Artykuły

Cztery ściany i trzy dramaty

TEATRY stołeczne przynoszą coraz to coś nowego tym widzom, któ­rzy nie szukają w sztuce teatral­nej jedynie rozrywki albo łatwego morału. W czasach, w jakich żyjemy, sztuka bardziej niż kiedykolwiek przestaje być zabawą. Przestaje być deserem kulturalnym. We wszystkie jej dziedziny wkracza - życie. Życie ze swymi najbardziej istotnymi pro­blemami. Osłonięte symbolem i me­taforą, jak np. w "Czekając na Go­dota", albo zupełnie nagie, jak w przeniesionym na scenę przez Frances Goodrich i Alberta Hacketta "Pamiętniku Anny Frank".

Teatr D.W.P. zasługuje na pochwa­łę - chociażby za szybkość, z jaką udostępnił nam ową sztuka - graną w wielu teatrach całego świata.

"Pamiętnik Anny Frank", uscenizowane zapiski młodziutkiej dziew­czyny uwięzionej w latach okupacji hitlerowskiej wraz z siedmioma inny­mi osobami na strychu starego domu w Amsterdamie, to coś nowego na scenie, coś - co trudno podciągnąć pod jakikolwiek znany nam model. "Pamiętnik Anny Frank" nie jest sztuką, jest dramatem. Dramatem naładowanym po brzegi dramatyz­mem, lecz nie dramatycznością. Oglą­damy, nie teatr, a życie. Kawałek prawdziwego życia odsłania nam je w przekroju poddasza starej kamie­nicy - nie lesage'owski diabeł Asmodeusz, lecz zdolny scenograf Andrzej Sadowski.

Większość krytyków omawiających "Pamiętnik Anny Frank", widzi w nim przede wszystkim dramat czasów. "Czasy nieludzkie", lata oku­pacji całej prawie Europy przez Trzecią Rzeszę. Lata masowego cier­pienia i masowej śmierci. Lata stra­chu.

Losy i przeżycia ośmiu osób ukry­wających się przez długie miesiące w lęku i niepewności pośród zamknię­tych ścian, aby wreszcie ulec tra­gicznemu przeznaczeniu, są typowy­mi losami i przeżyciami tysięcy in­nych rodzin żydowskich w czasie ostatniej wojny. To, że nie stanowią jedynie przerażającego dokumentu, sprawia osoba jednej z bohaterek dramatu, a zarazem i autorki pa­miętnika - Anny Frank.

To jej zasługa, że historia gromad­ki ludzkiej, jaką widzimy na scenie, wstrząsa nami, że nasze reakcje nie są reakcjami widzów, ale ludzi, któ­rzy patrzą na lęk i nadzieję, na ra­dość i ból innych ludzi.

Sprawiła to wielka, oryginalna in­dywidualność tej piętnastoletniej dziewczynki. Przez pryzmat jej oso­bowości, jej uczuć, myśli, doznań oglądamy wszystkich pozostałych bo­haterów dramatu. Obraz ich jest prawdziwy: uchwyceni oni są przez wrażliwy "obiektyw" intelektu Anny w pełni swych charakterystycznych cech. Obiektyw ten przenika ich na wskroś, widzi ich i od wewnątrz. Przez to stają się zindywidualizowa­ni, ciekawi nie jako osoby dramatu, ale jako ludzie. Słusznie pisze Jan Kott w swej recenzji z "Pamiętnika", że Anna to powietrze w tej zamknię­tej klatce mieszkania otoczonej ze wszystkich stron przez śmierć. Anna daje wszystkim swym współtowarzy­szom doli - życie. Życie psycholo­giczne. A więc i życie sceniczne.

W sztuce F. Goodrich i A. Hacketta brak napięć, brak wszelkich efektów czysto formalnych, brak sztucznego wzmagania nastroju. Nie ma w niej nawet dramatycznego rozwoju akcji. Gra w niej sama pełna grozy sytua­cja, gra w niej sama wymowa fak­tów zaobserwowanych przez Annę. Pomimo to przedstawienie jest tak bogate w różnego rodzaju treści, że niesposób poprzestać na przeżyciu i ocenieniu go jedynie jako dramatu czasów. Zarysowują się bowiem w "Pamiętniku" jeszcze dwa inne dra­maty, które można widzieć ogólnie na tle tego pierwszego, najbardziej widzialnego, ale można też wyodręb­nić, ujrzeć je osobno. Można je na­zwać najprościej - dramatem czło­wieka i dramatem Anny.

Strych zamykający w swych ścia­nach egzystencję rodziny Franków, Van Daanów i starego Dussela to jakby statek płynący oceanem grozy, unoszący na swym pokładzie ośmioro ludzi w - nieznane.

Każda z tych ośmiu egzystencji jest inna, różna od pozostałych. Każ­da z nich reprezentuje inny typ czło­wieka jego psychikę, charakter, umysłowość, jego widzenie świata, ży­cia oraz sposób uczestniczenia w nim.

W codziennym ocieraniu się o sie­bie w zamkniętej przestrzeni, której przekroczenie oznacza śmierć - lu­dzie ci ukazują swe prawdziwe twa­rze. Poddani doznawaniu najbardziej elementarnych uczuć przedstawiają się nam tacy, jakimi są naprawdę. W stężonej atmosferze klatki nie ma miejsca na maski. I oto pani Van Daan odsłania nam oblicze pustej, głupiej lalki, jej mąż - egoisty i tchórza, zegarmistrz Dussel - tetryka i mizantropa. Cichy, nieśmiały pan Frank zdobywa nas swą pełną prostoty szlachetnością. Margot bu­dzi współczucie swym zagubieniem w splątanych sprawach świata. A Anna? O Annie trzeba mówić osob­no...

Czy dramat tych ośmiorga ludzi nie nosi w sobie cech dramatu czło­wieka w ogóle? Nie doszukujmy się symboli. Nie znajdziemy ich zresz­tą. Ale rzeczą każdego widza mają­cego do oglądanej sztuki aktywny stosunek intelektualny jest widzieć w niej jak najwięcej. W "Pamięt­niku Anny Frank" można znaleźć dużo. Twórczy ładunek myśli za­warty (nie zawsze wprost, ale często pośrednio) w sztuce - może dopro­wadzić daleko. Uproszczeniem byłoby ograniczanie wymowy tak oryginal­nego, jedynego chyba w swoim ro­dzaju dzieła jakim jest "Pamiętnik" - do widzenia w nim jedynie dra­matu ośmiu ściganych istnień w czasach zagłady.

"Pamiętnik Anny Frank" to także niezależny od epoki, od tła dramat ludzki, którego aktorzy przeżywa­ją wspólnie swe, osobne, je­dnostkowe losy.

A teraz dramat najbardziej przej­mujący - osobisty dramat Anny.

Pomimo swego młodego wieku - Anna Frank jest człowiekiem o naj­bogatszym życiu wewnętrznym; jej osobowość jest najmocniej zarysowa­na nie tylko przez fakt, że jest ona autorką "Pamiętnika", ale przede wszystkim dlatego - że jest ona oso­bowością człowieka przeżywającego życie twórczo.

Umysł i serce Anny ogarniała wszystko, co wokół niej się dzieje, wartościują to i osądzają, chłoną i przetransponowują w świat najbardziej własny, w świat najbardziej osobistych doznań. Anna przeżywa wszystko szczególnie silnie, jest bowiem najbardziej ze wszystkich świadoma rzeczywistości.

Jej dramat pogłębia fakt, że jej przeżywanie świata jest przeżywa­niem t w ó r c y. Jest tak młoda. Tak niewiele przeżyła. Brak jej doznań spoza zamkniętego wąskiego kręgu, w jakim się znalazła. Odczuwa głód spraw szerokiego świata, świata, na którym są drzewa, ptaki i obłoki. Na którym są inni, inaczej żyjący lu­dzie.

Jednak nawet w klatce poddasza domu przy ul. Prinsengracht Anna przeżywa swoje codzienne, odmierza­ne lękiem i nadzieją życie - pełnie. Rodzą się w niej i dojrzewają wszystkie uczucia, które składają się na bogactwo psychiki ludzkiej. Ileż dramatyzmu mieszczą w sobie te - poznawane teraz przez nas wszyst­kich - tęsknoty, ambicje i pragnie­nia młodej dziewczyny. Ileż w nich mądrości i dojrzałości. "Chcę zajść daleko. Nie wyobrażam sobie, abym mogła żyć tak, jak mama, pani Van Daan i wszystkie te kobiety, które wprawdzie coś robią, ale o których się nie pamięta. Prócz męża i dzieci muszę mieć jeszcze coś, czemu się całkiem poświęcę".

Anna jest skryta i nieufna. Kryje i chroni swój świat przed innymi, bowiem tylko wtedy może go w ca­łości - nienaruszony - zachować.

Wie, że pomiędzy nią a innymi jest przepaść. Przepaść zasadniczej inności w sposobie myślenia i odczuwania.

Udzielając się w swej aktywnej dobroci wszystkim - jest jednocześnie Anna - samotna. Przeżywa swój los razem ze wszystkimi, ale i ponad wszystkimi - samotnie. Wierzy w dobro w człowieku. Ono może tylko łączyć ludzi i czynić ich życie pięknym.

Życie Anny Frank, a więc i wszystkie jej marzenia, nadzieje - zostały przecięte. Czy fakt ten jest tragiczny? Nie. Annie nie starczyło wprawdzie czasu, aby "dać wyraz wszystkiemu co w niej żyło", ale pozostawiła po sobie ślad, który czas nie prędko zatrze.

Inscenizacja "Pamiętnika Ann Frank" w Teatrze Domu Wojska Polskiego - oddaje doskonale cały klimat sztuki, pozwala odebrać wszystkie jej, zarówno uczuciowe jak i intelektualne treści. Brak w niej wszelkiej przesady, pustej efektowności wygrywania górnych tonów; jest pełna umiaru i dyskrecji. Dobrze wprowadza w specyficzne tło i nastrój dekoracja Andrzeja Sadowskiego ze stylizowaną perspektywą miasta ponad poddaszem. Nie męczy sobą, choć jest jedyną dekoracją przez cały czas sztuki.

Janina Traczykówna stworzyła postać Anny pełną uroku i naturalności; widać w niej prawdę wewnętrznego przeżycia. Zaraz na drugim miejscu wymienić należy Bolesława Płotnickiego w roli ojca Anny. Pozostaje po nim pamięć nie jako o bohaterze sztuki, ale - żywym człowieku. Roman Kłosowski w roli Piotra jest taki, jakim być powinien. A to znaczy dużo, bowiem rola szesnastoletniego chłopca nie należy do łatwych.

W pozostałych rolach - odtwórcy ich: R. Hanin (pani Frank), K. Miecikówna (Margot), J. Paluszkiewicz (pan Van Daan), E. Krasnodębska (pani Van Daan) i S. Jaworski (Dussel) włożyli w nie tyle pracy - ile trzeba było, aby gra całego zespołu była na takim poziomie, że może otrzymać ocenę bardziej niż dobrą. Przedstawienie "Pamiętnika Anny Frank" można zaliczyć do największych, dotychczasowych osiągnięć Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji