W starożytności i dziś
Premiera "Króla Edypa" Sofokl-sa w reżyserii czeskiego reżysera Jakuba Krofty potwierdza tezę, że grecki antyczny dramat nadal jest jednym z filarów kultury europejskiej i bywa wciąż aktualny. Oto król po intensywnych dociekaniach poznaje prawdę o swym pochodzeniu i złamaniu tabu kazirodztwa. Dokonuje wtedy aktu samooślepienia i skazuje się na wygnanie. Dramat władcy rzuca snop światła na obyczaje współczesnych elit władzy, także w naszym kraju. Autorzy spektaklu w Teatrze Dramatycznym zrealizowali tragedię Sofoklesa w umownej scenografii i kostiumach, co wyostrza tekst sztuki w nowym tłumaczeniu Antoniego Libery, adekwatnym do współczesnego języka i wrażliwości. Obserwując dramat Edypa, widz zadaje sobie pytania związane z postępowaniem dzisiejszych elit władzy. Jak to się stało, że antyczny władca potrafił wziąć odpowiedzialność za swe czyny, popełnione nawet nieświadomie, a dziś posłowie i członkowie rządu po ujawnieniu kolejnych afer (afera taśmowa trwa!), nie tylko nie palą się ze wstydu za oszustwa i marnotrawienie publicznych pieniędzy, ale zrzucają winę na innych i nie potrafią z godnością odejść. O wydłubywaniu sobie oczu nawet nie ma co mówić.
Jest rzeczą znamienną, jak ważną rolę pełnił w dramacie antycznym chór, obecny także w przedstawieniu Krofty. Był przecież świadkiem, obserwatorem i komentatorem wydarzeń. Dziś taką rolę pełnią, często nieobiektywne i powiązane z władzą media i urabiana przez nie opinia publiczna, a jak trzeba to osławione taśmy. Udany spektakl w Teatrze Dramatycznym odbieram więc przez pryzmat porównań metod sprawowania władzy przez urzędników współczesnej zde-generowanej demokracji do opisanych przez Sofoklesa moralnych dylematów władców starożytnej Grecji. Mniej ważne wydają mi się rozważania na temat tzw. kompleksu Edypa, od Freuda do późniejszych interpretatorów tego domniemanego zjawiska.