Artykuły

La Nausee

Kiedy kłamstwo jest dozwolone? Dla skrócenia. Kiedy mówienie prawdy byłoby złamaniem prawdziwych proporcji. Karol Irzykowski

Gdybym był Pustelnikiem z Krakowskiego Przedmieścia zaszedłbym do kawiarni gdzie bywa Jean Paul Sartre,po Cafe Florę była to Deux Magots. Z rozmowy później opublikowanej wynikałoby że mój rozmówca ma nie bardzo dobry styl. Że ma zły gust literacki. Więcej,że ma nie bardzo mądrą żonę. Jeszcze więcej,że niedobra pryszczata cera twarzy u ludzi w tym wieka nie wzbudza sympatii. I tylko nienagannie skrojony paryski garnitur zyskałby aprobatę. Potem rozmawialibyśmy o wspólnych znajomych i okazałoby się,że najbardziej z nich ceni Kazimierza Brandysa nie znając w dodatku jego ostatniego opowiadania,które nawet w Warszawie się wszystkim tak podobało. Skoro jednak Pustelnik nie opuszcza Krakowskiego Przedmieścia był jeszcze jeden sposób na Sartre'a: zademonstrować w Warszawie którąś z jego sztuk, najlepiej "Diabła i Pana Boga",co też uczyniono ze złośliwą pracowitością. W tym utworze czytamy w programie - "publicystyka ustępuje miejsca sztuce". Istotnie wszystko tu wszystkiemu ustępuje miejsca. Najciekawsze rzeczy biorą się ze starej francuskiej tradycji literackiej wywodzącej się od Molierowskiego Don Juana;wątek intelektualisty wyzwolonego z wszelkich więzi społecznych i moralnych,łagodnie demonizującego,zafascynowanego własnymi możliwościami i inteligencją. Ale Sartre nic posuwa się tu nic dalej niż jego poprzednicy,zamącą tylko sprawę dodatkami. Są więc dowcipy. Tylko u nas akurat takie same dowcipy robi Stefan Kisielewski i to nie w sztukach,ale co tydzień w felietonach. Są tu także pewne obsesyjne myśli sartre'owskie,że człowiek jest wolny i są jeszcze dołożone marksizujące socjotechniczne analizy. Wiec gdy chłopi się burzą,prawdziwi rewolucjoniści się cieszą,ale i smucą. Bo wiedzą,że gdy chłopi powstaną teraz,to poniosą klęskę. Więc przyjaciele rewolucji mówią,że jeśli jako rewolucjoniści zarżną tu i ówdzie księdza to chłopi w każdym razie przed żniwami nie ruszą a w każdym razie nie wcześniej niż na święty Marcin. Komentatorzy Moliera do dzisiaj nie bardzo wiedzą co ów autor chciał wyrazić. Jednak sprawa ta zostaje interesująca bowiem Molier skromnie ograniczył się do skonstruowania swego bohatera. Sartre natomiast nie zapomina zaznaczyć swej intelektualnej wyższości nad bohaterem,co nie przychodzi mu ze zbyt dużym trudem,bowiem od samego początku pamięta,że to on Sartre musi być najświetniejszy. Powiada się,że teatr Sartre'a wyrasta z opozycji do teatru psychologicznego. A wygląda to tak: gdy czekamy na pierwszą decydującą rozmowę z Heinrichem od którego Goetz ma wydobyć klucze od obleganego miasta gdy czekamy na pojedynek inteligencji,argumentów,sprawa okazuje się być rozegrana na zasadzie prostego mechanizmu psychologicznego,który równie dobrze można by opowiedzieć w sposób następujący: do Basi Hoff przychodzi przyjaciółka by wydobyć nowy model sukienki. Basia nie ma zamiaru go wydać ale ponieważ tamta wcale się o niego nie dopytuje,prawie nie nalega,jest obojętna więc nie wytrzymuje i wszystko opowiada. Tak więc anty-psychologizm okazuje się być tuzinkową psychologią.I tak można by przejść szczegół po szczególe.

Gustaw Holoubek teoretycznie miał dwa wyjścia.Albo zawierzyć Sartre'owi i z maksymalną lojalnością zagrać swą rolę dokładając wszystko co się da,co jednak zważywszy tekst Sartre'a byłoby dość upokarzające. Mógł też przyjąć wobec Sartre'a dystans. Potraktować go ironicznie,co jednak wydaje się zbyt łatwe i właściwie jałowe,drwić z Sartre'a przez trzy godziny bez przerwy. Holoubek ma wobec Sartre'a stosunek wieloraki,traktuje go rozmaicie. Zachował się jak zachowujemy się wobec roli,która już jest z góry dla nas napisana przez innego autora albo sytuację społeczną i polityczną,warunki,urodzenie,świat. Więc był wobec autora lojalny,dokładał do niego,bywał także ironiczny,ale i nudził się,przechodził zdawkowo nad wielosłowiem albo odnajdował nowe wartości tekstu. Część prasy warszawskiej zakomunikowała że Holoubek był ironiczny. Był także ironiczny ale wnosić z tego że był jedynie ironiczny to rozdymać do monstrualnych rozmiarów rozumowanie funkcjonariusza,że obywatel X ma sceptyczny stosunek do nowej rzeczywistości,bowiem powiedział że dyrektor D jest d. Nie respektując zasady jednolitej konwencji,jakiejkolwiek konwencji,Holoubek być może z punktu widzenia estetyki teatralnej nie odniósł bezspornego sukcesu. Rola ta jednak wydaje się być doniosłym wydarzeniem z dziedziny ogólnych rozważań o życiu. Przed wojną Witold Gombrowicz ogłosił w miesięczniku Studio list do Bruno Schulza brzmiący mniej więcej tak: Mój dobry Bruno! Jest upał i o czym by tu napisać. Otóż mój dobry Bruno,jechałem wczoraj tramwajem osiemnastką przez Marszałkowską i wtedy pewna inżynierowa z Wilczej odezwała się: Ten Schulz to musi być wariat albo zboczeniec,ale prędzej wariat. Nie zdążyłem odpowiedzieć gdyż była Wilcza i inżynierowa wysiadła. Otóż wzywam Cię, mój dobry Bruno byś ustosunkował się do inżynierowej. I pragnę Cię przestrzec,nie przyjmuj pozy wyższości gdyż inżynierowa czytuje Wiadomości Literackie,jest naszą publicznością,stanowi o nas. A także żebyś nie wytaczał wszystkich argumentów niewątpliwych i słusznych gdyż nikt nie ma czasu na wysłuchanie ich do końca,w ogóle jest niewiele czasu. Chodzi o to,żebyś się wobec Inżynierowej znalazł.

Gustaw Holoubek,jeden z tych legendarnych aktorów którzy mogą wzruszyć czytając książkę telefoniczna,który umiał nas zafascynować tuzinkową sztuką Bettiego uniknął wyjść konwencjonalnych i znalazł się wobec Sartre'a. Rzecz trwała trzy godziny więc miał przed sobą zadanie o ileż trudniejsze niż Bruno Schulz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji