Fantom
Nie, litości, znowu ten Villqist! Zdesperowany nadobecnością popularnego dramaturga przedstawiam poniżej cztery rady dla Starego Teatru w związku z jego najnowszą premierą.
1. Rada dla scenografa: podłoga ze szkła (nawet jeśli przykrywa efektownie podświetlony piasek) to przekleństwo dla aktorów - każdy krok skrzypi, a widz, zamiast patrzeć na twarze wykonawców, zagląda pod ich stopy. W sztuce zdecydowanie psychologicznej chyba nie o to chodzi.
2. Rada dla kompozytora. Nie, przepraszam, to kompozytor powinien udzielać rad młodym adeptom, jak za chyba niezłe pieniądze napisać muzykę, której w spektaklu mogłoby nie być.
3. Rada dla aktorów z wyjątkiem Ewy Kaim (Karla): nie można grać przeżyć postaci jedynie samym tekstem komentowanym przez tautologiczne grymasy i gesty. Przecież to nie słowa uruchamiają dziwaczne reakcje bohaterów Villqista, ale są odbiciem ich życia wewnętrznego.
4. Rada dla pani reżyser: "Fantom" jako pojedynczy, wyrwany z cyklu "Beztlenowce" dramat jest konstrukcją dość wątłą. Nie wiem jak inni, ale ja czekałem na drugi akt. Może by go czymś dopełnić - Villqist napisał już podobno 11 jednoaktówek.
Streszczenie albo dobra rada "Kostki" dla innych dyrektorów teatrów.
Może by w tym sezonie i przez pół następnego odpocząć sobie chwileczkę od Ingmara Villqista, bo co za dużo, to niezdrowo.