Nagła zamiana ról
Odtwórca głównej roli dowiaduje się z prasy, że nazajutrz w Lubuskim Teatrze odbędzie się spektakl... bez jego udziału. Dyrekcja nie widzi nic dziwnego w zastępstwie. Reżyser jest zaskoczony.
Minionej soboty Lubuski Teatr wystawił - po raz pierwszy w tym sezonie - "Komedię sytuacyjną". Premiera farsy J. Mortimera i B. Cooke'a w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego (twórcy "Samych swoich") odbyła się w lutym 2000 r. Jednym z głównych aktorskich atutów przedstawienia (dowodem - recenzje) była postać Karola Summerskilla, grana gościnnie przez Sławomira Krzywiźniaka. Tytuł cieszył się powodzeniem. Widzowie, którzy wybrali się na spektakl tego weekendu, obejrzeli go w innej, niż dotąd obsadzie. W roli Karola wystąpił - gościnnie - Zdzisław Sobociński z teatru w Jeleniej Górze.
Prawo aktora
O tym, że spektakl zostaje wznowiony, S. Krzywiźniak dowiedział się w piątek, z gazety. Jest zaskoczony. Dzwoni do reżysera, który nic o zastępstwie nie wie.
"Komedia" miała być wznowiona już we wrześniu ub.r. - Kiedy zastępca dyrektora teatru poinformował mnie o tym, zauważyłem, że nie mamy podpisanej umowy. I że chciałbym ją podpisać na lepszych warunkach. W końcu "Komedia" jest grana już drugi rok, a wszystko wokół drożeje... Usłyszałem, że zorientuje się w możliwościach. A po dwóch dniach - także od dyrektora Andrzeja Nowaka - dowiedziałem się, że teatru nie stać na podwyżkę. Spektaklu wtedy nie wznowiono. Nikt więcej ze mną na ten temat nie rozmawiał (choć zabiegałem o kontakt w tej sprawie z dyrektorem Buckiem) - nie było więc nawet okazji do kompromisowego rozwiązania. Chodzi tylko o formę... 30 lat jestem w zawodzie i pierwszy raz spotkałem się z takim potraktowaniem nie tyle mojej osoby, co artystycznego kształtu spektaklu.
Prawo dyrektora
- Jako dyrektor artystyczny teatru, który zań odpowiada, mam prawo zatrudniać takich aktorów i robić takie zastępstwa, jakie uznam za stosowne - mówi Andrzej Buck. - Pan Krzywiźniak otrzymał we wrześniu propozycję zawarcia nowej umowy, ale nie przyjął oferowanych warunków. Spektakl, jak mogła się pani przekonać dzisiejszego wieczoru, wciąż cieszy się powodzeniem. Dlaczego więc z powodu jednego aktora miałby zejść z afisza? Zastępca otrzymuje takie samo honorarium, jak poprzednik. Nie widzę więc problemu.
- Nic nie wiem o zastępstwie - mówi Sylwester Chęciński. - Jestem bardzo zaskoczony sytuacją. Po długiej przerwie w graniu potrzebne są próby wznowieniowe, zwłaszcza gdy do przedstawienia wchodzi nowy aktor. Ta rola była skrojona na miarę Krzywiźniaka, który znakomicie ją zagrał. Czego o zastępcy powiedzieć nie mogę. Jeleniogórski spektakl jest zresztą trochę inaczej przeze mnie prowadzony - inna była interpretacja ról i sytuacji. Nie wyobrażam sobie prostego przeniesienia postaci z jednego przedstawienia do drugiego.
Prawo reżysera
- Oczywiście, zdarza się, że ktoś gra gościnnie. Ale reżyser, który podpisuje się pod spektaklem, powinien mieć nad nim kontrolę. Poprzez udział w próbach poprzedzających wznowienie tytułu.
- Nie stać mnie na to, żeby zapraszać reżysera przy każdym
zastępstwie, choć bardzo bym chciał - mówi dyrektor teatru. - Jednego i drugiego aktora do udziału w podobnych spektaklach przygotował pan Chęciński. Próby wznowieniowe odbyły się pod kierunkiem asystenta reżysera, Artura Belinga. Podobnie, jak przy zastępstwach innych postaci, o których pan Chęciński wiedział. I nie zgłaszał wtedy zastrzeżeń...
(- Nie zgłaszałem dlatego, że wiedziałem, ba! prowadziłem pierwsze próby z udziałem zmienniczki - wyjaśnia reżyser).
Publiczność wychodzi z teatru rozbawiona "Komedią sytuacyjną" na scenie. Jeśli ktoś przyszedł dla Krzywiźniaka, może się czuć zawiedziony. Większość jest nieświadoma, że jedną z głównych postaci zagrał ktoś inny. Więc może faktycznie nie ma problemu, tylko zawiedzione ambicje aktora i rozgoryczenie reżysera, który mówi o braku szacunku do widza, nie wspominając o sobie.