Artykuły

Każdy ma takiego Konia na jakiego go stać

Jak już informowała nasza Gazeta, w poniedziałek, w Teatrze Polskim wystąpi gościnnie na zaproszenie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich warszawski tea­trzyk "Koń". Warto z tej okazji zapoznać czytelników z opiniami o "Koniu" poszczególnych recenzentów. Oto co piszą:

"Program tętni polityką, płynie w nim żywa krew aktualności, widomie trawi go gorączka poszukiwań, mocno bije puls znaczeń, określających rolę i sens słów, min, gestów... "Koń"... zareprezentował wieczór który coś wydrwiwa, przed czymś ostrzega, coś postu­luje. Pod wątlutką powłoczką aluzji kryją się sprawy za­czerpnięte wprost z sedna wielkiego niepokoju... prze­mawia bezpośrednio do widowni językiem wspólnej troski. Jest to język drwiny, żartu, wykrzywionej gęby, nieprzerwanie towarzyszą mu wybuchy śmiechu, kwi­tujące liczne pointy i świetną grę pięcioosobowego zespołu, ale w drugiej części programu wykonawcy ściszają tok narracji scenicznej i robi się nagle lirycz­na, pełna niedomówień chwila, chwila rozmyślań - "włos jeży się na głowie", takie to wszystko jest weso­łe, takie wesołe, że aż smutne... Nie ma co: ten wie­czór jest wydarzeniem. Jest manifestacją żywotności, niepokoju i - wciąż jeszcze żywej - ideowej siły teatru. Agituje za rozsądkiem przeciwko bzdurze ubra­nej w togę powagi, określa z kim, a zwłaszcza - przeciw komu". (Życie Literackie - gaw.)

"Kabaret czy teatrzyk "Koń", tym razem dzieło za­wodowych aktorów na małej scenie Teatru Dramatycz­nego, jest całkowitą rewelacją sezonu. Nie tylko dlatego, że jest świetnie zrobiony od strony technicznej. W koń­cu występują tam zawodowi aktorzy, tyle tylko, że dla przyjemności. "Koń" jest przede wszystkim odkryciem jeśli chodzi o styl tego przedstawienia, o ten klawisz, który nacisnęło pięciu ochotników dobrej zabawy w teatr. Recepta jest w gruncie rzeczy bardzo prosta: bawimy się własnym kosztem i bez dewiz. Bez dewiz - to znaczy bez importowanych pomysłów i pozowania na coś, o czym się słyszało, że jest za granicą, a co nie wiadomo, jak wygląda naprawdę. A własnym kosztem - to znaczy po prostu tym wszystkim, co jest pod ręką w tym kraju, z jego absurdem, jego śmiesznością, jego wdziękiem, faktem jego istnienia. Formuła ta stała się jasna po raz pierwszy przy okazji Gombrowicza, Sandauer w swoim ostatnim eseju nadał jej intelektualny wyraz. Otóż chodzi tu o pewien typ drwiny totalnej lub totalnej kompromitacji, która spełnić się może jedynie pod warunkiem, że kompromitujący lub drwiący włączy w orbitę drwiny również i siebie samego. Twórcy - a nazwę ich tak bez względu na błahość gatunku, jaki uprawiają - a więc twórcy "Konia", aktorzy, którzy sami ułożyli tekst znakomitej konferansjerki i skomponowali pantomimiczne sceny, zastosowali ten właśnie chwyt. Śmieją się ze wszyst­kiego dookoła, ale i z siebie. Z tego, że biorą udział w groteskowym pochodzie i że mały człowieczek traci przytomność i siły waląc głowę w brzuch grubasa, który nawet nie drgnie - ten klasyczny chwyt ze slapstick-comedy okazuje się niezniszczalny. Śmieją się z małej kurki i polskiej "drogi", najbardziej zaś zdają się być zadowoleni z tego, że takie głupie i absurdalne po­mysły przychodzą im do głowy. To jest właśnie piękne w tym teatrzyku. Nie ma tu kaznodziejów, nauczycieli, moralistów. "Koń" powinien wywiesić na drzwiach tabliczkę: "Tu się nie chłoszcze". Również się nie ubo­lewa. I nie szydzi. A co się robi? Po prostu robi się zabawowy użytek, z tego, co jest i czym się jest. To bardzo dużo w kraju "Irydiona" i Andrzeja Brauna". (KTT - Nowa Kultura).

"Koń"... kontynuuje tradycje przed - październiko­wych teatrzyków studenckich, ale różni się od nich doskonałością wykonania i świetnością techniki aktor­skiej... Śmiech KONIA jest bardzo zdrowy i inteligentny". (Jan Kott - Przegląd Kulturalny).

"Koń"... zbudowany jest harmonijnie, jest wynikiem inteligentnej i świadomej swych ograniczeń roboty tea­tralnej. Przede wszystkim zaś jest teatrzykiem satyrycz­nym, który odpowiada potrzebie obecnego etapu i do potrzeb tych potrafi się dostosować. Nie służy rozwich­rzonej, intelektualnie niezdyscyplinowanej, krzykliwej krytyce, jaką jeszcze niedawno uprawiano u nas... właściwie jest nie jeden "Koń" wierzgający na scenie, lecz tyle "Koni", ilu widzów na sali. Jedne z nich bu­dzą naszą aprobatę i pozwalają optymistycznie roić o przyszłości, inne zaś budzą gorący, chciałoby się rzec, patriotyczny wprost sprzeciw i niezadowolenie. Każdy zatem ma takiego "Konia", na jakiego go stać, i tak jest dobrze, póki nie zrealizujemy społeczeństwa bezklasowego". (Andrzej Wirth - Polityka).

...Wszystko razem tworzy kapitalną zabawę. Inteli­gentną, zaprawioną ostrą satyrą. Być może ponuracy z przerażeniem zawołają: świętości nie szargać!!", będą rozdzierać szaty, ale cieszymy się, że jednak nie ponu­racy decydują i program, mógł się ukazać na scenie". (August Grodzicki - Życie Warszawy).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji