Artykuły

Pan Fredro i pani Agnieszka

Rzadko na scenach gości rodzima klasyka. Bez wątpienia dla aktorów i realizatorów to szcze­gólnie niebezpieczna materia - bo pozornie na­zbyt znana, rodząca nadzwyczajne oczekiwa­nia. Z tym większym zainteresowaniem czeka­my więc na "Damy i huzary" Aleksandra Fredry (w sobotę, 15 bm. premiera). Inscenizacja powsta­je w zespole Teatru Powszechnego, który nie raz udowodnił, jak potrafi bawić widownię.

Sławną komedię reżyse­ruje Agnieszka Glińska. Na­leży do uznanych i wysoko ocenianych twórców teatru. Dokonania sprawiły że młoda pani reżyser dostała Paszport "Polityki" i znala­zła się na liście 25 wybit­nych Polaków (tygodnika "Wprost") - liderów przy­szłości.

Fredrowskie kome­die mają opinię wyjątko­wo ryzykownych dla re­alizatorów. Czemu się pa­ni zdecydowała?

- Nie rozumiem, czemu ryzykowne? Z dużą przy­jemnością odkrywam Fre­drę. Nie spodziewałam się, że praca będzie aż tak mi­ła. Piekło trudności może dotyczyć wierszowanych sztuk Fredry "Damy i huza­ry " są sztuką napisaną prozą - bardzo zabawną, bar­dzo uniwersalną.

Nie umniejszając na­szym aktorom, ci, którzy wybierają się na Fredrę, często podkreślają: "idzie się na gwiazdy, nie na spektakl".

- Ja przychylam się do tego, że idzie się na spektakl.

W pani doświadcze­niach głęboka klasyka nie­zbyt często występuje.

- Nigdy dotąd nie reżyserowałam Fredry, ale był Czechow, Schnitzler, Horwath. To nie jest współcze­sna literatura.

Co uznałaby pani za niezniszczalne w sztuce Fredry?

- Zdecydowanie poczu­cie humoru, lotność dow­cipu i znajomość ludzkich charakterów. Ten Fredro to bardzo wnikliwy pan.

Czy na scenie będzie po fredrowsku, a więc czy np. będzie wybuch, ciotki się przewracają...

- ... jest wybuch i ciotki się przewracają.

Idąc dalej: czy trzy­mała się pani epoki, ja­kichś konkretnych re­aliów?

- To będzie epoka i realizm własny. Ze scenografką, Beatą Wodecką, zdecydowałyśmy się na pewną konwencję. Nie ubrałyśmy bohaterów w kontusze, nie mają dolepionych wąsów - wtedy zawsze jest strach, że zostanie karykatura, a ucieknie dusza.

Zapytam o aktorów. Przy realizacji "Moralno­ści pani Dulskiej" pozna­ła pani zespół. Czy otrzy­mując propozycję "Dam i huzarów" widziała pani od razu obsadę?

- Tak. Zarówno żeńska jak i męska strona jest fan­tastyczna. Tu są naprawdę świetni aktorzy. W tym te­atrze się doskonale pracu­je - jest jakoś tak po ludzku.

Jest pani także aktor­ką. Czy reżyserując nie ma pani ochoty powierzyć sobie roli?

- Nie chcę grać. Jeśli wy­chodzę na scenę i coś poka­zuję, to tylko dlatego, że tak jest szybciej.

Niedawno realizowa­ła pani we Wrocławiu najnowszą sztukę Janusza Głowackiego "Czwarta siostra", teraz klasyka. Czy po którejś czasowej stronie dramatu czuje się pani lepiej?

- Nie czuję się najlepiej we współczesnych sztukach i współczesnej literaturze. Jest we mnie lęk, że one są na tu i teraz, na dziś, a po­tem już nikogo nie będą ob­chodziły. Kiedy sięgam po­wiedzmy po Czechowa, wiem, że to będzie obcho­dziło zawsze. Pewnie będę robiła sztuki współczesne. Szukam, ale lepiej mi wy­chodziła praca nad twór­czością nieżyjących auto­rów.

Czy przy tak bogatym koncie nagród, słów uzna­nia, ma pani jakąś wyraź­ną szansę na własny ze­spół?

- Intuicyjnie czuję, że po­woli będę do tego zmierzać. Może nie zaraz, nie za rok...

Jakie są pani najbliż­sze plany

- W Teatrze Współcze­snym w Warszawie będę ro­biła "Barbarzyńców" Gorkiego, a w Akademii Teatral­nej, z dyplomantami, frag­menty "Czajki" Czechowa.

Czy są kolejne łódz­kie zamierzenia?

- Nie ma. Komplikuje mi się sytuacja. Po wakacjach moje dziecko idzie do szko­ły i skończy się czas hasa­nia po całej Polsce. Trzeba będzie zapuścić korzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji