Artykuły

Kto nie kochał kotka?

"Zbrodnia z premedytacją" Witolda Gombrowicza opowiada o śledztwie w sprawie śmierci Ignacego K. Prowadzący je sędzia śledczy H. - znajomy zmarłego - nie chcąc uwierzyć, że przyczyną zgonu był atak serca, skłania syna Ignacego K., by przyznał się do ojcobójstwa. Z braku dowodów - ciało zmarłego wskazuje na naturalną przyczynę zgonu - pozwala "oskarżonemu" zma­sakrować zwłoki już po przyznaniu się do winy. Na opowia­danie to można spojrzeć jak na parodię kryminału, zabawę konwencją, żart literacki - błyskotliwy i przewrotny. Można jednak również, tak jak Ewelina Marciniak (reżyserka spekta­klu "Zbrodnia") i Michał Buszewicz (autor tekstu inspirowanego tymże opowiadaniem) wyłowić z niego kilka niepokojących wątków i postaci, by opowiedzieć tę historię, wydobywając jej mroczną podszewkę.

Twórcy spektaklu wyostrzyli wątki zawarte u Gombrowi­cza, nicując jego narrację - w miejsce detektywa, na pierwszy plan wydobyli postaci kobiece - matkę i córkę; dodali też nieobecną w pierwowzorze postać siostry zmarłego. Śledztwo oglądamy więc z perspektywy podejrzanych. Zmianę tę świet­nie pokazuje już pierwsza scena: sytuację, w której detektyw niecierpliwi się przed drzwiami domu państwa K., zastąpił absurdalny monolog matki, która, słysząc dzwonek do drzwi, zmusza córkę (i publiczność), by udawały, że nie ma ich w domu. Zmiana ta narusza konwencję kryminału, ale nie czyni "sprawy" łatwiejszą do rozwiązania. Przeciwnie - akcję przecinają co jakiś czas monologi bohaterów, którzy językiem kroniki kryminalnej opowiadają, w jaki sposób zamordowa­li całą rodzinę, snując jedynie mgliste insynuacje na temat motywów mordu. Buszewicz i Marciniak przywołali niemal wszystkie najbardziej stereotypowe rodzinne konflikty, głów­nie o podłożu seksualnym: notoryczne zdrady małżeńskie, molestowanie seksualne, kazirodcza relacja siostry i brata, zazdrość córki o matkę, a także nieobecność ojca - nie tylko fizyczną, ale też mentalną i emocjonalną. Z urywanych i enig­matycznych rozmów pełnych wzajemnych oskarżeń i podej­rzeń wynika, że powód do zabicia ojca mógł mieć każdy z nich.

Sceną jest niewielki podest zwieńczony jaskrawą tapetą ozdobioną tandetnym malowidłem, przedstawiającym papugi wśród drzew. Po prawej stronie, obok podestu, zaaranżowany został pokój Cecylii ozdobiony plakatem z kolażem jej zdjęć oraz rozsypanymi na podłodze złotymi czaszkami; po lewej czarna, pusta przestrzeń kredensu, w którym ukrywa się Antoni. Postaci są bardzo charakterystyczne i przerysowa­ne - niczym bohaterowie seriali lub kreskówek. Do ról matki (Marta Gzowska-Sawicka) i siostry (Jadwiga Grygierczyk) Marciniak wybrała aktorki o bardzo wyrazistej urodzie, którą podkreśla charakteryzacja. Siostra pojawia się na scenie w wyzywających sukienkach o intensywnych barwach: raz w czerwonej, innym razem w czarnej lub szafirowej. Pręży się niczym kot, mówi powoli, nadmiernie akcentując każde słowo, jakby chciała w ten sposób dodać mu wagi i tajemni­czości, prowokuje i drażni wszystkich wokół. Wystylizowana nieco na lata sześćdziesiąte matka nosi skąpe różowe ubran­ko, ma mocno natapirowane włosy i ostry makijaż. Cecylia (Jaśmina Polak) początkowo ubrana jest w pomarańczową bieliznę i bluzę z tego samego materiału co tapeta. W pierw­szej scenie jest zadziorna i zbuntowana, ale jeszcze posłuszna matce - jej zlewający się z tłem strój może więc symbolizować podporządkowanie się sferze domowej. Pierwszego aktu nie­posłuszeństwa dopuszcza się, gdy hałasuje, by zmusić matkę do wpuszczenia Detektywa do ich domu. Wraz z jego pojawie­niem się Cecylia z dziecka przemienia się w świadomą swojej seksualności i urody, kapryśną kobietę. By sprowokować młodego mężczyznę, zakłada bardzo wyzywające kostiumy - obcisły kombinezon gimnastyczny, długą złotą suknię - i czyni mu jednoznaczne, choć nieco infantylne, propozycje erotyczne. Role matki i córki są zdecydowanie najbardziej złożone. Pod silną formą kostiumu i przerysowanych zacho­wań kryją się skomplikowane emocjonalnie postaci. Zimna i wyrachowana matka co chwila wpada w stany histeryczne, lub pogrąża się w apatii, jak w momencie, gdy ubrana w strój kąpielowy kładzie się w schowanym pod parkietem grobie. Cecylia pod pozą prowokacyjnej, zbuntowanej, momentami bezwzględnej (jak w monologu do matki, gdy każe jej posprzą­tać i mówi, że się jej wstydzi) nastolatki skrywa zagubienie i bezradność. Obie wydają się nie panować nad emocjami oraz wzajemną wrogością i skłonnością do rywalizacji, kryjących tęsknotę za bliskością.

W porównaniu z nimi postaci męskie wydają się mało ciekawe. Brat (Rafał Sawicki) ubrany w czarny, gruby swe­ter z przykrótkimi rękawami niemal przez cały czas impul­sywnie rysuje kredą po ścianie. W rozmowach z siostrą jest rozkojarzony, chaotyczny, oderwany od rzeczywistości. O ile w opowiadaniu Gombrowicza właśnie on przyznaje się do winy, tu jest postacią marginalną. Detektyw (Tomasz Drabek), ubrany w ciasnawy jasny garnitur, to karierowicz i służbista. Początkowo wiecznie uśmiechnięty, bezczelny i pewny siebie, z czasem staje się coraz bardziej zagubiony, bezradny, przera­żony i zniechęcony.

Buszewicz i Marciniak nie zmienili, zabawnego skądinąd, tekstu w mroczną psychodramę. Przeciwnie - odświeżyli jedynie konwencję kryminału, nawiązując do filmów Davida Lyncha. I choć taka inspiracja może wydać się banalna - oka­zuje się niezwykle przewrotna. Twórcy nie przejęli bowiem z jego filmów psychodelicznej atmosfery, irracjonalnej gry skojarzeń, obrazów i dźwięków. Czerpią natomiast z tego, co u Lyncha najbardziej żenujące, kampowe, kiczowate - czyli przerysowany, bazujący na najprostszych wyobrażeniach wygląd postaci, potraktowana na poły serio, na poły ironicz­nie psychoanaliza... Dodatkowo, stylistyka filmów Lyncha wydaje się przefiltrowana również przez czarny humor i zabawę konwencjami w filmach Tima Burtona. W rezul­tacie otrzymujemy spektakl z jednej strony silnie sforma­lizowany, z drugiej - nasączony intensywnymi emocjami i namiętnościami.

Ciekawa i bezpretensjonalna jest też gra z publicznością. Choć spektakl toczy się w wąskim kręgu rodzinnym, aktorzy są wyczuleni na obecność i reakcję widzów, a niekiedy włą­czają ich w obręb scenicznego świata. Widzowie są uciszani przez matkę, zarówno wtedy, kiedy ukrywa się w domu przed Detektywem, jak i w czasie minuty ciszy po śmierci jej męża. Cecylia natomiast atakuje jednego z widzów podczas awantu­ry z matką. Pyta go, do kogo należy krzesło, na którym siedzi, i żąda, by je opuścił - twierdząc, że wszystkie krzesła na sali należą do niej. Sytuacja ta przenosi napięcia między matką a córką (Cecylia każe matce posprzątać w jej domu) na relację między sceną a widownią. Takie wciągnięcie widzów w akcję czyni ich współodpowiedzialnymi za wydarzenia i podkreśla, że sytuacje rodzinne nie są jedynie prywatnymi problema­mi, lecz wpisują się w życie społeczeństwa - nie tylko przez przywołane w sposobie narracji media (kroniki kryminal­ne, wiadomości), również przez powtarzalność podobnych mechanizmów. Twórcy - delikatnie, ale jednak czytelnie - sugerują, że mechanizmy przemocy i terroru psychiczne­go stosowane w kręgu rodzinnym przenoszą się na poziom publicznego życia zbiorowości.

Na kanwie tekstu Gombrowicza Marciniak i Buszewicz stworzyli więc spektakl, w którym badają delikatną sieć relacji rodzinnych, szukając w niej miejsc, w których ujawniają się sprzeczne intencje i pragnienia jej członków. Jednocześnie na pierwszy plan wydobyli i rozciągnęli na wszystkie płaszczyzny relacji międzyludzkich to, co w opo­wiadaniu wydaje się najmniej zabawne - czyli wniosek, że zbrodnia to nie tylko sam akt, lecz także intencja, poten­cjalne i nieświadome pragnienie, że każdy może okazać się winny, zanim dokona zbrodniczego czynu, bo kwestia rzeczywistych wydarzeń i dowodów mordu to rzecz mar­ginalna. W rezultacie każdy z bohaterów ich spektaklu jest zarówno ofiarą, jak i zbrodniarzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji