Artykuły

Spektakl "Edward II" bez spuszczonego powietrza

"Edward II"w reż. Anny Augustynowicz w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.

W zespole Starego Teatru zawsze praktykowano zasadę - nigdy wprost nie deklarowaną, lecz zauważalną - że powinno się mówić ze sceny tylko to, w czego sens osobiście się wierzy - pisze Beata Guczalska w książce "Aktorstwo polskie. Generacje", w rozdziale poświęconym krakowskiej scenie z lat 60. i 70. Jan Klata w wywiadzie drukowanym niedawno na łamach naszej gazety, z pełnym przekonaniem i wiarą mówi o sukcesie ostatniego sezonu, w którym pokazano dziesięć - jego zdaniem - interesujących spektakli, frekwencja wzrosła że ho, ho i jest w ogóle cudownie, bo teatr wzbudza emocje i się o nim mówi. A gdy ktoś ma inne zdanie, to wystarczy użyć zgrabnego hasła "Pss..., spuść powietrze Stary" i oponent powinien się zawstydzić wrodzonego braku wyluzowania.

Na szczęście nie jestem dyrektorem Starego Teatru i nie muszę twierdzić, że jest wspaniale, bo większość spektakli po prostu mi się nie podobała, choć nie uskarżam się na przytłaczający mnie nadmiar konserwatywnego napompowania. Za to odróżniam intelektualną hucpę od szczerej, sensownej teatralnej dyskusji. Dlatego jedynym przedstawieniem, jakie z pełnym przekonaniem mogę polecić, jest "Edward II" Marlowa, w reżyserii Anny Augustynowicz, Nie ukrywam, że właśnie taki teatr mnie interesuje, z pozoru chłodny, oparty na formie, pod którą prawdziwe emocje osiągają stopień wrzenia. I choć się nimi nie poparzymy, nie będą nas obrzygiwały i waliły po głowie niczym w spektaklach Strzępki i Demirskiego, czy kilku innych pracujących w Starym twórców, to zmuszą nas do refleksji i sensownej rozmowy. W wypadku "Edwarda II" do rozmowy o mechanizmach władzy, tego najbardziej w każdych czasach pożądanego dobra, które wzbudza nieporównywalne z niczym namiętności.

Warto więc zobaczyć, jak Jan Peszek jako Edward II w swojej pysze przedkłada romans z młodym chłopcem nad rację stanu i jak traci godność, gdy czuje już na plecach oddech obalających go baronów, błagając ich, żeby jeszcze tylko przez chwilę pozwolili mu być królem. Warto zobaczyć Błażeja Peszka jako królową Izabelę (tu, tak jak w teatrze z czasów Marlowa, żeńskie role grają kobiety, co w wypadku tej postaci daje szczególnie dwuznaczne i intrygujące efekty), której intrygi prowadzą do zemsty na niewiernym małżonku.

Jestem przekonana, że aktorzy w tym przedstawieniu wierzą w to co mówią ze sceny, tak jak wierzyli w to aktorzy w czasach świetności Starego Teatru, kiedy pracował tu Konrad Swinarski, któremu poświęcono mijający właśnie sezon. Dlatego polecam po wakacjach wyprawę do Starego Teatru, w którym zdarzają się jak widać powiewy świeżego powietrza, nawet bez konieczności spuszczania go przez dyrektora Klatę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji