Beton nie dla niego
- Nie ma nic gorszego od przymusu robienia lektur i żeby wszystko było po bożemu - mówi ROBERT TALARCZYK, aktor, reżyser i dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku Białej.
Jak zdawałem do szkoły teatralnej i pojechałem na egzaminy do Krakowa, mama poszła się modlić do kościoła, żebym się nie dostał opowiada ze śmiechem Robert Talarczyk, aktor i od tego sezonu dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. - No i rzeczywiście się nie udało - dodaje. Ale to, co się nie udało w Krakowie, udało się we Wrocławiu - Talarczyk jest absolwentem tamtejszego wydziału aktorskiego. Po studiach opiekun roku Dariusz Miłkowski zaprosił go do chorzowskiego Teatru Rozrywki. Tam zaczynał od epizodu w "Kabarecie". Na tej scenie pod koniec lat 90. Talarczyk zaadaptował i reżyserował wraz z Mirosławem Ksiażkiem "Ptaśka" Williama Whartona. To był początek jego reżyserskiej ścieżki. Do listy dopisać należy trzy spektakle muzyczne: "Ballady kochanków i morderców według NickaCave'a" w Teatrze Korez, "Krzyk według Jacka Kaczmarskiego" w Teatrze Rozrywki oraz najnowszy projekt - "Korowód według Marka Grechuty" na bielskiej scenie. ..Krzyk" i "Korowód" to muzyczne prowokacje Talarczy ka - zmieniając całkowicie aranżacje wykonań obu pieśniarzy, jednych olśniewa świeżością nowych brzmień, innych drażni profanacją oryginałów.
Ale największym teatralnym sukcesem Talarczyka okazał się "Cholonek" współreżyserowany z Mirosławem Neinertem. - Książkę Janoscha wykopałem gdzieś w antykwariacie i z przyzwoitości kupiłem, bo to o Śląsku - opowiada. - Kilka lat poleżała na półce, jednak gdy ją przeczytałem, kompletnie zwariowałem na jej punkcie. To jest Śląsk, o którym chcę opowiadać. Owszem, wielbię Śląsk Kutza, ale to nie jest mój świat. Nie miałem w domu powstańców, ludzi tęsknie patrzących za Polską. Chciałbym być taki, jak bohaterowie jego filmów w zakrwawionych koszulach, ale Janosch jest mi zdecydowanie bliższy - przyznaje. Podczas gali wręczenia Złotych Masek "Cholonek" Teatru Korez otrzymał dwie statuetki, zaś specjalna nagroda trafiła w ręce Talarczyka - za kreatywność i wszechstronność w dokonaniach adaptacyjnych, reżyserskich i aktorskich.
W teatrze nienawidzi sztampy, którą pospolicie nazywa "betonem". - Nie ma nic gorszego od przymusu robienia lektur i żeby wszystko było po bożemu. Dla aktora najstraszniejsza jest myśl, że trzeba grać o 10 rano, bo przyjdzie młodzież, która najczęściej ma to gdzieś, łącznie z nauczycielami, którzy chcą mieć zaliczoną wizytę w teatrze - narzeka.
Niewątpliwą odskocznią od instytucjonalnej sceny są działania Teatru Gry i Ludzie. Tu Talarczyk wyreżyserował "Niezidentyfikowane szczątki ludzkie i prawdziwą naturę miłości" Brada Frasera, skłaniając się do dramaturgii brutalizmu, zdecydowanie odmiennej od jego wcześniejszych realizacji. -Cieszy mnie to, że mogę robić różnorodne spektakle, które sam chciałbym oglądać jako widz.
Urodzony w Katowicach, wychowany w domu rodzinnym w Brynowie. Jak podkreśla, bycie Ślązakiem jest z jednej strony niepowtarzalne, z drugiej - irytujące.
***
Robert Talarczyk jest nominowanym w Plebiscycie Gazety Wyborczej - Katowice.
Nominuje Kazimierz Kutz, senator i reżyser: - Nominacja Roberta Talarczyka wiąże się przede wszystkim z katowickim przedstawieniem "Cholonka", w którym Talarczyk jest adaptatorem tekstu, a kwestia przenoszenia literatury na deski teatru jest wyjątkowo trudna. Dodatkowo w przedstawieniu Talarczyk gra wspaniale główną rolę oraz reżyseruje całość. W Teatrze Korez udało się stworzyć spektakl, który oiganicznie przystaje do powieści Janoscha. Po wielu długich latach zapomniana książka "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" odżyła na nowo.
Na zdjęciu: scene ze spektaklu "Cholonek" w katowickim Teatrze Korez.