Artykuły

W brzasku Przedwiośnia

Burza gniewu i namiętności przewaliła się nad Żeromskim po napisaniu "Przed­wiośnia". Sędziwego i schorowa­nego pisarza odsądzono od czci i wiary. W każdym fragmencie jego powieści przerażeni krytycy burżuazyjnej Polski wietrzyli oznaki krążącego po Europie widma i komunizmu. Oto pisarz odważył się pokazać aktywną i ideową grupę komunistów pol­skich, odważył się mówić z uznaniem o rewolucji bolszewickiej, która "jest niewątpliwie wielką próbą naprawy ludzkości", choć niosła ze sobą nieznany i niespo­kojny żywioł.

Po śmierci pisarza nagonka nieco przycichła, ale powieść nie przestała szarpać sumień Polaków. Rwący po­tok wydarzeń utworu zmuszał czy­telnika do nieustannego rachunku su­mienia, wyzwalał w nim poczucie tra­gicznego niepokoju. Był to niepokój zrodzony z troski pisarza o dalsze losy wyrwanej z otchłani dziejów i na nowo niepodległej Polski. Czy ojczyzna zdoła zapewnić milionowym rzeszom schorowanych i wygłodzo­nych obywateli chleb, czy zdoła zna­leźć wyjście z krytycznej sytuacji ekonomicznej czy też zginie rozdarta przez wewnętrzne sprzeczności. Pi­sarz patriota woła w gorączkowym podnieceniu: "Polsce trzeba na gwałt wielkiej idei! Niech to będzie refor­ma rolna, stworzenie nowych prze­mysłów, jakikolwiek czyn wielki, którym ludzie mogliby oddychać jak powietrzem!"

Dziś "Przedwiośnie" jest dla nas źródłem nieocenionej wiedzy o Polsce z epoki dwudziestolecia międzywo­jennego i ma szczególnie aktualną wymowę w 50-lecie odzyskania nie­podległości, gdy z perspektywy pół­wiecza szukamy przyczyn klęski I Rzeczypospolitej.

Żywioł dramatyczny przenika całą twórczość Żeromskiego, a szczególnie "Przedwiośnie". Od­krył to Jerzy Adamski dokonując przekładu powieści na język dra­matu. Wkrótce potem, w setną rocznicę urodzin Stefana Żeromskiego, wystawił "Przedwiośnie" Teatr Powszechny w Warszawie w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Już wtedy pełen twórczej inicjatywy reżyser dostrzegł, że utwór stanowi dzieło bardzo nie­jednolite stylowo. Jak połączyć skrótową relację "Szklanych do­mów" z realistyczną, fredrowska bodaj "Nawłocią" i dyskusyjnym tokiem "Wiatru od wschodu"! Jak uchronić akt pierwszy od nadmiernej narracji?

Spektakl teatru toruńskiego opiera się także na adaptacji tekstu dokonanej przez Jerzego Adamskiego.

Hugon Moryciński starał się stworzyć jednolite widowisko teatralne sięgające do głębokich pokładów uczucia i myśli Żeromskiego. Centralnym proble­mem spektaklu staje się sprawa postępowania i ewolucji ideowej Baryki.

Udało się reżyserowi uniknąć zbędnych scenek pantomimiczinych oraz uwolnić część pierwszą od narratorów. Rolę ich przej­mują konkretne postaci spektak­lu jak np. ks. Gruzin czy Podróż­ny. Przedstawienie jest mocno stonowane i utrzymane w kar­bach umiaru artystycznego.

Dyskusyjną jest sprawa wła­ściwej interpretacji aktu pierw­szego. W przedstawieniu toruń­skim był on zbyt epicki a przez to nieciekawy. Mało pomysło­wym chwytem reżyserskim była próba ożywienia introspekcji Ce­zarego Baryki poprzez wspom­nienia uobecnionych na scenie, choć zmarłych rodziców chłopca. Muszę jednak lojalnie stwier­dzić, że ta właśnie część z tru­dem nagina się do potrzeb sceny.

Nie oznacza to, że część pierwsza pozbawiona jest ciekawych ujęć teatralnych. Subtelnie wycieniowana została w spektaklu męczeńska pielgrzymka Cezarego Baryki do Polski. Scenograf sygnalizował ją poprzez umieszczony na scenie portret cierpią­cego Chrystusa. Również pełna wymowy jest niema scena na granicy.

W części drugiej przedstawie­nie nabiera dynamiki i rozma­chu. W Nawłoci kwitnie życie towarzyskie, odbywają się zaba­wy pełne namiętnych uniesień miłosnych. W to gniazdko rozko­szy i sytości wpadają jednak od czasu do czasu ostrzeżenia wypo­wiadane przez Barykę. Dobrze się stało, że reżyser wyrzekł się karykatury w rysunku postaci zamieszkujących domek w Nawłoci. Otrzymaliśmy dzięki temu postaci z krwi i kości. Kilka cennych momentów zawiera część trzecia. Zaliczyłbym do nich efektowną scenę zebrania komunistów oraz symbolicz­ny finał spektaklu. Końcowy akord sztuki godzien jest odno­towania. Oto scena powoli zapeł­nia się grupami robotników, Wszyscy wpatrzeni przed siebie - tyłem do widowni. Na hory­zoncie pojawia się blade niebies­kie światło, jest świt. Tłum nie­ruchomieje a na jego czele stają Baryka i Lulek.

Z aktorów wyróżniłbym JANUSZA OSTROWSKIEGO w roli Cezarego Baryki. Odtworzył on nie tylko wszystkie rysy przybysza z terenów rosyjskich, ale był żywiołowy i na­miętny, brutalny i dociekliwy. Racjo­nalne uzasadnienie posiadał również jego pochód na Belweder. Baryka przyłącza się do tłumu po rozmowie z Gajowcem. Zrozumiał, jak nieskuteczne są rady urzędnika ministerialnego i postanowił stanąć na czele robotników idących do walki o swoje prawa. Ostrowski ukazał również w sposób przekonujący kolejne etapy dojrzewania, kolejne etapy ewolucji poglądów Baryki. Droga ta wiedzie od zrozumienia istotnych racji rewo­lucji proletariackiej w Rosji, do roz­czarowania rzeczywistością polską i poszukiwania właściwych sposobów naprawy tej rzeczywistości po świa­domy wybór.

Żywiołowym i soczyście polskim służącym był Jędrek MARKA BARGIEŁOWSKIEGO. Wdzięczną kreacją nieśmiałej a zalotnej panny stworzy­ła MARIA CHRUSCIELÓWNA (Ka­rolina). W roli Laury Kościenieckiej wystąpiła Tatiana Pawłowska, która potrafiła nadać tej postaci powabu i rysy zmysłowej miłości. Nieźle prezentował się również WITOLD TOKARSKI w roli odważnego adwo­kata i mądrego Towarzysza Mieczysława.

Scenografia JANUSZA ADAMA KRASSOWSKIEGO określa miejsce akcji niemal symbolicznie, za pomo­cą nielicznych rekwizytów, np. kon­spiracyjną atmosferę zebrania komu­nistów oddaje dobrze przyćmione światło jednej lampy elektrycznej. Scenografię cechowała funkcjonalność i dobra kompozycja przestrzenna. In­teresujący był zamykający sceinę od tyłu olbrzymi prospekt z widokiem na dalekie pola pokryte topniejącym śniegiem.

Nastrój niepokoju, wyczekiwania i rewolucyjnych uniesień wytwarzała sugestywna muzyka oraz pogłos do­chodzących z daleka śpiewów.

Spektakl "Przedwiośnia" stano­wi ambitne przedsięwzięcie tea­tru toruńskiego. Reżyser (zreali­zował w pełni postawione przed sobą (założenia inscenizacyjne. Można co najwyżej dyskutować nad tym, czy adaptacja Jerzego Adamskiego jest szczęśliwą. Z bólem trzeba stwierdzić, że tekst utworu pozbawiony został bardzo istotnego watka - szalonej mi­łości Wandzi Okrzyńskiej do Ce­zarego. Traci na tym warstwa psychologiczna przedstawienia . Podobnie warto byłoby się zasta­nowić, czy wkomponowane w tekst "Przedwiośnia" sceny z pro­cesu brzeskiego nie dezorientują widzów.

Stefan Żeromski: "Przedwiośnie", adaptacja: Jerzy Adamski, reżyseria: Hugon Moryciński, scenografia: Ja­nusz Adam Krassowski, opr. muz.: Grzegorz Kardaś, choreografia: Tere­sa Kujawa, premiera: listopad Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji