Upadłe anioły
Sylwester Chęciński reżyseruje błyskotliwą komedię angielskiego dramaturga Noela Cowarda. Premiera "Upadłych aniołów" w Teatrze Kwadrat została zaplanowana na jutro.
Niegdyś "Upadłe anioły" wywołały na londyńskim West Endzie sensację graniczącą ze skandalem. Było to w roku 1925, kiedy widok dwóch pijanych, zamężnych kobiet rozprawiających bez żenady o byłym kochanku mógł zszokować, przynajmniej tę pruderyjną część widowni.
Julia (Grażyna Barszczewska) i Jane (Ewa Kasprzyk/Ewa Borowik) są starymi przyjaciółkami, które mają ze sobą wiele wspólnego. Obie mogą pogratulować sobie udanych, partnerskich małżeństw; obie łączą również wspomnienia romantycznej przygody sprzed lat, kiedy podczas wspólnych pamiętnych wakacji każda z nich przeżyła romans z czarującym Francuzem - Maurice'em (Tomasz Stockinger). Teraz stary znajomy wraca do Londynu i dwie kobiety, przy butelce szampana, wracają myślami do dawnych uniesień. Są rozdarte pomiędzy pragnieniem zaznanej niegdyś namiętności i lękiem o swoje małżeńskie stadła. Na domiar złego obie podejrzewają się o chęć potajemnego spotkania z kochankiem. Maurice wreszcie zjawia się, wracają też mężowie - tu zwariowany, mocno zakrapiany babski wieczór osiąga punkt kulminacyjny... - To, co dziś wydaje się kaszką manną, kilkadziesiąt lat temu poruszało wyobraźnię publiczności, przyciągało widownię, wiązało z dużymi pieniędzmi i sukcesem - mówi Sylwester Chęciński. - Teraz reżyser powinien zwracać uwagę na coś innego niż sama fabuła, może refleksję nad kapryśnymi wyrokami losu... Przy całym dowcipie i złożoności akcji "Upadłe anioły" są głównie opowieścią o kobietach, która daje ogromne pole do popisu dla talentu komicznego głównych wykonawczyń.