Artykuły

Roman Pawłowski: Czekam na ministrę kultury

Bogdan Zdrojewski, minister kultury w obu rządach premiera Donalda Tuska, wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego i jedzie do Brukseli. Kto go zastąpi? Jakie powinien mieć cechy, doświadczenie i poglądy, aby skutecznie zaopiekować się polską kulturą? - pyta Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Od wyborów parlamentarnych z 2011 r. powtarzam z uporem feministy, że ministrem kultury powinna zostać kobieta. I nie chodzi tu o stereotypowe wyobrażenie kobiety jako kogoś, kto zajmuje się mniej istotnymi sprawami, takimi jak ogrodnictwo czy właśnie kultura. Przeciwnie - ta dziedzina jest dzisiaj niezwykle ważna, jeśli w ogóle nie najważniejsza. Bo to właśnie kultura nas wyróżnia w rzeczywistości globalnego rynku, opanowanej przez ponadnarodowe korporacje.

Od kultury zależy, czy zachowamy tożsamość, czy też zmienimy się w liczby w excelowych tabelkach speców od marketingu. Kultura jest wreszcie przestrzenią emancypacji - jest w niej miejsce na głosy, które z trudem przebijają się w debacie publicznej i życiu społecznym, w tym przede wszystkim na głosy kobiet.

Kultura to zbyt poważne zadanie, aby powierzać je facetom. Ich wieczne dążenie do rywalizacji, skłonność do budowania hierarchii i przesadne skupienie na sobie rozmijają się ze współczesną kulturą, która jest antyhierarchiczna, demokratyczna, oparta na negocjacji i poziomych strukturach. To nie przypadek, że kobiety najlepiej sprawdzają się w rolach menedżerów zarządzających instytucjami i projektami kulturalnymi. Są nastawione na współpracę, a nie rywalizację, charakteryzuje je zdolność kompromisu i umiejętność negocjacji, a ich empatia gwarantuje, że każdy może się poczuć równoprawnym uczestnikiem organizowanego przez nie wydarzenia. Autorytarne, "męskie" metody zarządzania zniszczyły w Polsce niejeden teatr i niejedno muzeum.

Nie znam ani jednej instytucji kultury, którą do ruiny doprowadziłaby kobieta, znam natomiast przykłady takich, które kobiety odbudowały po facetach.

Nominacja dla polityczki, menedżerki lub artystki na stanowisko ministry kultury byłaby tylko potwierdzeniem faktycznej dominacji kobiet w tej dziedzinie. Kobiety już rządzą w kulturze, i to nie tylko w instytucjach, także na poziomie rodzin i związków. To kobiety najczęściej decydują o wyjściu do kina, teatru czy filharmonii, czytają więcej książek i oglądają więcej spektakli teatralnych od mężczyzn. Jak to ujął pewien norweski polityk, są ministrami kultury swoich rodzin.

Dlaczego jednej z nich nie powierzyć całego ministerstwa? Jestem przekonany, że kobieta na stanowisku ministra kultury rozsądniej wydawałaby pieniądze, zadbałaby o demokratyczny dostęp do kultury, pomyślałaby o opiece socjalnej dla twórców i broniłaby wolności twórczej.

Powtórzę więc apel sprzed trzech lat: po 1989 r. Ministerstwem Kultury dwa razy kierowały kobiety - Izabella Cywińska i Joanna Wnuk-Nazarowa.

Najwyższy czas na trzecią ministrę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji