Artykuły

Pamiętnik pisany na strychu

Miała 15 lat, kiedy musiała zginąć, lecz historia jej życia, posłannictwo, które przekazała światu są nieprze­mijające...

"PAMIĘTNIK Anny Frank" został już przetłumaczony na 19 języków i ukazał się w na­kładzie prawie 2 milionów egzemplarzy. Sztuka teatralna, którą na podstawie dzienniczka Anny na­pisało małżeństwo Francis Goodrich i Albert Hackett otrzymała wyróżnienie, a w sezonie teatralnym 1956/57 wystawiona w 20 państwach miała 2 milio­ny widzów. Towarzystwo Filmowe "Twentieth Century Fox", podjęło się sfilmowania pasjonującego pamiętnika.

Dom w Amsterdamie, gdzie Anna Frank pisała swój pamiętnik, jest w stanie odbudowy. Doprowa­dzony będzie do takiego stanu, w jakim był wtedy, kiedy ukrywała się w nim cała rodzina. Tutaj w przyszłości będą się spotykać młodzi z całego świata...

Otto Frank był bankowcem w Niemczech, kiedy Hitler doszedł do władzy. Ożenił się w 1925 r. W rok później urodziła się jego starsza cór­ka Margot, po trzech latach przyszła na świat Anna Maria, zwana po prostu Anną.

Jesienią 1933 roku, kiedy Hitler wydawał jedną antyżydowską usta­wę za drugą, zdecydował się Otto Frank na opuszczenie Niemiec, szu­kając gościny w Holandii. Tu, w Amsterdamie, otworzył małe przed­siębiorstwo. Wszyscy lubili tego serdecznego człowieka, cenili jego odwagę, podziwiali troskliwość, ja­ką otaczał swoje córeczki.

Anna nie uczyła się szczególnie. Rodzice i znajomi byli raczej zda­nia, że starsza córka jest bardziej uzdolniona. W Annie zwracało jed­nak uwagę żywe zainteresowanie się ludźmi. Była wrażliwa i uparta. "Prawdziwie trudne dziecko" - po­wiedział mi raz ojciec - "Anna bardzo dużo opowiada i lubi ładne su­knie". Życie w wielkim mieście, przeważnie wśród gromady żywych, rozgadanych koleżanek - oto co od­powiadało Annie.

Kiedy Niemcy w maju 1940 roku wkroczyli do Holandii, Frankowie znaleźli się w potrzasku. Otto Frank zrozumiał wcześniej, aniżeli wielu Żydów w Amsterdamie, że nadej­dzie moment, kiedy rodzina będzie musiała "zniknąć". Zdecydował się na kryjówkę w swoim lokalu biuro­wym, położonym wśród drzew nad jednym z kanałów Amsterdamu. W jednej z oficyn przygotowano pota­jemnie kilka nie zamieszkałych po­koi na górnym piętrze na przyjęcie rodziny Franków i van Daanów.

Z początkiem lipca Niemcy za­wezwali Margot celem deportacji. Jednak ta nie zgłosiła się. Cała ro­dzina przeniosła się natychmiast do swojej kryjówki, a wkrótce znaleźli się tutaj van Daanowie. W cztery miesiące później przyjęli jeszcze jednego mieszkańca, ukrywającego się Żyda - dentystę do swojego i tak już przepełnionego lokalu.

Było ich więc 8 osób. Każdy na­wet najmniejszy szmer, każdy pro­mień światła mógł ich zdradzić. Je­dyny kontakt ze światem stanowiło radio i cztery odważne urzędniczki Otto Franka, między nimi dwie se­kretarki, które potajemnie dostar­czały żywność, czasopisma i książki. Ponadto mieli kotkę.

W swojej kryjówce Anna spisy­wała pamiętnik, który jej darowali rodzice z okazji 13 rocznicy urodzin. Opowiadała w nim o swoim życiu w oficynie, o dyskusjach i pełnych napięcia dniach. Przede wszystkim jednak odmalowała subtelnie obraz młodzieńczego dojrzewania, bez ogródek, otwarcie przedstawiła my­śli i uczucia młodej dziewczyny, jej tęsknoty i wewnętrzną samotność. "Czuję się jak ptak, któremu przy­cięto skrzydła i który w ciemności podlatuje pod drążki własnej klat­ki", pisała po prawie 16-miesięcznym odcięciu od świata. Dwa mie­siące później zapełniła już wszyst­kie strony swego dzienniczka, cien­kiej, w płótno oprawnej książeczki i Miep, jedna z sekretarek ofiaro­wała jej zwykły szkolny zeszyt. Póź­niej Anna zapisała jeszcze zeszyt chemiczny swojej siostry.

Z pamiętnika Anny przebija za­ufanie, którym otaczała swojego mądrego ojca; wyczuwa się zmar­twienie z powodu matki, która, jak jej się zdawało, nie rozumiała swo­jej córki oraz egzaltacja z powodu pierwszego namiętnego pocałunku wymienionego z 17-letnim synem van Daanów. I wreszcie obudzenie się uroczej kobiety, która pali się do tego, aby z odwagą człowieka doro­słego, z dojrzałym samokrytycy­zmem stanąć do życia.

Notatki dzienniczka były tajem­nicą, strzeżoną szczególnie przed mrukliwym dentystą, z którym dzieliła maciupeńką sypialnię. Oj­ciec pozwolił jej przechowywać pa­miętniki w własnej teczce.

Aż do jej śmierci nigdy ich nie czytał.

4 sierpnia 1944 r. zaczęli się na­gle dobijać do drzwi: jeden niemiec­ki i czterech holenderskich poli­cjantów. Nie wiadomo jak odkryto tajemnicę oficyny. "Gdzie są wasze pieniądze i biżuteria?" - wrzesz­czeli. Pani Frank i pani van Daan posiadały jeszcze trochę złota i bi­żuterii. Szybko je odnaleziono. Kie­dy jeden z policjantów zaczął się rozglądać za opakowaniem na zdo­bycz, zauważył teczkę Otto Franka. Wysypał jej zawartość na podłogę, nie zwracając uwagi na zeszyty. Następnie wyprowadzono mieszkań­ców oficyny.

Z początkiem sierpnia - wojska alianckie zbliżały się do Holandii - Frankowie, van Daanowie i denty­sta zostali w wagonie bydlęcym przetransportowani do Oświęcimia. Tutaj oddzielono Otto Franka od żony i córek, nie pozwalając im się nawet pożegnać. Pani Frank, Mar­got i Anna znalazły się w oddziale dla kobiet, gdzie wkrótce p. Frank zmarła z wyczerpania. Anna stała się dzielnym przywód­cą małej grupki w Oświęcimiu. Od­ważyła się nawet zajść do kuchni, kiedy już nic nie było do jedzenia. Stale upominała Margot, że trzeba robić wszystko, aby tylko prze­trwać. Pewnego razu przechodziła koło nie kończącego się szeregu ży­dowskich, węgierskich dzieci, które gołe stały na lodowato-zimnym deszczu przed komorą gazową. Nie mogła pojąć okrucieństwa tego wi­doku. Nie mieścił jej się w głowie potworny postępek dorosłych wo­bec dzieci. "Spójrz no tylko na ich oczy" - szeptała Anna.

Późną jesienią wraz z siostrą zo­stała przetransportowana do obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen, koło Hanoweru. Zobaczyła ją tam koleżanka szkolna "Zmarznięta i głodna, z ogoloną głową, chuda jak szkielet, w grubej, nieforemnej odzieży obozowej". Była nieprawdo­podobnie słaba. Męczyła ją wysoka gorączka. Zmarła w pierwszych dniach marca 1945 roku, parę dni po swojej siostrze Margot. Obydwie zostały pochowane w masowym grobie.

Otto Frank przeżył Oświęcim. Z początkiem 1945 roku został uwol­niony przez Armię Radziecką, a la­tem wrócił do Amsterdamu. Jeden z przyjaciół zawiadomił go, że żona nie żyje, lecz Otto Frank miał je­szcze stale nadzieję, iż Margot i An­na wrócą. Po 6 tygodniach bezsku­tecznego czekania zrozumiał, że obie córki zginęły. I wtedy Miep, jego była sekretarka, przekazała mu pa­miętniki Anny.

Myśl, że można by pamiętnik wy­dać nie wpadła mu do głowy. Kopię przekazał swojemu staremu przyja­cielowi, który z kolei dał go do czy­tania profesorowi współczesnej hi­storii. Ku wielkiemu zdziwieniu Otto Franka, profesor napisał na temat pamiętnika artykuł, w holen­derskiej prasie. Wtedy przyjaciele zaczęli go namawiać, aby wydał pa­miętnik, jak zresztą życzyła sobie tego sama Anna. Pisała ona: "Po wojnie chcę w każdym wypadku wydać książkę "Oficyna"... Mój pa­miętnik będzie stanowił jej podsta­wę". Kiedy w końcu ojciec Anny zgodził się na publikację, dwa sza­nowne holenderskie wydawnictwa odmówiły druku. Lecz trzecie zgo­dziło się pamiętnik wydać. Sprzeda­no przeszło 150 tys. egzemplarzy książki.

Nastąpiły dalsze wydania: 250 tys. w Japonii, tyleż w Anglii, 435 tys. w Stanach Zjednoczonych. Otto Frank otrzymał niezliczone listy. Listy są tak liczne, że Otto Frank odsunął się od swoich interesów. Codziennie nadchodzą nowe i przy­pominają ukochane osoby, które na zawsze stracił. Lecz słowa, które napisała do niego kierowniczka jed­nej z największych szkół w Anglii dodają mu otuchy: "Musi panu w największym bólu sprawiać pewną radość świadomość, że życie Anny, w tym najgłębszym sensie, dopie­ro teraz się rozpoczyna".

Opracowano na podstawie wspo­mnienia Louisa Jonga w "Das Beste aus Readers Digest"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji