witkiewicza.
To wyjątkowe przedsięwzięcie, gdyż reżyser bierze na warsztat tekst sprzed 21 lat, nad którym pracował wraz ze studentami czwartego roku PWST.
Jedni zostali profesjonalnymi aktorami, inni odeszli z zawodu. Wszyscy spotkają się ponownie na scenie Teatru Łaźnia Nowa.
- Umowa o realizacji dzieła została już podpisana - mówi Bartosz Szydłowski, dyrektor Łaźni, który zdradza, że pertraktacje trwały od października ubiegłego roku.
Przypomnijmy, że teatralną przystanią Krystiana Lupy w Krakowie był Narodowy Stary Teatr i Scena Kameralna tej instytucji. Po objęciu urzędu dyrektora przez Jana Klatę, którego kandydatury reżyser nie zaakceptował, Lupa zerwał z teatrem, a wszystkie jego spektakle stworzone w "Starym" zostały zdjęte z repertuaru.
Do Krakowa powrócił na chwilę za sprawą ogólnopolskiego festiwalu Boska Komedia organizowanego przez Szydłowskiego. W konkursie głównym przedstawił "Wycinkę", którą zrealizował w Teatrze Polskim we Wrocławiu, zdobywając tytuł "najlepszego spektaklu w Polsce" za rok 2014.
Informacja o tym, że ponownie przyjął propozycję pracy w Krakowie, rozpala więc oczekiwania teatromanów, którzy "Wycinkę" nagrodzili owacjami na stojąco.
- "Maciej Korbowa i Bellatrix" ma osobliwą, podwójną strukturę. Spektakl podzielony jest na dwie części. Drugim reżyserem obok Krystiana Lupy jest Tomasz Węgorzewski. Premiera zaplanowana jest na 30 kwietnia - zapowiada Bartosz Szydłowski.
Ten niekonwencjonalny pomysł na powrót do sztuki Witkacego, wystawianej na deskach PWST ponad dwadzieścia lat temu, zrodził się z marzenia..., które dziś się urzeczywistnia.
- Okazało się, że pragnienie wskrzeszenia tego spektaklu tkwiło nie tylko we współtworzących go aktorach, ale także w Krystianie Lupie, który nazwał ten powrót do przeszłości "magicznym" - opowiada Joanna Federowicz, grająca w przedstawieniu.
Droga do "Macieja Korbowy i Bellatrix" (po latach) nie należała jednak do najłatwiejszych. - Pojawiły się potworne trudności. Każdy z nas ma już swoje życie. Jedni studenci zostali profesjonalnymi aktorami; mają etaty w teatrach i zobowiązania, inni działają na zupełnie innych frontach; m.in. na scenach offowych, niektórzy w ogóle nie związali swojego życia z aktorstwem. Trudno jest zatem pogodzić wszystkich, spotkać się w wyznaczonym czasie i znowu razem pracować. Cieszę się, że udało nam się jednak odnaleźć porozumienie. I dziś idziemy, tak czuję, we właściwym kierunku - mówi Federowicz. I dodaje, że nie ma dziś mowy o nazywaniu spektaklu Witkacego "wznowieniem". - To rodzaj reaktywacji, ale zobaczymy zupełnie nową sztukę, tworzoną przez tych samych, a jednak zupełnie innych ludzi, z nowym bagażem doświadczeń, refleksji o świecie.
Zmianie uległ też Krystian Lupa, którego twórczość jest dziś odległa od literackich osiągnięć Witkacego, dlatego i on dostrzega dziś w jego dramacie zupełnie nowe pola do interpretacji. Otwierają się przed nami nowe ścieżki odczytań - opowiada Federowicz.
Aktorka, odsłaniając kulisy pracy nad dziełem, mówi, że spektakl Lupy i Węgorzewskiego opowiada o dziwnej grupie ludzi, przez Witkacego nazwanej "poszukiwaczami nicości".
- Nie wiemy, czym jest ta "nicość" i dokąd doprowadzi nas jej poszukiwanie. Podejmujemy je jednak. Grupę tworzą artyści, ale nie tylko. Także ludzie, którzy nieudolnie próbują zerwać ze światem sztuki. Bohaterowie działają pod wodzą charyzmatycznego przywódcy o wątpliwych motywacjach - mówi. Dokąd ich zaprowadzi? I kim jest tajemniczy mag, w którym, jak w zwierciadle, przegląda się przywódca? Dowiemy się niebawem.
W spektaklu wystąpią także: Paweł Deląg, Tadeusz Łomnicki, Małgorzata Maślanka, Barbara Szotek-Stonawski, Agnieszka Trzyna, Marcin Grzymowicz i Artur Rzegocki.