Śluby panieńskie
"Śluby panieńskie" (9 X) były urocze. A przecież jest to chyba jedyna w twórczości Fredry komedia, w której właściwie nic się nie dzieje. Akcja jest nikła, a intryga wątła, Bohdan Korzeniewski pokazał "Śluby" w stylu lekkiej komedii obyczajowej XVIII w. I położył nacisk na kunsztowny, pełen dowcipu dialog. Mimo wartkiego tempa aktorzy nic nie uronili z płynności wiersza. Spośród wykonawców wyróżniłbym Anielę - Stanisławę Celińską i Gustawa - Andrzeja Seweryna. Celińska świetnie operowała głosem, zmieniając jego brzmienie w zależności od nastroju. To, mimo młodego wieku, już bardzo dojrzała aktorka. Zdumiewała wyrazistość, z jaką potrafiła przekazać wszystkie niuanse odczuć budzącego się serca, zachowując przy tym dystans do sprawy, nie wypadając ani na chwilę z dobrotliwie-satyrycznego, fredrowskiego tonu. Seweryn bardzo dobrze dał sobie radę z niełatwą rolą Gustawa. Był fircykiem, ale nie błaznem. Spod maski lekkoducha odsłaniał rysy twarzy myślącego młodzieńca. I, co najważniejsze, nie był mdły, jak to się nieraz zdarzało jego poprzednikom w tej roli.