Artykuły

Getto i świat

17 marca setki młodzieży z pół­nocnych miast niemieckich przybyły na teren dawnego obozu Bergen-Belsen. Padał gęsty deszcz. Słucha­no żydowskiej modlitwy za umar­łych i chrześcijańskiego Ojcze nasz. Potem jak pisze reporter, młodzi ludzie złożyli wieńce na grobie ma­sowym, w którym prawdopodobnie spoczywają zwłoki Anny Frank. Dnia tego minęło 12 lat od jej śmierci.

Anna Frank słynny swój pamięt­nik pisała od połowy roku 1942 do sierpnia 1944. Między trzynastym i piętnastym rokiem życia. Anna miała kilka lat, gdy jej rodzice emi­growali z Niemiec do Holandii. Pa­miętnik pisała po holendersku. Jest on relacją życia jej i jej najbliż­szych, z którymi ukrywała się w Amsterdamie. Pamiętnik ocalał w papierach rodziny Frank, po ich aresztowaniu. Opublikowano pa­miętnik Anny kilka lat temu, tłu­maczono na wiele języków, jej na­zwisko znają teraz miliony ludzi. Jedno z naszych wydawnictw pra­cuje już nad polską edycją. Teatr Wojska Polskiego w Warszawie wy­stąpił w marcu z premierą scenicz­nej adaptacji "Pamiętnika Anny Frank". Adaptacji dokonała amery­kańska para: Frances Goodrich i Al­bert Hackett.

Masowe groby obozu śmierci w Bergen-Belsen pochłonęły kilka­dziesiąt tysięcy ofiar. Rekordy śmierci Treblinki, Oświęcimia, Buchenwaldu są większe. Przerażają­co większe. Czy sława Anny Frank jest symbolicznym wiankiem na gro­bach Bergen-Belsen? Czy w jej na­zwisku świat ma zapamiętać bez­imienny proch zapomnianych i za­pominanych?

Pewnie, że coś z takiego integro­wania pamięci w symbolu jednego nazwiska tkwi w hołdzie dla autor­ki pamiętników. Wyrażają się w ten sposób uczucia humanitarne, szla­chetne. Pomieszane z sentymental­nym współczuciem (taka młoda!), z podziwem (jak już potrafiła pi­sać!), z pewną sensacją ekshibicjo­nistyczną, jakiej dostarcza każdy dostatecznie szczerze spisany autentyk.

Dla ludzi zza oceanu to dodat­kowo egzotyka okropności okupa­cyjnych, dla mieszkańców konty­nentu przypomnienie, dla Żydów...

A przecież to, co Anna Frank pi­sała w "skrytce" amsterdamskiej, to nie symbol tamtych lat. Kilkaset stron najbardziej autentycznej prozy nie może być znakiem i metaforycz­nym ekwiwalentem tamtych spraw. Pamiętnik nie ma patetyczności, ja­ką taki symbol musi się nieuchron­nie wesprzeć, by przeciwstawić sło­wo historii. Nie jest abstrakcyjny na tyle, by uogólniać. Jest właśnie na tyle dobrym, prawdziwym pamięt­nikiem, że zmusza do myślenia prze­de wszystkim o samej Annie Frank. To wielki triumf jej pisarstwa. Set­ki tysięcy nakładów tłumaczą się nie tylko zbiorową pamięcią i nie tylko współczuciem tych, którzy nie byli zagrożeni, lub tych, którzy już to mają za sobą, już mogą współ­czująco wspominać - co najwyżej współczują sobie "na przyszłość".

Osiem osób odciętych od świa­ta. Cztery z rodziny Franków i czworo współukrywających się. Pamiętnik jest refleksem codziennego drobiazgowego bytowania tych ludzi. Nudnego, przy­musowego. Wobec zewnętrznego świata są to ludzie z syjońskimi gwiazdami na ubraniach, trzeba ich albo chronić, albo wydać. Zewnętrz­ny świat pomaga im i nieustannie im grozi. Ale prawa odwiecznej ma­łości spraw codziennych nie prze­stają obowiązywać wewnątrz ich mikroskopijnej społeczności. Anna jest doskonałym kronikarzem tej osobliwej, nienormalnej codzienno­ści. Robi to tak, jakby przegryzła się przez tasiemcowe Familienromane zeszłego i obecnego wieku. A tego nie zdążyła zrobić, wiemy z jej pamiętnika, jak skromny był zakres dozwolonych panieńskich lektur.

Socjologia kilkupokojowego getta jest wszakże tylko materiałem łącz­nym, uwarunkowaniem zewnętrz­nym tego, o czym Anna chciała i musiała pisać. Pisała zaś, jak wszyscy wielcy jej poprzednicy, o swoim sporze z życiem, o swoim stawaniu się w człowieczeństwie.

Anna Frank nie jest dzieckiem dobrze zapowiadającym literacką przyszłość. Jest już pisarzem. Po­trafi pisać o sobie, jednocześnie zaś analizować ledwo co napisane, własne słowa. Ma pisarską właśnie obiektywistyczną świadomość włas­nego subiektywizmu. To dojrzałość dużej próby, przyszłość usunęłaby pewną ilość naiwności (jakby umyśl­nie wmontowanych w powieść o podlotku i okupacji), rozszerzyła­by zakres erudycji - ale podsta­wowe cechy własnego talentu Anna Frank objawiła już sobie i uświa­domiła.

Pamiętnik Anny Frank jest ana­litycznym poszukiwaniem samej sie­bie. Niczego nie symbolizuje. Oku­pacja i anormalność otoczenia, w ja­kim bohaterka dojrzewa, to dodat­kowy ciężar dla jej serca i mózgu. Ale w pamiętniku nie jest ona bez­silnym obiektem ciemnych sił hi­storii. Tym było jej ciało, zamknię­te na dwa lata w konspiracyjnej skrytce, zamordowane w obozie. Ludzki sens zapisków Anny polega na ich czynnej, podmiotowej posta­wie. Na jej poszukiwaniu własnego stosunku do rzeczy. Kolosalną ilość energii intelektualnej i uczuciowej przechowały stroniczki zapisane wy­robionym, wcale nie dziecinnym pis­mem.

Powstał dokument ważny nie tyl­ko dla kronikarza czasu, nie tylko dokument losów dziecka w latach bestialstwa. Z getta okupacyjnego "Pamiętnik" wchodzi w wielką splą­taną machinę aspiracji "człowieka rozumującego". I dlatego, z drugiej strony, "Pamiętnik Anny Frank" le­piej i więcej mówi o tragedii woj­ny, niż nieskończone, aż abstrakcyj­ne w potwornym bezmiarze listy ofiar. Przy pewnych wielkościach statystycznych wrażliwość tępieje. Trzeba wrócić znowu do jednego człowieka, do czterech ścian jego serca. I w bogactwie jednego serca zobaczyć absurd wojny, rasizmu. Absurd śmierci naszej wspaniałej przyjaciółki, Anny Frank.

Adaptacja sceniczna wątłej tema­tycznie, tak delikatnej materii jest zadaniem karkołomnym. Przeróbka Goodricha i Hacketta uchodzi za zgrabną, sceniczną, uchodzi za dobry materiał dla pracy teatralnej. 1 tym jest rzeczywiście. Tyle że daje nędzne strzępy tego, co w "Pa­miętniku" najcenniejsze - tylko okruchy świata wewnętrznego An­ny przenikają do zobiektywizowa­nej wersji dramatycznej. Rozrasta się waga elementu obyczajowego, anegdotycznego, kurczy się do ża­łosnego minimum rozwój psychicz­ny bohaterki, jej cudowna anali­tyczna dojrzałość i żywiołowa naiw­ność.

"Pamiętnik Anny Frank" na scenie jest opowieścią o losach rodziny Franków i Van Daanów, o ich ukry­waniu się i aresztowaniu. Anna jest już tylko jedną z osób działających. Ważną, ale nie ważniejszą od sy­tuacji obu rodzin, od swoistej so­cjologii przymusowego współżycia ludzi w warunkach nienormalnych. To innego typu utwór, nie tylko przez zmianę rodzaju literackiego. Utwór skądinąd ciekawy i w ten­dencji szlachetny.

Inscenizacja "Pamiętnika" w Tea­trze Domu Wojska jest, krótko mówiąc, bardzo dobra. Jan Świder­ski, jako reżyser, dał nam okazję do przypomnienia, czym jest doj­rzały, sprawnie działający warsztat realistyczny. Przypomniał, ile pro­stych prawd o emocjonalnym dzia­łaniu teatru gubimy wraz z lekce­ważeniem takiego warsztatu. Szcze­gólnie wdzięcznie trzeba wypomnieć Świderskiemu technikę ustawiania i rozwiązywania scen zbiorowych, ruchu scenicznego, a także lako­niczność i siłę zakończenia (policja na schodach kryjówki Franków).

Piętrowe i wieloizbowe wnętrza "skrytki" scenograf (Andrzej Sa­dowski) zrównoważył zgeometryzowaną perspektywą miasta na hory­zoncie. Kontrast szczególnie wy­mowny kompozycyjnie przy wyciemnieniach.

Sztuka jest równie wzorowo gra­na. Na specjalną uwagę zasługuje kreacja pani Van Daan (Ewa Krasnodębska), studium absolutne ko­biety i żony "z aspiracjami". Wobec takich ról zmysł krytyczny zawodzi, zostaje podziw. Pięknie, z miękkim, a przecież nie sentymentalnym li­ryzmem pokazano nam ojca Frank (Bolesław Płotnicki), w roli pani Frank wystąpiła Ryszarda Hanin, starszą córkę Margot grają: Teresa Szmigielówna i Krystyna Miecikówna. Janusz Paluszkiewicz jest cha­rakterystycznym, wyrazistym i humorystycznie potraktowanym mę­żem pani Van Daan; równie zindy­widualizowane i pełne postacie otrzymaliśmy z ról Dussela (Stani­sław Jaworski) i Kralera (Konrad Morawski). W roli Miep wystąpiła Irena Laskowska, w roli młodego Piotra dublują się Witold Filler i Roman Kłosowski. Widziałem tyl­ko Fillera, zupełnie dobrze zagrał nieśmiałego, lirycznego sensata. Wszystkie te postacie, co warto wspomnieć, mają w przeróbce sce­nicznej inne wymiary, a nawet czę­ściowo inne charaktery, niż osoby o których czytamy w "Pamiętniku". To dotyczy też heroiny, postaci sce­nicznej Anny. Gra ją Janina Traczykówna (na zmianę z Krystyną Miecikówną). Z ujmującym wdzię­kiem, mile dla oka i w sumie wzru­szająco. O głębszym pokazaniu An­ny Frank w tej adaptacji, jaką ma­my, nie ma co i marzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji