Artykuły

"Dziady" w amerykańskich szatach. Teatr na Open'erze

"Dziady" w reż. Radosława Rychcika z Teatru Nowego w Poznaniu na Open'er Festival w Gdyni. Pisze Przemysław Gulda w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Znakomitym spektaklem okazały się poznańskie "Dziady" w reżyserii Radosława Rychcika, który udowodnił, że romantyczny dramat można przebrać w kostium amerykańskiej popkultury, uwikłać w mity rodzime i amerykańskie i jest wciąż zrozumiały. Może dla młodej widowni - nawet bardziej

Znakomity był też pomysł, żeby właśnie to przedstawienie pokazać na Open'erze. To może się wydawać nieco paradoksalne, bo przecież spektakl ten nie ma nic wspólnego z muzyką czy kulturą festiwalową, ale pasował do namiotu na Babich Dołach co najmniej w dwójnasób: zagranicznym widzom dał ciekawy wgląd w samo jądro polskiej kultury narodowej, dla młodych rodzimych widzów okazał się natomiast bardzo zaskakującym spojrzeniem na - często znienawidzony - tekst znany z coraz bardziej ograniczanego kanonu lektur.

Radosław Rychcik miał na klasyczny tekst Mickiewicza pomysł prosty i - jak pokazuje ten brawurowy spektakl - iście genialny: ubrał go w kostium amerykańskiej popkultury i uwikłał na równi w mity rodzime i amerykańskie właśnie. Taka koncepcja pozwoliła, zaskakująco, pod względem ikonograficznym umieścić "Dziady" gdzieś między "12 Years A Slave" Mcqueena, teen movies, "Hair" i taśmą Zaprudera, taka koncepcja pozwoliła przeplatać Wielką Improwizację (ładny gest wobec inscenizacyjnej historii tego tekstu: zaprezentowaną w klasycznej wersji Gustawa Holoubka z filmu "Lawa") z przemówieniem Martina Luthera Kinga o śnie, taka koncepcja łączyła bunt Gustawa z niepokojami hippisowskich dzieci-kwiatów.

Rychcik wygrał na kilku poziomach: obok oczywistego, którym z pewnością jest bardzo świeże wpisanie polskiego dramatu w szerszy, światowy kontekst, nie można nie zwrócić uwagi także na bardzo trafne odwrócenie akcentów rodzimych mitów i rozbijanie pozornych historycznych oczywistości. Najlepiej widać to było w przejmującej scenie rozmowy ducha feudalnego pana i jego poddanych - w rolach tych ostatnich Rychcik obsadził czarnoskórych aktorów, wypowiadając się bardzo jednoznacznie na temat niewolniczego charakteru systemu pańszczyźnianego. To mocne tezy, na dodatek podane w sposób o wiele bardziej poruszający i trafiający do wyobraźni niż historyczne rozprawy o XVII wiecznej Polsce.

A na marginesie, był jeszcze jeden ciekawy, trochę zabawny, trochę porażający, aspekt tego spektaklu: spora część polskich nastolatków wolała w jego trakcie czytać angielskie tłumaczenie tekstu niż przebijać się przez zawiłości i niuanse mickiewiczowskiego języka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji