Artykuły

Opera kameralna w Supraślu?

Artysta, wizjoner, dyrektor wielu teatrów i oper w Polsce, w tym OiFP w Białymstoku - Roberto Skolmowski. W wywiadzie dla Urzędu Miejskiego w Supraślu opowiada niespiesznie o swoich marzeniach odnośnie odnowionego Domu Ludowego. Inspirujące!- pisze Ewelina Lewkowicz.

EL: Jaka jest Pana wizja odnowionego Domu Ludowego, który posiada teraz balkon, więcej miejsc niż poprzednio, doskonałą akustykę i cieszy oczy jak nigdy dotąd?

Roberto Skolmowski: Zacznę od samej nazwy. Zbudowałem niejedną markę kulturalną i jestem pewien, że nazwa Dom Ludowy się nie sprawdzi, a mówiąc marketingowo - nie sprzeda się. Świetnie, że budynek architektonicznie nawiązuje do modernizmu. Jednak określenie Dom Ludowy będzie psuć ten ryt szlachetności. Konotacja słowa wskazuje na przaśność, nie ma w sobie lekkości i artyzmu. Proponuję to przemyśleć i nazwać: Teatr Uzdrowiskowy. Nie bójcie się, że posądzą was o ograniczanie roli obecnego Domu Ludowego. Teatr to pojemne określenie na wszelkie działania interdyscyplinarne. Znajdzie się tam miejsce na taniec współczesny ,muzykę rożnych gatunków, spektakle, performance. Nawet filmy w ramach Kina Jutrzenka. Jeśli będziecie współpracować z perełką, którą jest Liceum Plastyczne, to jestem spokojny o jakość oferty. Teatr Uzdrowiskowy w Supraślu, brzmi spójnie, prawda?

EL: Prawda. Do dobrego ludzie się szybko przekonują. Wróćmy teraz do wizji działań.

Roberto Skolmowski: Jeżeli miasto Supraśl w sposób poważny myśli o tym, by rozsławić się jako uzdrowisko, to wg pięknej starej zasady noblesse oblige - szlachectwo zobowiązuje. Jak się spojrzy na mapę uzdrowisk w Polsce, Czechach, Niemczech, to odkąd powstały one w XVIII, XIX wieku, to spełniały trzy funkcje. Jeśli te funkcje nie były spełniane, to uzdrowiska umierały. Ja jestem może mądrala, bo pochodzę ze Śląska, gdzie pozostało po poprzednikach dziesiątki uzdrowisk i każde z nich z czegoś słynie. Jak przełożymy to na wschodnią Polskę i pojedziemy np. do Buska Zdroju, Krynicy, czy małych uzdrowisk podkarpackich, to one mają te trzy elementy. Wyjątkowa baza lecznicza to pierwsze, ale nie jedyne. Ludzie przyjeżdżają do uzdrowisk nie tylko po zabiegi. Pamiętam, jak przed laty założyliśmy Śląską Operę Kameralną, która zrobiła tam furorę. Wtedy przyjeżdżali do nas ludzie z całej Europy na koncerty. Okazało się, że element kulturalny jest piekielnie ważny. Dziś uśmiechamy się ironicznie, że ci którzy przyjeżdżają do uzdrowisk, chodzą na potańcówki, wieczorki, tworzą się pary - bo jest to częścią procesu leczenia. W zdrowym ciele zdrowy duch. Ludzie przyjeżdżają nie tylko odpocząć i spacerować, ale także by spotkać innych ludzi i dodać sobie tym sił, uciec od samotności. Ten element zabiegowy jest niesamowicie istotny. Każdy lekarz przyzna, że owszem: borowiny, masaże, zabiegi są ważne, ale jest to tylko część pobudzająca człowieka do normalnego działania. To jest część medyczna. Przyjeżdżając jednak do uzdrowiska, to pierwszą kwestią, którą uzdrowisko musi zapewnić, jest brak samotności. Miejsca, w których ludzie będą się ze sobą spotykać, będą romansować. Możemy się z tego śmiać, ale te miłości uzdrowiskowe pojawiają się w tak wielu dziełach sztuki, w literaturze, filmach. Supraśl musi dać ludziom taką możliwość. Na Podlasie nie przybędzie żaden poważny zewnętrzny przemysł czy inwestor. Ludzie wyjeżdżają, gęstość zaludnienia jest mała. Nawet jeśli powstaną tu wielkie fabryki, to kto ma w nich pracować? Tu należy postawić na to, co jest dostępne. Wykorzystajcie wasz potencjał. Czym Supraśl stoi, poza przyrodą, historią, zabytkami? Tym, co zostało po kulturze masowej, serialach, które tu zagościły. Proszę pojechać do Sandomierza. Tam jest dzikie szaleństwo dzięki serialowi Ojciec Mateusz. Nie poznaję tego miasta. Oni to bardzo eksploatują. A ludzie tam chcą przyjeżdżać.

EL: Czyli te trzy funkcje, o których Pan mówi, a bez których nie ma prawdziwego uzdrowiska, to: funkcja lecznicza, funkcja integrująca ludzi i funkcja kulturalna?

Roberto Skolmowski: Tak. Tym trzecim składnikiem jest wysoka kultura. Każde poważne uzdrowisko na Dolnym Śląsku, w Czechach, Niemczech szczyci się wybitnym poziomem atrakcji. Z czego znamy Szczawno-Zdrój? A no z tego, że przyjeżdżał tam Wieniawski. Za nim ciągnęli inni, wielcy artyści. Ludzie dowiadywali się, kiedy przybywa i cieszyli się, że kiedy się leczą, mogą spotkać się z wybitną osobistością. Duszniki to Chopin. I tak można przejechać sobie każde z tych uzdrowisk, gdzie jest jedno, dwa czy pięć wielkich nazwisk, z których te uzdrowiska słyną. W każdych z nich znajdziemy taki Dom Ludowy, choć wszędzie będzie się on nieco inaczej nazywał: teatr miejski, hala koncertowa, teatr uzdrowiskowy itd. Wszyscy, zarówno mieszkańcy jak i goście z tego miejsca korzystają. Są to często bardzo piękne i świetnie wyposażone teatry, jak w Polanicy czy Kudowie. Sezon letni w Kudowie to festiwal moniuszkowski, organizowany od sześćdziesięciu lat. Są tam dwie przestrzenie: teatr letni i teatr zimowy. Lądek Zdrój to samo: w środku uzdrowiska wspaniały teatr, wielkości waszego Domu Ludowego. Takie miejsca wskazują kierunek. Proszę zauważyć, że w każdym z tych uzdrowisk jest świetny zespół czy orkiestra, co trwa od XIX wieku do dziś. Tu macie na miejscu wspaniałe orkiestry.

EL: Czy to nie jest tak, że ludzie przyjeżdżający do uzdrowisk szukają lekkiej, niewymagającej rozrywki?

Roberto Skolmowski: Nie zgadzam się. Dla kogo pisał Strauss? Dla uzdrowisk!

EL: Mówimy o współczesnych realiach.

Roberto Skolmowski: Festiwal w Busku zaczynał od paru dni, teraz trwa dwa tygodnie. Te festiwale się rozciągają. W tej chwili w gospodarce rynkowej łatwiej jest pozyskiwać na nie pieniądze. Jeśli pojedziemy o jakiejkolwiek porze roku do Świeradowa, Szczawna, Lądka Zdroju, Krynicy, to mamy tam koncerty - codziennie. Tam jest to na stałe. To, że powstaje tutaj Dom Ludowy, to jest genialne! Dla niewielkiego Supraśla nie będzie problemem ściągać artystów z Białegostoku. Wybitny pianista Robert Marat. On powinien mieć tu koncert dwa razy w miesiącu. Jest obok opera, filharmonia. Współpraca może przynosić obustronne korzyści. Proszę zauważyć, że w Białymstoku też mówiono: kto będzie na te spektakle przychodził? Teraz mamy kolejki do biletów na kilka miesięcy naprzód. Są ludzie, którzy byli w operze i sześć razy. Dlaczego? Bo poziom jest bardzo dobry. Tu mamy klucz: do sukcesu potrzebny jest jak najwyższy poziom. Obserwowałem to w Krynicy w ciągu ostatnich lat. Kiedy festiwalem zajmował się Bogusław Kaczyński, przywoził wspaniałych artystów i tam zjeżdżały tłumy. Sprowadzał przedstawienia teatralne od Lwowa do Poznania. Ściągał muzyków, organizował koncerty. To było na takim poziomie, że ludzie chcieli w tym uczestniczyć. Z tego co wiem, agencje prowadzące na terenie Białegostoku działalność popową, rozrywkową - odwołują koncerty. Ludzie mają to w telewizji. Jeśli przyjeżdża znany artysta osiągalny w różnych mediach, to ludzie nie chcą przyjść. Wyjechać do innego miasta na jego koncert, to już ciekawsze. Włodarze bardzo psują rynek, organizując darmowe koncerty na rynkach miejskich. To jest nieszczęście. Gdy rozpoczynaliśmy działalność opery, to owi włodarze mówili: jak najwięcej biletów za darmo, bo ludzie nie przyjdą. Guzik prawda! Do dziś jest kolejka po bilety. Blisko trzy tysiące ludzi zapisanych na liście czeka, żeby zobaczyć Skrzypka na dachu. To jest kwestia jego jakości. Za darmo boli gardło tylko. Nie da się osiągnąć sukcesu, myśląc: róbmy taką sztukę, która będzie się podobała wszystkim. Jedyne co się naprawdę broni, to wysoka sztuka w Polsce. Słyszę, że bilety do opery ludzie odkupują na mieście od siebie. Cena nie gra roli. Spektakle muszą być jednak wybitne.

EL: Jak zacząć?

Roberto Skolmowski: Prowadziłem parę instytucji, w tym operę uzdrowiskową przez kilka lat. Myśmy rozpoczęli od tego, że na pierwsze przedstawienie zaprosiliśmy solistę z wiedeńskiej opery, Józefa Fraksteina. Zrobił razem z Dondajewską pierwszy spektakl. Bilety były sprzedane na pół roku do przodu. W takich małych ośrodkach, jak w Białymstoku - bo to jest małe miasto, istnieje mit reklamy. Zareklamować się można na śmierć, jeśli nie oferujemy czegoś wybitnego. Mówię to dlatego, żeby przestrzec i aby tu nie popełniono tego błędu. Bo jeżeli będziemy na to patrzeć tak: aha, mamy tu Dom Ludowy, to będziemy robić taki koncercik, szmaki koncercik, taki a taki zespolik przyjedzie, a wieczorem festyn na ulicy - to za chwilę Dom Ludowy będzie pusty. To musi być elitarne.

EL: Na czym ta elitarność ma polegać?

Roberto Skolmowski: Elitarność nie jest tworzeniem bariery w dostępie do kultury. Jednak ktoś, kto przychodzi i płaci duże pieniądze, tak jak w operze w Białymstoku, to oczekuje jakości. We wrocławskim teatrze lalek były najdroższe bilety w Polsce, a sprzedawałem ich sto dwadzieścia tysięcy. Myśmy zrobili premierę Kaczorka w Białymstoku bez żadnej reklamy. Żadnej! Aktorzy mówili: szefie, nigdzie się nie promujemy. A bilety na Kaczorka sprzedały się jak świeże bułeczki. Świetny tekst, wybitnie zaśpiewany i zagrany. Z kolei w Szczawnie było tak: wyremontowano teatr za grube pieniądze, przejęło to towarzystwo muzyczne i organizowało jakieś tam koncerciki. Raz w tygodniu coś tam grało, sprzedawano po sto biletów. Powiedziałem burmistrzowi co można zrobić, on uwierzył i doinwestowali na pierwszą produkcję. Potem nie było żadnego problemu ze sprzedażą biletów. Ludzie czekali na więcej. Nie ma tam już jednak opery kameralnej, bo przejęto ją, a ja zająłem się operą we Wrocławiu. I ci którzy to dalej prowadzą, to robią po prostu lipę. Serdecznie gratuluję panu burmistrzowi uporu i doprowadzenia remontu Domu Ludowego do takiego poziomu. Jestem zachwycony.

EL: Dziękuję za wywiad.

Na zdjęciu: Burmistrz Supraśla i Roberto Skolmowski przed bydynkiem remontoanego Domu Ludowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji