Polityka z erotyką
Żeby poznać ten spektakl w całości, powiązać ze sobą wszystkie nitki intrygi, zrozumieć w pełni motywacje bohaterów - trzeba zobaczyć go ponoć 6 razy. Jeśli zaś któryś z widzów dokona tej sztuki - teatr zobowiązuje się wpuścić go na siódme przedstawienie gratis.
Mowa oczywiście o głośnej już w Warszawie "Tamarze", sztuce symultanicznej, której akcja rozgrywa się równocześnie w kilkunastu miejscach. Wykorzystano dla potrzeb przedstawienia niemal całe wnętrze teatru STUDIO wraz z pomieszczeniami galerii, korytarze, foyer, schody - rezygnując jedynie ze sceny i widowni. Aby ułatwić ruch widzów, którzy cały czas, ponad trzy godziny, mają podążać za wybranymi aktorami, i stworzyć odpowiedni ciąg komunikacyjny, przebito grubą ścianę.
Rzecz dzieje się w 1927 roku, w bajecznej willi Gabriela d'Annuncio, włoskiego pisarza-dekadenta, którego niektóre pisma wykorzystał Mussolini. Stosunek d'Annuncia do faszystów jest dwuznaczny - i stąd Duce chce mieć wpływowego pisarza pod kontrolą. Właściwie znajduje się on w luksusowym areszcie domowym. Ale polityka, w którą bardziej lub mniej uwikłani są wszyscy bohaterowie, a także - w pewnym sensie - zostają do niej wciągnięci widzowie, jest tylko jedną z warstw sztuki. Chyba jeszcze ważniejsza w "Tamarze" okazuje się erotyka i to w ujęciu jakby wzorowanym na powieściach samego d'Annuncia. Inne skojarzenie, które natychmiast się nasuwa - to świat ze sztuk Witkacego. Perwersyjni artyści, jak sam d'Annu.ncio czy de Spiga, albo demoniczne kobiety to bohaterowie, którzy z łatwością znaleźliby wspólny język z postaciami Witkiewicza. Są tak samo skonstruowani: poczucie misji łączy się u mężczyzn ze słabością charakteru, z jakimś ukrytym kompleksem. Zaś kobiety, choć bywają silniejsze od mężczyzn, spalają się w miłosnych pożądaniach. Dodajmy jeszcze klimat orgii (albo kabaretu) czy narkotyki. Jeśli więc Marek Walczewski, świetny odtwórca roli d'Annuncia powiada, że gra go jakbygrał starego Leona z "Matki", to trafia samo sedno.
Wszechobecne tło w sztuce stanowi cyrkowy i demoniczny, jak ze "Zmierzchu bogów" Viscontiego faszyzm. Na tym tle rozgrywa się główny wątek erotyczny: stary już d'Annuncio, słynny przez lata zdobywca najwspanialszych kobiet epoki, próbuje uwieść Tamarę de Łempicką, polską ekscentryczną malarkę, która przyjechała namalować portret pisarza. Jak skończy się ta próba starego donżuana, zobaczcie Państwo sami. Prawie wszyscy, którzy mówią lub piszą o przedstawieniu w STUDIO, zwracają uwagę na rozmaite zewnętrzne konteksty tego wydarzenia. A więc na olbrzymie koszty przedsięwzięcia (700 mln zł), które pokryli sponsorzy. Nie jest to co prawda pierwszy w Polsce przypadek sfinansowania przez ludzi biznesu dzieła teatralnego, ale na pewno pierwszy na tak ogromną skalę. W ramach przedstawienia podawana jest elegancka kolacja z hotelu "Holiday Inn", widzowie witani są szampanem, a żegnani kawą z ciasteczkami. Cena biletu, a dokładniej imiennego paszportu dającego prawo do przebywania w willi d'Annuncia wynosi 120 tys. zł (mówi się w kuluarach teatru, że ma wzrosnąć) i obejmuje ponoć prawie wyłącznie koszty przyjemności kulinarnych. Wrażeń artystycznych teatr dostarcza za darmo, czyli za pieniądze sponsorów. Oto dzisiejsza hierarchia wartości.
Trudno się dziwić, że "Tamara" stała się już sensacją nie tylko artystyczną. Lecz przedstawienie ma przecież również swoje wdzięki i walory teatralne: znakomicie utrafione w styl epoki dekoracje, sprawną reżyserię, kilka świetnych kreacji aktorskich. Może przy okazji nasunąć widzom, którzy biegają po zakamarkach STUDIO zaniepokojeni, że nie wiedzą, jak toczą się inne - prócz wybranego - wątki, kilka ważnych dla zrozumienia nowoczesnego teatru: refleksji. Pierwsza, że można odbierać dzieła teatralne, nie tylko jako fabularny ciąg wydarzeń, ale także poprzez pewien klimat, w sposób zmysłowy. Ten zaś przenika całość spektaklu i niezależnie czy obserwujemy Marka Walczewskiego, znakomitego w swych dialogach z Małgorzatą Niemirską, czy podążamy śladem Karola Strassburgera, grającego tajemniczego szofera Mario, czy interesuje nas tytułowa bohaterka (Dorota Kamińska), zawsze możemy pochwycić coś z dusznej aury dekadenckiego życia w II Vittoriale degli Italiani, jak nazywał swą willę pyszny d`Annuncio. Druga zaś, że w przedstawieniu tym jesteśmy nie tylko widzami, ale po części aktorami, bowiem bierzemy w swoisty sposób udział w akcji. To może być powód do większej satysfakcji aniżeli radość z ułożenia łamigłówki ze wszystkich wątków sztuki.
"Tamarze", przedstawieniu jakiego jeszcze nie było, zamierzamy poświęcić znacznie więcej miejsca w najbliższym wydaniu "Kultury i Życia". Może do tej pory uda się nam zrekonstruować całość sztuki?.....