Artykuły

Tragedia oczami dziecka

- Przed teatrem zawsze się broniłam, uciekałam. Kiedy zadzwoniła do mnie pani Krystyna Janda z propozycją realizacji "Medei",która jest tak eksperymentalnym projektem, zgodziłam się, bo lubię eksperymenty - mówi DOROTA KĘDZIERZAWSKA o debiucie w teatrze i pracy z małymi aktorami

Rz: Bohaterami pani filmów były wielokrotnie dzieci, ale czy to pani zaproponowała Krystynie Jandzie wersję "Medei" autorstwa Kate Mulvany i Anne-Louise Sarks?

Dorota Kędzierzawska: Przed teatrem zawsze się broniłam, uciekałam. Kiedy zadzwoniła do mnie pani Krystyna Janda z propozycją realizacji "Medei",która jest tak eksperymentalnym projektem, zgodziłam się, bo lubię eksperymenty. Dwie główne role, synów Medei i Jazona, gra dwóch chłopców. To z ich perspektywy jest opowiedziana historia. W prapremierowym australijskim spektaklu młodzi aktorzy mają 11 i 12 lat. W naszym są jeszcze młodsi - mają od sześciu do dziewięciu lat i ani razu nie schodzą ze sceny. Cały ciężar spektaklu dla dorosłych spoczywa więc na dzieciakach.

Pani doświadczenia filmowe w pokazywaniu dzieci w momentach opresji pomagają pracować z nimi w teatrze?

- Praca w teatrze jest zupełnie inna niż na planie filmowym. To zadanie dla długodystansowców, bo trzeba przykuć uwagę widzów na ponad godzinę, i to nie podczas jednego wieczoru. Tymczasem granie przed kamerą trwa chwilę, najwyżej kilka minut. Moje zadanie polega na tym, żeby nauczyć młodych aktorów podstawowych zadań, ale dać im jednocześnie wolność. Jeśli ich ograniczę, stracimy efekt naturalności i świeżości. Z drugiej strony zbyt wiele swobody może zniszczyć dramaturgię i rozbić spektakl.

Nie brakuje rodziców, którzy myśleli o karierze dzieci. Jak pani dokonała selekcji, żeby uniknąć młodych gwiazdorów?

- Widzę w sekundę, czy dziecko gwiazdorzy. Trudno się z nim porozumieć i nawiązać szczerą relację. Dziecku zależy wtedy, żeby zaistnieć, a nie żeby mieć frajdę z gry, bycia w innym świecie i kontaktu z dorosłymi. Zadanie, jakie postawiliśmy przed dziećmi, jest karkołomne, muszą nauczyć się tekstu, który nie jest wierszykiem na akademię, no i pracować. Przyjść wieczorem do teatru i zachować dyscyplinę, bo od nich zależy powodzenie spektaklu.

Drastyczność tematu dociera do dziecka w czasie gry?

- Wiele zależy od rodziców, którzy jako pierwsi czytają scenariusz. Ja staram się dzieci chronić przed tym, co przeżywają ich bohaterowie. Kiedy dzieci pytają, co się dzieje, tłumaczę, ale nie wszystko i nie do końca. Nie muszą wiedzieć, że matka zabija swoje dzieci, jak i dlaczego. W naszej "Medei" przyjmują do wiadomości, że na końcu zasypiają. Bardzo pomaga dziecięca psychika, która wypiera negatywne przemyślenia lub też przesuwa je w zmienionej postaci w sferę zabawy.

Czasami brutalnej.

- Tak, ale pozwalającej uwolnić się od lęków.

Aż się prosi, żeby problemy antycznej bohaterki połączyć z tym, co odnotowują tabloidy na temat matek mordujących swoje dzieci.

- Dawno temu nakręciłam film "Nic", w którym matka zabija swoje dziecko. Tak jak wtedy i tym razem zależy mi, żeby temat nie zszedł do poziomu tabloidów, bo życie jest bardziej złożone. Czasami człowiek nie może sobie sam ze sobą poradzić. Robi pewne rzeczy ze słabości i bezradności. Każdy przypadek jest osobny. Nie chcę nikogo usprawiedliwiać, ale żeby osądzać, trzeba poznać. A my nauczyliśmy się po prostu osądzać. I to szybko, natychmiast. Dostajemy informację i wszyscy reagują oburzeniem. A nie wiemy, jak było.

Ojciec, współczesny odpowiednik Jazona, pozostaje w cieniu -tymczasem miewa romanse, zdradza, porzuca rodzinę.

- I to wywołuje w kobiecie poczucie potwornej samotności, ma wrażenie, że zdradził ją nie tylko bliski człowiek, ale cały świat. Postanawia chronić dzieci przed złem w najstraszliwszy ze sposobów. To drastyczny wariant decyzji, by nie mieć dzieci, bo świat jest okrutny.

Obsadziła pani w roli Medei Magdę Boczarskę, specjalistkę od trudnych spraw, kobiet działających często na oślep.

- Magda jest niebywałą aktorką. Ma niezwykłą energię i pasję, jest moim przewodnikiem po teatralnych "zakamarkach". Miała wyjątkowo trudne zadanie, bo na scenie pojawia się na krótko. W pewnym sensie współreżyserowała spektakl, bo zaproponowała taki zabieg, który sprawił, że jej postać nie jest koturnowa, tylko ludzka, mamy szansę dotknąć tej postaci, zbliżyć się do niej.

Skąd u pani zainteresowanie dzieciństwem i starością?

- Pocieszam się, że średnia wieku moich bohaterów to 45 lat. Ale tak poważnie - - pracy z dziećmi przyglądałam się już u mojej mamy na planie filmowym. Byłam bardzo nieśmiała i tak mi pozostało, choć się z tym kryję. Kiedy więc zaczęłam przygodę z filmem, praca z dziećmi pozwalała mi być sobą i nie bać się, że ktoś silniejszy, wbrew mojej woli, wpłynie na kształt filmu. Ale też dzieci same w sobie, ich psychika, mnie fascynują. Dziecięcy świat jest szlachetnie prosty. Przez jego pryzmat można pokazać nie tylko dziecko, ale człowieka w ogóle. Nas, dorosłych, którzy mieli czas, by nauczyć się udawać i kamuflować.

Ideałem jest pani dokument o Danucie Szaflarskiej, który rozpoczyna się opowieścią o szczęśliwej dziewczynce. Potem przychodzi śmierć ojca i brata, wojna, powstanie warszawskie.

- Pani Danuta pokazała, że człowiekowi przytrafia się wiele sytuacji, które robią wrażenie pułapek ostatecznych. Tymczasem można się podnieść i żyć szczęśliwie długie lata. Jej pomogła w tym wielka fascynacja aktorstwem. Trzeba mieć poza codziennością inny świat i wiedzieć, po co się żyje. Nie można ciągle patrzeć na swoje kolano i zastanawiać się, co też nam tam strzyka. Trzeba się zebrać i żyć.

***

Dorota Kędzierzawska, reżyserka

Ur. w 1957 r., jej dorobek filmowy liczy 12 tytułów (w większości była też autorką scenariuszy), ale niemal każdy zdobył kilka lub kilkanaście nagród. Tak było z opowieściami, których bohaterami są dzieci ("Wrony", "Jestem", "Jutro będzie lepiej"), dramatem "Nic", opowieścią o starości "Pora umierać", dokumentem o Danucie Szaflarskiej "Inny świat". "Medeą" reżyserka debiutuje na scenie. Premiera w czwartek w stołecznym Teatrze Polonia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji