Artykuły

Z ironią o małżeństwie

- Zainspirował mnie Maciek Nowak. Powiedział mi: "Słuchaj, masz dar gadania, powinieneś zrobić stand-up". Dodał, że jeżeli - sięgając do własnych doświadczeń - powiem ludziom prawdę, ale w komiczny sposób, od razu mi uwierzą. Pomyślałem: "Czemu nie?" - mówi Szymon Majewski o swoim monologu "One mąż show".

Słynny komik, postać telewizyjna i reklamowa debiutuje jako autor i aktor, choć w dobrze znanej sobie roli męża. W monologu "One Mąż Show" z dużą dawką autoironii i ciepła zwierzy się publiczności ze słodko-gorzkich momentów swojego małżeństwa. Premiera w piątek na scenie Och-Cafe Teatr w Warszawie.

Debiutujesz w teatrze, chociaż nie jest to chyba wcale tak odległe od tego, czym zajmowałeś się do tej pory.

- Śmieję się, że nie można tego nawet tak do końca nazwać debiutem w teatrze. Gram przecież na czterech europaletach w Och-Cafe. Do tej prawdziwej sceny brakuje mi jeszcze kilkadziesiąt metrów, co jest może i dobre, bo - mając świadomość, że występuję na deskach przesiąkniętych talentem tak wybitnych aktorów jak Krystyna Janda - pewnie całkowicie bym się spiął i nic z siebie nie wykrztusił.

Czyli stres jest?

- Stres jest zawsze, bo wkładam w to dużo energii i pracy. Moja żona zauważyła, że denerwuję się przed premierą. Zapytała, jak bardzo, więc zacząłem szukać w pamięci, kiedy ostatni raz byłem tak przejęty. Przyszły mi do głowy dwa momenty: jeden to matura, a drugi - jak w dzieciństwie zdawałem do sekcji pływackiej Pałacu Młodzieży (śmiech). Gdy patrzę na to zdroworozsądkowo, myślę sobie: "Stary, opowiadasz o swojej żonie, która kochasz, o waszym związku. Czego tu się bać?". Zresztą, występowałem już jako konferansjer, prowadziłem program z publicznością na żywo. Nie mam problemu z mówieniem o sobie, jestem wręcz ulubieńcem psychoterapeutów. A mimo to mam tremę. Budzę się w nocy i zastanawiam, dlaczego właściwie zadzwoniłem z propozycją do pani Krystyny

No właśnie, dlaczego?

- Zainspirował mnie Maciek Nowak. Powiedział mi: "Słuchaj, masz dar gadania, powinieneś zrobić stand-up". Dodał, że jeżeli - sięgając do własnych doświadczeń - powiem ludziom prawdę, ale w komiczny sposób, od razu mi uwierzą. Pomyślałem: "Czemu nie?". Szczególnie że dotąd brakowało mi repertuaru satyrycznego. Wcześniej mój producent Rinke Rooyens przekonywał mnie do zrobienia "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus". Tylko po co brać się za czyjś tekst, skoro mogę opowiedzieć o własnym małżeństwie? Życie bywa przecież szalenie anegdotyczne. Punktem wyjścia "One Mąż Show" są moje felietony ze "Zwierciadła". Właśnie o nas, o naszym związku. Często czytelnicy podchodzili do mnie i mówili, że mają tak samo. Uświadomiłem sobie wtedy, że chociaż różnimy się charakterami, nasze problemy, to znaczy moje i Magdy, dotyczą wielu par. Wiele par przeżywa kryzysy, ma remonty na głowie Może warto spojrzeć na to z przymrużeniem oka?

To będą szczere zwierzenia faceta z ponad 20-letnim stażem małżeńskim czy raczej karykatura współczesnych związków i ich problemów?

- Mam poczucie, że nie ma nic bardziej autentycznego niż facet opowiadający ironicznie o swoim życiu, o pierdołowatych momentach egzystencji, o głupich nieporozumieniach. Pamiętam, jak byliśmy małżeństwem z miesięcznym stażem i zbierały się nam w zlewie brudne talerze. Zwalaliśmy na siebie nawzajem, kto powinien się tym zająć. Po dwóch dniach wstawiłem wreszcie naczynia do wanny i zalałem płynem. Wanna zrobiła się tłusta i można było się w niej zabić (śmiech). Opowiadam o żonie poprzez ironię, która jest moją bronią, gdy czuję się zupełnie bezsilny wobec jej zachowań i humorów. Zresztą, ona pewnie powiedziałaby to samo. Nasze wspólne życie wygląda tak, że trzy razy dziennie mamy siebie dosyć, ale sześć razy siebie potrzebujemy. Jakbym miał namalować plakat do "One Mąż Show", pokazałbym dwoje ludzi w łódce, którzy wiosłują, ale każde w innym kierunku, a mimo to płyną naprzód z nurtem rzeki. Felieton to suchy tekst, natomiast taka podszyta szyderą małżeńska relacja ze sceny dostaje ciepła, uśmiechu, energii. Oczywiście nigdy w życiu nie pozwoliłbym sobie na zrobienie takiego stand-upu z zemsty o kobiecie, z którą właśnie się rozstałem. Myślę sobie, że mam prawo do krytycznego podejścia tylko dlatego, że jesteśmy z Magdą razem i ją bardzo kocham.

Żartujesz także z siebie?

- Oczywiście. Przywołuję chociażby autentyczną scenę z porodu rodzinnego: tu żona rodzi, a ja zagaduję lekarza, czy nie mógłbym skonsultować swoich wyników badań (śmiech). Gdy darłem łacha z polityków czy celebrytów, zawsze wyznawałem zasadę, że skoro jadę po wszystkich, jadę też po sobie. Nie ma sensu traktować ludzi z pozycji mistrza świata. Jak pokażesz swoją domyślną bezsilność i niedoskonałość, burzysz dystans i wybaczą ci nawet ostrzejszą satyrę. Ten monolog to zbiór obrazków z naszego życia. Przywołuję różne okresy Jesteśmy w końcu takim związkiem transformacji. Znamy się od 25 lat. Żartowałem, że prezydent Obama powinien wpaść na premierę. Zresztą, o jego wizytę też się trochę z żoną posprzeczaliśmy. Trudno się do tego nie odnieść. Mam nadzieję, że "One Mąż Show" będzie żył swoim życiem, że widzowie nie będą mieli poczucia, że klepię wyuczony tekst, tylko odnoszę się do tu i teraz. Można by to w ogóle zrobić w odcinkach.

Taki małżeński serial w teatrze?

- Teatronowela, w której ludzie pierwszy raz od lat doświadczą mojego humoru całkiem sauté. Humoru specyficznego, abstrakcyjnego. Bez telewizyjnej oprawy, bez tych wszystkich lwów i konfetti. To będzie kontakt z publicznością, jaki najbardziej lubię: bliski, kameralny, dosłownie kawiarniany. Wychodzę na scenę we własnych ciuchach. Otwieram się na ludzi. Jestem tylko dla nich, chcę ich bawić. Dlatego cieszę się, że gram w Och-Cafe, a nie na dużej scenie.

Podobno wybrałeś Och-Teatr nieprzypadkowo. Wracasz do źródeł?

- Z przystanku autobusu 157 jeździłem najpierw do szkoły, która była dla mnie pasmem nieszczęść, a potem na randki z moją przyszłą żoną. To właśnie w kinie Ochota byłem pierwszy raz na "Orkiestrze klubu samotnych serc sierżanta Pieprza" z magnetofonem MK-232, żeby nagrać piosenkę Aerosmith. Tu pierwszy raz widziałem braci Kaczyńskich w słynnym filmie i byłem świadkiem bijatyki na "Wejściu smoka", bo kasjerka sprzedała bilety na to samo miejsce dwóm facetom. Tam robiłem prześwietlenie klatki piersiowej na komisję wojskową, niedaleko stąd jest mieszkanie mojej mamy. Więc zdecydowanie nie jest to miejsce przypadkowe. Gdy tylko pojawił się pomysł na "One Mąż Show", od razu pomyślałem, żeby zrobić to właśnie tutaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji