Artykuły

Jadwiga Swirtun-Derfel

JADWIGĘ SWIRTUN, a właściwie Wigę - bo tak Ją nazywaliśmy zdrobniale - poznałem w roku 1949, kiedy byłem aktorem Teatru Polskiego, a ona - studentką Wydziału Aktorskiego łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej - zmarłą aktorkę wspomina Witold Sadowy.

Przyjechała wraz z kolegami z roku: Halinką Dunajską, Krysią Borowicz, Makusiem Łączem, Wojtkiem Skoczylasem i Robertem Rogalskim, oraz z ich mistrzem - wielkim Leonem Schillerem - do leżącej w gruzach Warszawy. Leon Schiller obejmował wtedy dyrekcję Teatru Polskiego i stanowisko rektora warszawskiej PWST. W stolicy kończyli ostatni rok studiów. Wieczorami statystowali i grali niewielkie role w przedstawieniach Teatru Polskiego.

Moje spotkanie z całą tą szóstką nastąpiło na próbie, a potem już na scenie graliśmy razem w "Ostatnich dniach", sztuce Bułhakowa o Puszkinie. Reżyserował ich wykładowca Józef Wyszomirski, a drugi ich profesor, Jan Swiderski, grał główną rolę Dantesa. Grali studentów, a ja ich przywódcę nawołującego do strajku. Byli ode mnie młodsi. Kończyli studia. Ja już byłem piąty rok na scenie. Miałem na koncie kilka zagranych ról.

Wiga była z nich najdojrzalsza i najpoważniejsza. Robiła przynajmniej takie wrażenie.

Urodziła się w Wilnie 29 kwietnia 1928 roku. I jak wszyscy wilnianie była istotą szczerą i otwartą. Kochała świat i ludzi. Od pierwszej chwili znaleźliśmy wspólny język, zaprzyjaźniliśmy się. Już na pierwszej próbie stwierdziliśmy, że mamy takie same inicjały, czyli WS.

Była uroczą koleżanką. Zakochaną w teatrze.

W roku 1949 w dyplomowym przedstawieniu "Młodej gwardii" Fadiejewa zagrała Ninę Iwanownę w Teatrze Kameralnym, filii Teatru Polskiego przy ulicy Foksal w reżyserii również dyplomanta Wydziału Reżyserii Ludwika Renego.

Po studiach Leon Schiller zaangażował wszystkich swoich studentów do Teatru Polskiego. Wigę też. Dbał o ich rozwój artystyczny. Krótko to jednak trwało. W roku 1951 jego miejsce zajął Bronisław Dąbrowski. Po zmianie dyrekcji Wiga otrzymała propozycję i pozostała w tym zespole do roku 1954.

Grała kilka znaczących ról, m.in. Chinkę Sy w sztuce Fryderyka Wolfa "Tai Yang budzi się" w reżyserii Leona Schillera, a za dyrekcji Bronisława Dąbrowskiego Janinę Kwadrowską w "Grzechu" Żeromskiego w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego u boku Aleksandra Zelwerowicza, Annę Danielak w sztuce Leona Pasternaka "Trzeba było iskry" w reżyserii Lidii Zamków, Helenę Trubnikową w "Obcym cieniu" Simonowa w reżyserii Jana Kreczmara, Duniaszę w "Ożenku" Gogola w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego, Pannę Rożnównę w sztuce Ludwika Hieronima Morstina "Polacy nie gęsi" w reżyserii Janusza Warneckiego z Mieczysławą Ćwiklińską i Janiną Romanówną oraz Marynę w "Holsztyńskim" Słowackiego w reżyserii Edmunda Wiercińskiego i Paniusię w "Lubow Jarowaja" Treniewa w reżyserii Dąbrowskiego.

W 1951 r. zaprosił ją na gościnne występy Zbigniew Sawan do Teatru Ludowego, gdzie grała Zerbinettę w komedii Moliera "Szelmostwa Skapena". Potem w sezonie 1954-1955 byliśmy znowu razem w zespole Teatru Młodej Warszawy u Stanisława Bugajskiego. Ale nie spotkaliśmy się już na scenie.

Obsadził ją Bugajski w roli Studentki w reżyserowanej przez siebie radzieckiej komedii muzycznej cieszącej się ogromnym powodzeniem "Studencka miłość". W latach 1957-1959 występowała w Teatrze Komedia na Żoliborzu u Kazimierza Pawłowskiego. Grała Phylis Crawford w amerykańskiej komedii "Jim i Jill" w jego reżyserii. W 1959 r. wystąpiła jeszcze jako Donna Inez w Teatrze Miniatury w "Zielonym Gilu" Tirso de Moliny. Była dwukrotnie mężatką. Jej pierwszym mężem był znany aktor Bogdan Niewinowski. Zrezygnowała z kariery na własne życzenie. Pożegnała się z teatrem, kiedy poznała znakomitego kompozytora, pianistę, akompaniatora i dyrygenta Jerzego Derfla. Zakochali się w sobie. Wyszła za niego za mąż. Byli najszczęśliwszym małżeństwem.

Rezygnując z zawodu, nie zerwała kontaktów ze środowiskiem. Zajęła się domem i najbliższymi. Spotykałem ją często w teatrze i na różnych imprezach kulturalnych. Zawsze witaliśmy się serdecznie i zamienialiśmy kilka słów. I oto nagle dowiedziałem się, że odeszła 29 października 2014 r. Niewielu już nas pozostało na tym świecie. Żegnaj, droga Wigo. Może się jeszcze kiedyś spotkamy w zaświatach? Kto to wie? Zachowałem Cię w moim sercu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji