Artykuły

Julia Kijowska

Rola Blanche w "Tramwaju zwanym pożądaniem" (premiera 27 lutego w warszawskim teatrze Ateneum) jest wyzwaniem, ale też wielką pokusą dla aktorki. Tekst Tennessee Williamsa to jeden z najlepiej napisanych dramatów psychologicznych, a film Elii Kazana na jego podstawie, z niezapomnianymi rolami Marlona Brando i Vivien Leigh, zyskał status kultowego. Jesteśmy dopiero na początku prób, ale już czuję, że to będzie przygoda totalna. Blanche poznajemy w momencie, kiedy straciła cały swój majątek. Jedyne, co jej zostało, to walizka z masą drogich ubrań. Nie ma co z sobą zrobić, więc przyjeżdża do siostry do Nowego Orleanu - dla niej kompletnie obcego pod względem obyczajowym i kulturowym. Stella (Paulina Gałązka) razem z mężem, ekscentrycznym Stanem Kowalskim (Tomasz Schuchardt), żyje w zapyziałym mieszkanku. Gdy ta trójka ląduje skazana na siebie na niewielkiej przestrzeni, pojawiają się różne emocje. Pokornie podchodzę do tekstu Williamsa w tłumaczeniu Jacka Poniedziałka i staram się zrozumieć, lam dzisiaj mogłaby być Blanche, szukam tropów. Różne postaci z prawdziwego życia przychodzą mi do głowy. Inspiruje mnie historia chociażby Amy Winehouse. Wiele już było inscenizacji "Tramwaju...", ale siła tego dramatu polega na tym, że w sferze emocji może być odczytywany ciągle na nowo. Bogusław Linda, który reżyseruje przedstawienie, w bardzo odważny sposób podchodzi do tego tekstu. Nasyca wszystkie sceny prawdziwymi emocjami, cielesnością. On wie, czego chce. I choć to ryzykowne, mam ochotę zaufać mu i skoczyć - niczym w przepaść - we wszystko, co mówi. Jest na tyle przekonujący, iż wierzę, że ten skok przeżyjemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji