Artykuły

Proces o Polskę

Czy to ciekawe przedstawie­nie? - zapytano mnie po premierze "Samuela Zborow­skiego". Mój Boże, nie, to nie jest ,,ciekawe". Osobliwe, nużące, i gwałtowne, zawikłane albo monumentalnie proste - jak kto chce, ale przecież to cał­kiem coś innego niż dobra sztuka ciekawie wystawiona. Nie ma wła­ściwie sztuki scenicznej pod tytułem "Samuel Zborowski", zbiór zaś udramatyzowanych pomysłów poetyc­kich Słowackiego, wydawanych pod zbiorowym tytułem "Zborowski", ani nie jest "dobry", ani nadaje się do prostego przeniesienia na deski tea­tralne. Jerzy Kreczmar nie zrobił też z fragmentów Słowackiego sztu­ki ciekawej w ogóle nie miał chy­ba zamiaru tak nierozsądnego. Je­rzy Kreczmar posiada wyjątkową dyscyplinę myślenia artystycznego, to twórca precyzyjny, suchy, mało skłonny do egzaltacji. Stąd sukces. Proces przed trybunałem niebieskim o racje Zamoyskiego i Zborowskie­go błysnął konkretną, adwokacką argumentacją. Za kolorową kurtyną mistycznych kalkulacji siedzi oto, jak czart w świętej dziewicy, naiw­na chytrość pieniacza, obrachowane na efekt gesty, siedzi szlacheckie prawowanie się o przywilej. O przywilej niebieski dla ojczyzny w ziemskiej niewoli. Jest kształt, to co istnieje, forma.

I tak samo w kształcie gotowym tkwi kształt przyszły, prawo dzi­siejsze rozsadzane jest od środka przez prawo, które będzie jutro. Jest widzialna materia i duch, któ­ry ją porusza, który ją łamie. Jak Polska, która pod trzema zaborami, pod obcą formą dobija się własnego życia. Biada, gdy własnymi rę­kami zabijamy ducha, gdy kanclerz Zamoyski, stróż prawa i formy gotowej skazuje na śmierć wolnego ducha Samuela Zborowskiego, bo w tym duchu żyje oto polska wolność. Że to trochę zbyt prosty schemat rozwoju? Że w ten sposób broni się - gdzie, w Polsce! - anarchię prze­ciw porządkowi!? Sądzę, że Słowac­ki, na kilka lat przed Wiosną Lu­dów, całkiem logicznie stawał po stronie nie istniejącego prawnie i państwowo ducha ojczyzny -a prze­ciw realnie istniejącej wtedy for­mie bytu narodowego. I że do tego swojego rozumienia dopisywał genezyjską historię przeszłości i przy­szłości. Sąd najwyższy przyzna ra­cję Samuelowi, ale i Zamoyskiego nie potępi, z wojny prawa i buntu wyjdzie synteza, czyli nowa Polska.

Jerzy Kreczmar pokazał co najmniej równie logicznie, że to jak w szopce bożenarodzeniowej naiw­ne wykombinowane, i że jednocze­nie, jest w tym dopisanym do historii Polski procesie wielkość i oddech prawdy. Nie gorszej prawdy niż w sporze romantyków z pozy­tywistami, rewolucjonistów z liberałami, szalonych z trzeźwymi - cóż, to wszystko uproszczenia, hipostazy procesów rzeczywistych, fikcje umysłowe... Adwokat Bukary, imie­niem Samuela i ducha wolnego Polski gardłujący przed sądem, używa sztuki, udaje, retorycz­nie podnieca siebie i słuchaczy, pa­tetycznie się zgrywa - i jak okrut­nie szczere jest to jego wojowanie, jak prawdziwe zmęczenie, i jak dobitny, nietaktownie gwałtowny jest powód tego adwokatowania: miłość ojczyzny. (Trudno o coś bar­dziej nietaktownego od mesjanizmu).

"Samuela Zborowskiego" grano do­tąd w ogóle tylko kilka razy, bez powodzenia. Widziałem go na sce­nie po raz pierwszy, pytanie, czy uda się go zobaczyć kiedyś jeszcze w innej wersji. W każdym razie na trwale zostanie nam w oczach ta właśnie Jerzego Kreczmara relacja z sądowego przewodu o narodowe principia. Racjonalnie uporządko­wana, konkretna, bardzo przez to właśnie mocna i - poetycka. Tak samo trudno by mi było - od czasu premiery w Teatrze Klasycznym - inną od Jerzego Kaliszewskiego proponować linię obrony Samuela. Diabeł jest w tym adwokacie, ku­glarz zdradliwie pokorny, przygięty do ziemi, sztukmistrz retoryczny - i człowiek bardzo znużony. Krecz­mar i Kaliszewski eksperymentalnie dowiedli, że rola Adwokata, nie­mal monolog rozciągnięty do roz­miarów całego poematu, ma w so­bie dramatyzm, retoryczny właśnie, potężny, kontrastowo zmienny, że to popisowa rola dla wielkich maj­strów współczesnego aktorstwa. Są­dzę także, że w statycznej "żałobnej" i patetycznej roli Samuela pełną doj­rzałość okazał Józef Nalberczak, a polega ta dojrzałość na dyscyplinie i takiej oszczędności środków, jaką ma człowiek pewny swej roboty. Ten Samuel był surowy, prosty, nic tam w nim anarchicznego nie było (w całym przedstawieniu w ogóle nie było łatwizny skojarzeniowej). A znowu Zamoyski, w tej roli z po­wodzeniem wystąpił Władysław Surzyński, prezentował swoją rację stanu należnym oskarżonemu tak­tem i nawet pewnym zażenowa­niem.

Oczywiście to wszystko przypo­minamy sobie z okazji części dru­giej widowiska (w wydaniach Sło­wackiego nazywa się to aktem V sztuki). Tu pokazał Kreczmar, że w nie ukończonym zamyśle Słowac­kiego tkwi materiał na składne mi­sterium z diabłem, duchami, adwo­kacką hecą, i że to się da razem nazwać spirytystyczną zabawą w wywoływanie ducha narodowego. Dobra to zabawa, pod warunkiem, że troszeczkę w duchy wierzymy; no i wtedy, gdy się te duchy nie pokazują.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji