Artykuły

Kobieta intryguje w zabytku udostępnianym widzom raz na wiele lat

"Agrippina" w reż. Natalii Kozłowskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Premierą "Agrippiny" Warszawa zdobyła nową scenę, która jednocześnie jest w stolicy najstarsza, bo liczy ponad 260 lat.

Mowa o Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach, nazwanym tak od imienia ostatniego monarchy. Jeden z niewielu zachowanych na świecie XVIII-wiecznych teatrów dworskich otwierany jest wyłącznie na rozmaite gale. Zwykły widz po raz ostatni mógł tu być trzy lata temu na premierze z okazji półwiecza Warszawskiej Opery Kameralnej, choć i wtedy na sali przeważali oficjalni goście.

Teraz w cyklu przedstawień "Agrippiny" można podziwiać niezwykły zabytek, a przy tym poznać kompletnie nieznaną w Polsce jedną z najlepszych oper mistrza baroku Georga Friedricha Händla. I na dodatek być widzem prawie czterogodzinnej zabawy muzyczno-teatralnej.

Do premiery doszło dzięki uporowi kilku ludzi oraz staraniom Stowarzyszenia Dramma per Musica. Na świecie na takie dzieła jak "Agrippina" jest ogromna moda, w Polsce oficjalne instytucje bronią się przed nimi, twierdząc, że to nieatrakcyjne dla widzów ramoty.

Z "Agrippiną" jest łatwiej, bo ma żywą akcję, co w barokowych dziełach nie zdarza się często. A intrygi tytułowej bohaterki, która chce osadzić na tronie swego syna Nerona, podane są w tonie komediowym. Trzeba jednak mieć pomysł, co stworzyć z tak atrakcyjnego materiału.

Natalia Kozłowska wyeksponowała naturalne wnętrze Teatru Stanisławowskiego. Odsłoniła też olbrzymie okno z tyłu sceny, widoczne za nim drzewo - najpierw w promieniach zachodzącego słońca, a potem podświetlone - stało się elementem scenografii. To jednak, co najważniejsze, dzieje się w jej spektaklu między postaciami. Ich relacje były całkowicie współczesne. Całość poprowadzona została dynamicznie, wręcz z elementami burleski.

Spektakl powstał dla fenomenalnej wokalnie i aktorsko Anny Radziejewskiej, która w roli Agrippiny stworzyła kreację godną światowych scen. Miała świetnego partnera Wojtka Gierlacha (Claudio). Artur Stefanowicz (Ottone) pokazał, jaką ekspresję mogą mieć kontratenorowe arie. Zaskakująco dobrze wypadła wokalna młodzież: Barbara Zamek (Poppea), Michał Sławecki (Neron), Hubert Zapiór (Lesbo). Wysoki poziom muzyczny zapewniła Liliana Stawarz, prowadząca od klawesynu Royal Baroque Ensemble.

Można uznać, że to jednorazowe zdarzenie, ale tak nie jest. "Agrippinę" zarejestruje Narodowy Instytut Audiowizualny i wkrótce spektakl będzie można oglądać w internecie, znajdzie się też w szkolnej "Muzykotece". Inscenizację ma włączyć do repertuaru Warszawska Opera Kameralna. I tylko nie wiadomo, jaka będzie kolejna premiera w Teatrze Stanisławowskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji