Artykuły

Z dziejów ohydy

Porno, ohyda, obscena. Takie oburzone głosy podnosiły się po występie zespołu Suka Off. Tymczasem sztuka sięga po radykalne środki od dziesięcioleci. Ciało artysty to pole walki ze społecznym zakłamaniem, a autoagresja to jedyna broń bezsilnych i wykluczonych - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Z donosów, które kierowano w ostatnich latach przeciw artystom, można by ułożyć księgę. Zarzuty szerzenia pornografii, szargania świętości religijnych stały się nieodłączną, a nawet oczekiwaną reakcją na twórcze działania. W porównaniu z pracami Akcjonistów Wiedeńskich, Giny Pane czy Rona Athleya - twórców body art, których perwersje stały się kanonem sztuki - zeszłotygodniowy występ zespołu Suka Off w warszawskim klubie M25 przypominał wieczór panieński dla harcerek.

Wnętrzności klasyków wiedeńskich

Zwierzęta ukrzyżowane w erotycznych pozach, publiczne wytaczanie krwi, symulowanie kopulacji, koprofilii i kanibalizmu - repertuar Akcjonistów Wiedeńskich uważa się dziś za klasykę artystycznego obscenium. Grupa działająca od początku lat 60. swoje drastyczne akcje kierowała przeciw austriackiemu społeczeństwu. Urodzeni w latach 30. i 40. Hermann Nitsch, Otto Mühl, Günther Brus i Rudolf Schwarzkogler nie potrafili spokojnie żyć wśród dawnych zwolenników Anschlussu. Idąc za sugestią zawartą w pytaniu lewicowego filozofa Teodora Adorno: Czy po Auschwitz możliwa jest poezja? - odrzucili wszelkie formy bezpiecznej, estetycznie wysmakowanej sztuki. Poprzez ból, strach i makabrę rozdrapywali pamięć o leżących pod ziemią trupach.

Rzucając wyzwanie Kościołowi, rodzinie i społeczeństwu, w salonach sztuki okaleczali swoje genitalia, wypijali mocz, adorowali kał, mordowali zwierzęta, by nurzać się w ich ciepłych wnętrznościach. Brus swój cykl "Samookaleczenia" (ok. 1965 r.) nazywał symboliczną "masturbacją na tradycji własnej kultury". Krwawiący, zabandażowany, powiązany, czołgał się przez miasto w miejsca dawnych zgromadzeń ku czci Hitlera. W tym samym czasie Schwarzkogler dokumentował "Degradacje" - gipsował swego przyjaciela Heinza Cibulkę, by pokryć go zakrwawionym mięsem, nożami, strzykawkami, żyletkami, drutami. Trzy lata później popełnił samobójstwo.

Mam chusteczkę zakrwawioną

Potrzeba skandalu i prowokacji burżuazyjnego społeczeństwa wywodzi się jeszcze od futurystycznych Grand Serate (widowisk złożonych z absurdalnej poezji, kakofonicznej muzyki i prowokacyjnych działań plastycznych) z początku wieku i biegnie poprzez zatłoczone sale dadaistycznego Cabaret Voltaire, aż do ruchów neodada i grupy Fluxus. Dopiero jednak w latach 60. prowokowanie ciałem stało się obsesją artystów.

Równolegle z akcjonistami działali Yves Klein, Lucio Fontana i brytyjski duet Gilbert & George [na zdjęciu] konstruujący przerażające rzeźby z żywych ludzi. W Nowym Jorku Yayoi Kusama i Carolee Schneeman w epatujących nagością instalacjach tworzyły podstawy sztuki feministycznej. Dziś do najciekawszych zjawisk tego nurtu należy amerykański victim art (sztuka ofiar). Artyści nie tylko atakują publiczność obrazami choroby, śmierci, poniżenia, lecz także zmuszają do bezpośredniego kontaktu i współudziału w ich losie. Ron Athey, zarażony HIV homoseksualista, podczas jednego z wernisaży nacinał sobie skórę, a zakrwawione chusteczki rzucał między widzów. Stał się z czasem ulubionym celem konserwatywnych polityków. Amerykański choreograf Bill T. Jones (także chory na AIDS) w spektaklu "Still/Here" ("Wciąż/Tutaj") odtworzył wyznania osób umierających na raka i AIDS. Na ich tle tancerze wykonali taniec śmierci, bólu i przerażenia.

Brzytwą po oczach i twarzy

Gdy w surrealistycznym horrorze Bunuela "Pies andaluzyjski" brzytwa rozcina oko aktorki, widz kuli się w sobie. Po chwili może jednak odetchnąć z ulgą. To tylko sztuczka, jedna z wielu, do jakich przyzwyczaił nas Hollywood. Nie ma co ukrywać - uwielbiamy podglądać ludzkie ciało w coraz bardziej wyrafinowanych konfiguracjach. Co jednak, gdy granica między życiem a fikcją zostanie zatarta?

W 1964 r. Yoko Ono po raz pierwszy wykonała swój performance "Cut Piece" ("Sztuka cięcia"). Sztywna i nieobecna siedziała na podłodze, pozwalając, by publiczność obcinała po kolei fragmenty jej ubrania. Na jej obnażanej, narażonej na skaleczenia skórze spotykał się ekshibicjonizm i voyeuryzm, sadyzm i masochizm. Cięcie, wycinanie, wygalanie i przypalanie ciała stały się znakiem rozpoznawczym późniejszego body art.

Te środki upodobały sobie zwłaszcza kobiety. Francuzka Orlan w akcjach "Saint Orlan faces reincarnation" ("Kolejne wcielenia twarzy świętej Orlan") poddaje się szeregowi operacji plastycznych. Zamierzając stworzyć z ludzkiego materiału dzieło totalne, kopiuje na własnej twarzy fragmenty najsłynniejszych ikon malarstwa. Oskarża w ten sposób europejskie dziedzictwo kulturowe, ubezwłasnowolnienie ciała kobiety przez męskie spojrzenie, reklamę, pornografię.

Francuska skandalistka sięga też do motywów religijnych i seksualnych. Pozowała jako barokowa rzeźba sakralna, mając u stóp ekran z twarzami osób chorych psychicznie. Na białych prześcieradłach - symbolu czystości i dziewictwa - obszywała haftem ślady spermy po kochankach.

Nasz krwawy humanizm

To, co u Orlan można jeszcze uznać za dowcipną grę z konwencjami, u Giny Pane staje się rozpaczliwym krzykiem o prawo do życia. Masochistyczna, homoseksualna performerka, zwana poetką bólu, własne cierpienie kierowała przeciwko społecznej nieczułości. We "Wspinaniu bez znieczulenia" (1971) stąpała boso po ostrych krawędziach kraty, w "Akcji sentymentalnej" (1973) przebijała ramię cierniami róży, a dłoń rozcinała żyletką. Obraz, w którym czerwień kwiatów i krwi mieszała się z bielą stroju, miał być jednocześnie hołdem dla miłości homoseksualnej.

Społeczny i polityczny kontekst szokującego body art zaczął się rozpływać w kulturze popularnej. Dziś z tym pojęciem kojarzy się głównie sztukę tatuażu i fantazyjnego przebijania skóry kolczykami. Każdy punk rani się, tatuuje, obwiesza łańcuchami i śpiewa, że jego ciało gnije. Każdy metal wykrzykuje pragnienie śmierci.

Bunt częściowo się skomercjalizował, częściowo zradykalizował. Ciało pozostało ostatnim przyczółkiem wolności. Ma nieporównywalną z niczym siłę ekspresji, budzi fascynację i mistyczny lek. Ten, komu odebrano wszystko, zawsze może jeszcze targnąć się na własne ciało. Makabrycznym przykładem są chociażby samobójcze zamachy terrorystyczne.

Radykalni artyści lat 70. występowali przeciw wojnie w Wietnamie, walczyli o prawa kobiet, kolorowych i homoseksualistów. Teraz pewnie uznano by ich za terrorystów albo (co gorsza) za działających pod publiczkę handlarzy perwersją. Rzeczy wypierane i marginalizowane powracają jednak ze zdwojoną siłą. Nieetyczne, brutalne, politycznie niepoprawne, boleśnie prawdziwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji