Dziwoląg, ale bardzo czarowny
Już w piątek w Teatrze Wielkim będzie miała miejsce kolejna premiera z pogranicza opery. W "Siedmiu grzechach głównych" Kurta Weilla i Bertolta Brechta rolę Anny zagra Krystyna Janda.
Prapremiera tego "ballet chante" (baletu śpiewanego) odbyła się w 1933 r. w Paryżu. Choreografię stworzył wówczas sławny Georges Balanchine.
Jest to rodzaj króciutkiego (ok. 40 min) moralitetu, który jednak, wedle słów reżysera warszawskiego spektaklu Janusza Wiśniewskiego, powinien dać poczucie pełni mimo niewielkich rozmiarów. - Może to jest dziwoląg, ale bardzo czarowny - mówi Wiśniewski.
Główną rolę zagra nie śpiewaczka czy pieśniarka, ale aktorka Krystyna Janda. - Zdawałam sobie sprawę z tego, co oznacza to "tak", które w końcu wypowiedziałam na propozycję Teatru Wielkiego - mówi aktorka. - To zmierzenie się z legendą i zupełnie nowe dla mnie wyzwanie: współpraca z orkiestrą i dyrygentem. Ukończyłam wprawdzie szkołę muzyczną, ale nikt nigdy ode mnie nie wymagał precyzji w śpiewie. Tu wymagają.
- Jeśli pani Krystyna Janda mówi o tremie, to proszę sobie wyobrazić mój lęk - wtóruje jej Joanna Liszowska, niedawna absolwentka PWST, która będzie grać rolę Anny na zmianę z Jandą. Wystąpią również tancerze i śpiewacy Opery Narodowej (m.in. Ryszard Cieśla, Czesław Gałka, Jacek Parol i Krzysztof Szmyt). Od strony muzycznej spektakl prowadzi Tomasz Bugaj, a oprawę plastyczną stworzyli Irena Biegańska (kostiumy) i Wojciech Myjak (kukły). Choreografię przygotował Emil Wesołowski.
- Wszystko urządzimy na scenie: orkiestrę, miejsca dla publiczności i niewielkie pole gry, które pozwoli oglądać aktorów z bliska - zapowiada Janusz Wiśniewski. - Atmosfera musi być trochę jak na wystawie hiperrealistów; wszystkie obiekty są na wyciągnięcie reki i można je oglądać z różnych stron.