Artykuły

O Mikołaju, który nie przepada za świętami

Jest aktorem i czasem grywa Mikołaja. Uwielbia dzieci, ale na myśl o wizycie u dorosłych czasem przechodzą go ciarki. Rozmowa z WOJCIECHEM SŁUPIŃSKIM, aktorem Teatru Lalka w Warszawie o blaskach i cieniach bycia Mikołajem.

Iwona Bugajska: - Dlaczego zdecydował się Pan być św. Mikołajem?

Wojciech Słupiński: - Oczywiście ze względów finansowych, ale także dlatego, że lubię dzieci.

Ale jak się zostaje Świętym Mikołajem? Ot tak, po prostu?

- Trzeba mieć do tego predyspozycje, choćby fizyczne. Ja mam - choćby dzięki odpowiedniej tuszy. A tak naprawdę wpadłem na ten pomysł w teatrze. Co roku robimy szopkę i dzieci ciągle pytały: "Kiedy będzie Mikołaj? No będzie Mikołaj czy nie?" Nieważne, że są królowie i inni, one chciały tego faceta w czerwonym płaszczu. Wtedy pomyślałem, że warto się tym zająć. Jedenaście lat temu zgłosiłem się do agencji teatralnej Vena i tak już zostało.

Czy miło być św. Mikołajem?

- Bardzo.

Pewien św. Mikołaj opowiadał mi, że gdy 6 grudnia albo w Wigilię idzie ulicą, nie ma auta, które by się nie zatrzymało, kierowcy, który by go nie pozdrowił. Tyle serdeczności, że starczyłoby na rok.

- Ja nie chodzę w tym stroju po ulicy. Ubieram się już na miejscu. Potrzebuję na to 10 minut.

Bywa Pan Mikołajem tylko dla dzieci?

- Czasem zamawiają mnie firmy.

I co?

- Dorośli? Lubią wykorzystywać to, że w takim momencie mają wyższość nade mną. No bo przyszedł jakiś przebieraniec, pajac, więc można się zabawić.

Na przykład?

- Kiedyś pewna firma kosmetyczna zaprosiła kolegów, by uświetnili imprezę. Kazała przebrać się im za tubki, mydła, szampony. OK, zrobili to. Ale jak przyszli, to zaczęło się: "Koleś, czy ty wiesz, że sprzedałem 30 tys. takich mydeł jak ty!". Walenie po plecach, popychanie kolegów. W końcu jeden z aktorów mówi: "Hola, tu jest żywy człowiek!".

A Panu coś niemiłego się zdarzyło?

- Kiedyś w pewnej firmie w obecności pracownika roznosiłem prezenty. "Puk, puk" - wchodziłem do pokoju i mówiłem: "Widzę, że pan był cały rok grzeczny, więc oto mam prezent itp., itd.". Ale w jednym z pokojów kobieta, gdy zobaczyła mnie, zaczęła krzyczeć: "Jak śmieliście go tutaj wpuścić?! Wyjść! Wyjść!" Dostała takiej histerii, jakby zobaczyła nagiego kloszarda. Przepraszam kloszardów.

A mówił Pan, że miło być Mikołajem?

- Niekiedy miło, niekiedy nie.

Już rozumiem, lepiej być Mikołajem w towarzystwie dzieci.

- Dzieci widok Mikołaja ucieszy. One ufają mi, powierzają najskrytsze marzenia.

A nie ma Pan wyrzutów sumienia, że je oszukuje?

- Da pani spokój. My codziennie oszukujemy je, mówiąc, że świat jest piękny, ludzie szczęśliwi i że czeka je wspaniałe życie.

Mam wrażenie, że nie przeżyłby Pan, gdyby mikołajki, Boże Narodzenie były pięć razy do roku.

- O co pani mnie pyta? Czy chciałbym mieć święta pięć razy do roku?

Tak.

- Nie, bo nie lubię tego okresu. Ludzie wtedy... szaleją.

Wojciech Słupiński jest aktorem warszawskiego Teatru Lalka. W teatrze mówią na niego Bułeczka. Można go zobaczyć w "Urodzinach infantki" i wkrótce w "Opowieści wigilijnej".

Mikołajem jest od 1994 r. Co roku jako święty ma - od grudnia do stycznia - ok. 30 zleceń. Nie chce zdradzić, ile zarabia. Przyznaje, że czasem są takie sytuacje, że nie bierze nic.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji