Ludzki esesman
Z Ryszardem Jasińskim, którego w najnowszej premierze teatru Wybrzeże "Przed odejściem w stan spoczynku" zobaczymy jako Rudolfa Hellera rozmawia Grażyna Antoniewicz
- Czy ma pan osobiste wspomnienia związane z wojną?
- Jak byłem małym chłopcem, zbierałem znaczki. W albumie miałem jeden z Hitlerem, z którego byłem szalenie dumny. To był unikat na skalę podwórkową. Moja mama przeżyła powstanie warszawskie i straciła tam rodziców. Kiedy zobaczyła ten znaczek, zrobiła mi straszną awanturę. Musiałem swój skarb zlikwidować. Nie przypuszczałem, że po latach ze swastyką na lewym ramieniu będę się pokazywał ludziom.
- Zawsze grał pan albo komediowe albo liryczne postacie. A tu raptem czarny charakter, oficer SS.
- Mój bohater, Rudolf Heller, to nie jest do końca szwarc - charakter. Każdy aktor stara się w swojej postaci przedstawić ludzkie cechy. Jakoś usprawiedliwić swojego bohatera. Podczas prób staraliśmy się odnaleźć w tych postaciach ludzi, na których swoje piętno odcisnęła wojna. Rudolf mówi do sióstr: Wszyscy jesteśmy ofiarami wojny.
- Czyżby autor, Thomas Bernhard, starał się wybielić bohaterów?
- Może trochę tak. Pokazuje ich ludzkie cechy. Ale przecież wojna także dla nich była wielką tragedią.
- Czy nie obawia się pan reakcji widzów, kiedy zobaczą dobrotliwego esesmana?
- Oj, taki dobrotliwy to on nie jest. W końcu był zastępcą komendanta obozu koncentracyjnego. Więc to postać z górnej półki hitlerowców. Rozmawiamy przed próbą generalną, na której zjawi się publiczność. Sam jestem ciekaw, jak ludzie zareagują.
- Już miał pan do czynienia z mundurem hitlerowskim...
- Tak, w Teatrze Słowackiego w Krakowie w sztuce Dederki "Bruno" grałem esesmana. Także na 200-lecie teatru Wybrzeże w krótkiej scence zagrałem hitlerowca.
- Dlaczego premiera jest w czwartek - 7 października. Raczej nietypowo.
Ponieważ Heinrich Himmler - reichsführer der SS urodził się 7 października 1900 roku. Jest to 104 rocznica jego urodzin.