Artykuły

Stawka

Zagrał Klossa i został nim na całe życie. Agenta J-23 kochali wszyscy, o STANISŁAWIE MIKULSKIM szybko zapomniano. Najsłynniejszy aktor Polski Ludowej zmarł w ubiegłym tygodniu, miał 85 lat. Był świetnym aktorem, ale przypisano go do jednej roli i już został tym Klossem.

Goście pana Stanisława u nas nie płacą - kelnerka w kawiarni na Złotej w Warszawie uśmiecha się, podając mi kawę i pączka w bonusie. - Pan Stanisław jest naszym stałym klientem. I najbardziej ulubionym. Bardzo jesteśmy dumni z naszej gwiazdy.

Jest marzec 2012 r., ze Stanisławem Mikulskim spotykam się przy okazji premiery "Stawki większej niż śmierć" Patryka Vegi. - Niech pan sam zobaczy - Mikulski wyciąga zwinięty egzemplarz "Tele Tygodnia". - Teraz w Kinie Polska "Stawka" idzie dwa razy dziennie. To już przekracza wszelkie wyobrażenie. Kupiłem dzisiaj program telewizyjny i proszę: piątek raz, sobota dwa razy.

- Nie jest ciężko panu z tą legendą? - pytam.

- Że się nie udało powtórzyć? Taki mój nieszczęsny zawód, trzeba czekać na propozycje. Ale na drugiego Klossa chybaby mi życia nie starczyło.

Budapeszt, 1969 r. Niecały rok po polskiej premierze, "Stawka większa niż życie" jest już hitem w większości demoludów. Kloss jest w stolicy Węgier wszędzie - uśmiecha się ze słupów ogłoszeniowych, ozdabia krzyżówki i okładki tygodników. Węgrzy witają Mikulskiego jak supergwiazdę. "Podwieziony samochodem bram stadionu, przesiadłem się w pojazd zaprzężony w dwie pary koni, udekorowane kwiatami" - opowiadał Mikulski w swojej biografii. Książka nosi tytuł "Niechętnie o sobie". Wychodzi dopiero w 2012 r. "Poprzedzony słowami spikera: Na kogo czekacie?! i odpowiedzią stu tysięcy gardeł: Na Klossa!!! wjechałem na arenę. Przede mną - forpoczta konnych huzarów. Okrążyliśmy stadion dwa, trzy razy. Tłum wpadł w zachwyt. Ja w oszołomienie. Podstawiono mi pod usta mikrofon. Co ja mam teraz zrobić? - zapytałem moich węgierskich przyjaciół. Powiedz coś do nich!. Ale w jakim języku ?. Nie musiałem czekać na odpowiedź, ukryty w kwiatach mój filmowy dubler już zaczynał krótkie przemówienie. Wystarczyło tylko otwierać usta. Nic nie rozumiałem z tego, co do mnie mówiono, gdy obok brakowało tłumaczki. Ale czy rozumienie jest potrzebne do rozdawania autografów?".

W Zagrzebiu, w obawie o bezpieczeństwo, Mikulskiemu zorganizowano miejsce w kiosku z prasą. Rozdawał autografy przez okienko. Na spotkaniu w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Chińskiej witała go żona ambasadora. "Stawka" robiła furorę nawet w Szwecji, zdobywając tam w 1970 roku tytuł najlepszego programu w szwedzkiej telewizji. - Tylko jednego wieczora rozdałem tam chyba dwa i pół tysiąca autografów - wspominał Mikulski. Podobało mu się, że tamtejsza prasa porównywała J-23 do Simona Templara, słynnego Świętego, w latach 60. granego przez Rogera Moore'a.

Kiedy Mikulski rozdawał autografy fanom "Stawki" z bratnich republik, nie mógł wiedzieć, że jego kariera aktorska jest już właściwie skończona. PRL-owska popkultura nigdy wcześniej i nigdy później nie miała takiego bohatera. Musiał grać J-23 wiele lat po tym, jak telewizja wyemitowała ostatni odcinek serialu. Miał szczęście do ról mundurowych. W filmie "Ewa chce spać" Tadeusza Chmielewskiego zagrał milicjanta, w "Godzinach nadziei" Jana Rybkowskiego - żołnierza. Był partyzantem w "Cieniu" Jerzego Kawalerowicza. Spotkał się tam zresztą z Emilem Karewiczem, który później w "Stawce" stworzył postać Brunnera. Otarł się o legendę - wcielił się w postać Smukłego w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Większe role dostawał w teatrze. Przez kilkanaście lat grał w lubelskim Teatrze im. Osterwy, potem w warszawskich: Powszechnym, Ludowym i Polskim. W postać Klossa wcielił się, bo producenci szukali kogoś mało znanego telewizyjnej publiczności.

"Stawka" od początku była sprawą polityczną. Kiedy po pierwszych kilku spektaklach Teatru Telewizji stało się jasne, że w ostatnim odcinku Hans Kloss zginie, masy robotnicze podniosły bunt. W gazetach drukowano odezwy widzów do scenarzystów, naciskano na polityków. Zbiorową petycję w tej sprawie przysłali też studenci Politechniki Gdańskiej. Grozili blokadą wejścia do siedziby telewizji. Władza zrozumiała, że Kloss musi żyć. Zarzucano Mikulskiemu, że był pupilem władzy. Nie zabiegał o jej względy, ale też nie odmawiał zaszczytów. Część środowiska aktorskiego sympatyzująca z opozycją odnosiła się do niego z nieufnością. Kiedy nie przyłączył się w stanie wojennym do bojkotu telewizji, nieufność przerodziła się we wrogość. W teatrze był wyklaskiwany przez publiczność. "Pod koniec lutego 1982 zagrałem majora ułanów w sztuce Jerzego Żurka Sto rąk, sto sztyletów w reżyserii Jerzego Krasowskiego. Wychodzę na scenę i po pierwszych słowach zaczyna się. Kaszel, ciągły głośny kaszel", opowiadał w biografii. "Starałem się znosić to wszystko. Proszę bardzo, niech mnie koledzy nie zauważają, niech publiczność wykasłuje. Ale przyznam, że później do Stu rąk, stu sztyletów wychodziłem z duszą na ramieniu - jak się zachowają dzisiaj?"

- Mikulskiego od większości tych, którzy stali po stronie Jaruzelskiego, różniła jedna rzecz - przyznaje Joanna Szczepkowska. - Oni byli cynikami, dobrze wiedzieli, jaka ta strona jest. O Mikulskim bym tego nie powiedziała. On chyba rzeczywiście z jakąś naiwnością, całym sercem zdawał się być po tamtej stronie. W nim nie było cienia cynizmu. Grałam z nim na scenie, kiedy go wyklaskano, stałam obok niego. Byłam całym sercem po stronie publiczności, w jakimś sensie współorganizowałam takie rzeczy, ale wtedy mu współczułam. To był "Chamsin" na podstawie Hłaski. Skończyłam swoją kwestię, Mikulski zaczął swoją, publiczność zaczęła klaskać. On dokończył kwestię i stanął na scenie. I stał tak, w tej samej pozycji, do końca spektaklu. Miał na sobie szlafrok, było w tym coś absurdalnego. I coś jeszcze. Czemu tak stał? Może szok, może złość, może to był rodzaj jego sprzeciwu, jakiegoś kontrstrajku? W każdym razie było w tym coś niezwykłego.

- Moi "koledzy" ocenili, że jestem kolaborantem - bronił się później. - Że współpracuję z władzą, że się od niej nie dystansuję. Tylko mi nie powiedzieli: chodź z nami. O bojkocie dowiedziałem się wtedy, kiedy już nie mogłem się wycofać z tego niby popierania władzy. - Czy przeżywał? A kto by nie przeżywał? - denerwuje się Emil Karewicz. - Ale on nie chował urazy. To był złoty chłopak, tyle panu powiem. Czy miał pretensje do kolegów? Nie bardzo. On się nic gniewał na ludzi.

"Ja już byłem ten napiętnowany" - tłumaczył później. "Nie mieli do mnie zaufania. Gdyby mnie dopuścili do bojkotu, to ośmieszyliby samych siebie. Miałem taką sytuację - trwa przedstawienie, w którym na koniec jak to zwykle kłaniamy się publiczności. I widzę kątem oka, że większość się nie kłania, tylko ja i jeszcze ktoś. Kurtyna opada, podnosi się znowu, kłaniamy się, a większość - to samo, ani drgnie. Pytam: co jest grane? A oni nic. Dopiero później od kogoś dowiaduję się, że to na znak bojkotu. Jakiego bojkotu? - pytam. Co za nonsens! Nie wiedziałem. Nikt mi nie powiedział. Gdybym wiedział, może nawet bym rozważył".

Z kierowanego przez Kazimierza Dejmka Teatru Polskiego odszedł do Narodowego. "Ustąpię wam pola. Po co mam tu przychodzić? Żebyście nie mogli na mnie patrzeć?" - wspominał. W stanie wojennym w Narodowym zmieniono dyrekcję - zmuszono do dymisji Adama Hanuszkiewicza, jego miejsce zajęli Jerzy Krasowski i Krystyna Skuszanka. W ramach protestu z teatru odeszła część aktorów. Środowisko kpiło z Mikulskiego, że przenosząc się do Narodowego, idzie do swoich. W Teatrze Na Woli, gdzie po pożarze przeniósł się zespół Narodowego, Mikulski zagrał m.in. w "Szelmostwach Skapena". "Narodził się znakomity aktor charakterystyczny Stanisław Mikulski"

- pisał o jego roli partyjny krytyk i dramaturg Bogdan Drozdowski. Wkrótce potem zmarła żona aktora. - Proszę pomyśleć, co zwaliło się na moją głowę z początkiem lat 80. - opowiadał rozżalony Mikulski. - Zostałem w oczach niektórych kolegów i koleżanek aktorem naznaczonym, spalił się kolejny teatr, do którego przeszedłem, a choroba żony sprawiła, że nie mogła już wychodzić z mieszkania. Jedyną bliską mi istotą była wtedy bokserka Happy. Pies siedział cały czas obok mojego fotela i patrzył na mnie współczująco w bezruchu. I proszę sobie wyobrazić, co poczułem, gdy u niej wykryto raka! Ją też musiałem wtedy pożegnać. Właściwie to nie wiem, jak dotrwałem do 1988 roku, gdy pojawiła się propozycja wyjazdu do Moskwy.

Propozycja dotyczyła objęcia dyrektorskiej posady w Polskim Centrum Kultury przy ambasadzie w Moskwie. Przez kolejne dwa lata, gdy w Polsce dokonywał się przełom, mieszkał w ZSRR. Kiedy wrócił, nie było dla niego miejsca ani w filmie, ani w teatrze. "Zostałem aktorem bez etatu - wspominał. - W tym czasie agent J-23 przechodził weryfikację, bez szans na obronę. Bo co może papierowo-celuloidowa postać? Superman socjalizmu - takie opinie czytałem o mojej postaci". Nowa Polska jednak też pokochała Klossa, ale dla Mikulskiego nie miała zajęcia. Przez jakiś czas prowadził "Koło fortuny", grywał epizody w serialach. "Gdyby jeszcze z uporem nie wracano w tych prasowych porównaniach do Klossa, skoro już go zostawiłem dawno za sobą, wtedy odetchnąłbym raz na zawsze z ulgą i zajął się kolejnymi rolami. Nie było ich znowu aż tak wiele, ale cały czas grałem" - wspominał. - Bardzo chciał grać - mówi Emil Karewicz. - Był przecież świetnym aktorem, ale przypisano go do jednej roli i już został tym Klossem na zawsze. Przez lata czekaliśmy na come back. Ale ta nowa "Stawka" się nam nie spodobała.

- Zrezygnowano ze mnie - żalił mi się w marcu 2012 r. w kawiarni na Złotej. - Dziś czeka się, aż aktor skończy 65 lat, daje mu się laurkę i wysyła na emeryturę. Tak się złożyło, że później nie było dla mnie roli. Duże role można grać, kiedy ma się lat -dzieści, a nie -dziesiąt. A do tego jeszcze te polityczne historie. Czy mnie ktoś pytał o moje poglądy? Byłem w PRL jedynym aktorem? Niełatwo się z tym wszystkim pogodzić.

- Czy coś by pan jeszcze zagrał? - zapytałem.

- Wiadomo. Człowiek chciałby grać, poczuć się potrzebny. Ja, proszę pana, jestem aktorem. Aktor musi grać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji