Artykuły

Sprawy naszej współczesności

"Cytatologia" nie jest już dziś w modzie. Tym razem jednak zacznę od zacytowania i to... siebie samego. Rok temu relacjonując w "Życiu" na podstawie rozmów z marynarzami zatrzymanego na Taiwanie statku "Gottwald" dzieje ich niewoli u czangkaiszekowców, pisałem:

"Dla polskich marynarzy był to wielki egzamin życiowy. Różni różnie go zdawali. Jedni na celująco, inni tylko na dostate­cznie. Były imponujące dowody niezłom­nego hartu i siły woli. Były chwile sła­bości, wahań, załamań. Te ostatnie koń­czyły się czasem tragicznie, jak w wy­padku tego marynarza, który w depresji powiesił się na pasku od spodni... Roze­grał się tam niejeden ciężki dramat. Z pe­wnością też nie każdy miał dane na bo­hatera - to są sprawy ludzkie, które w każdym pojedynczym wypadku należałoby dobrze rozważyć i wymierzyć, aby je móc właściwie ocenić... Najważniejszy jest jed­nak końcowy wynik: ostateczne wytrwa­nie i powrót, wierność polskiej banderze, wierność Polsce, wierność własnej uczci­wości i godności ludzkiej".

Autor "Samotności" Maciej Słom­czyński wysnuł z rozmów z "gottwaldowcami" podobne wnioski i napisał sztukę, w której wierność Polsce, narażona na bardzo ciężkie próby i doświadczenia odzywa się mocnym i pięknie brzmiącym tonem naczelnym. Zresztą sztuka wykracza daleko poza sprawę niewoli taiwańskiej. Ta spra­wa - mimo że znaleźć tu można wiele autentycznych faktów i sytua­cji - jest tylko tematycznym pretek­stem. "Samotność" nie jest bynaj­mniej jakąś reportażową opowieścią sceniczną z patriotycznym morałem. Tego autor nam zaoszczędził i wszy­stkim, których obawa przed tym - a wiadomo obawa taka nie jest po­zbawiona podstaw - odstręczałaby od zobaczenia tej sztuki, trzeba po­wiedzieć, żeby byli pod tym wzglę­dem spokojni.

Wierność Polsce, "czerwonej Polsce" - jak to się mówi w sztuce - jest tu sprawą zawiłą i skompliko­waną a zarazem bardzo ludzką. Spla­tają się w niej nakazy sumienia i poczucie obowiązku z tęsknotą do bliskich - żony, matki, dzieci, dziew­czyny. Czy po prostu z tęsknotą "tyl­ko" do swego kraju. Jeden z uwię­zionych marynarzy, Piotr nie ma w Polsce nikogo, a jednak tęskni i nie zdradza. Wraca do "czerwonej Polski" w której nie spotkało go nic dobre­go. Był synem zawodowego oficera, walczył w AK, siedział niewinnie dwa lata w więzieniu. Wystarczy. Wiemy jakie to wszystko nie tak dawno mu­siało za sobą pociągać konsekwen­cje. Ten człowiek - jak to się mó­wiło - z "obciążeniami" okazał się bardziej prawym, wierniejszym oj­czyźnie Polakiem niż niejeden krzyk­liwy a drętwy "etatowy" mówca z zebrań i masówek, który przy pierw­szej okazji powiększył szeregi zdraj­ców. (To zresztą autentyczny ele­ment z dziejów taiwańskiej niewoli polskich marynarzy).

Piotrowi działa się w Polsce krzy­wda i nie tylko jemu. Sztuka Słomczyńskiego stara się równocześnie być rozrachunkiem z przezwyciężo­ną czy też raczej przezwyciężaną je­szcze przeszłością. "Samotność" powstała już po dyskusjach ostatnich miesięcy. Prawdy odsłonięte w tych dyskusjach autor pokazuje w losach - dawnych i obecnych - grupy lu­dzi zamkniętych na Taiwanie. Losy te rzutują w jakiś sposób na całe społeczeństwo polskie i na partię w tym trudnym i ciężkim, pełnym błę­dów i krzywd okresie, kiedy to - jak ktoś mówi w sztuce - chciano z narodu polskiego zrobić 25 milio­nów powtarzających martwe formułki "kataryniarzy"; kiedy - również słowa wzięte ze sztuki - ludzie mó­wili to czego nie myśleli, a myśleli czego nie mówili. Słomczyński doty­ka tych spraw w sposób czasem bar­dzo bolesny i gorzki ale równocześnie przekonywająco stawia kwestię na­prawy, kwestię zaufania do partii. Stawia w sposób jasny i ostry. Jeden z marynarzy, dobry i wierny członek partii mówi mniej więcej tak: Nie ma już powrotu do dawnych krzywi i wypaczeń. Gdyby powrót taki na­stąpił, naród odwróciłby się od par­tii. A czymże byłaby partia bez na­rodu?

Dokonując tego rozrachunku z przeszło­ścią Słomczyński naszpikował swą sztukę sprawami bardzo różnej jakości i różnego kalibru. Jest tu wszystko co chcecie i to pokazane na jednym stopniu hierarchii ważności: ogonki, łapówki, źle wykańczane mieszkania, alkoholizm, porzucanie starych żon, donosicielstwo, brudy partyjne, protekcyjność, załamania ideologiczne, rozczarowania, krzywdy ludzkie, sumienie - i dziesięć jeszcze innych spraw. I wszyst­ko jednakowo ważne! Robi to chwilami wrażenie jakby notatnika, w którym bez­ładnie utrwalono najróżniejsze głosy i skargi z zebrań i narad, jakich tyle było u nas w ostatnich czasach. Tym bardziej, że autor głosy te podaje bardzo często w formie suchych stwierdzeń, które - według brechtowskich wzorów - aktorzy wy­powiadają wprost do widzów. W gruncie rzeczy trąci to deklaratywnością, tylko że inną niż w naszych sztukach współcze­snych z niedalekiej przeszłości.

Byłoby jednak krzywdzącą nie­prawdą podciąganie całej "Samotno­ści" pod strychulec deklaratywności. W tym co się mówi w tej sztuce są też mocne i świeże sformułowania i ujęcia poetyckie. Jest tu też nie tylko mówienie o różnych sprawach i problemach, ale i pokazanie ich w dziejach ludzi. Przede wszystkim w dziejach Piotra, dla którego nowa Polska była macochą, a który jednak widział w niej swą matkę. One ukła­dają się w główną oś sztuki. Być może nie tylko z zamierzenia autor­skiego, ale także dlatego, że Piotra gra Jan Świderski, stwarzając najdojrzalszą aktorsko postać wśród mary­narzy, przez co zwraca ona na siebie główną uwagę.

Drugi ważny wątek sztuki stanowi histo­ria sekretarza partyjnego Majewskiego, który zdradza i podpisuje prośbę o azyl. Majewskiego gra JANUSZ PALUSZKIEWICZ również prawdziwie i wyraziście. Tylko poprawnie natomiast ukazuje postać przełamującego się wewnętrznie, dobrego komunisty Adamczaka BOHDAN EJMONT. Jest jeszcze wątek młodego Karolaka, któ­ry tęskni za swą dziewczyną, po pijane­mu ulega podstępowi czangkaiszekowców i podpisuje prośbę o azyl, a potem wiesza się. Gra go z talentem WIESŁAW GOŁAS. Są jeszcze inni marynarze, z których część autor potrafił zindywidualizować: stary Malotka (BRONISŁAW DARDZIŃSKI), ka­pitan (JERZY PICHELSKI), telegrafista (MIECZYSŁAW STOOR), kucharz (KAZIMIERZ CHRZANOWSKI) i in.

Wszystkie te wątki snują się w dwóch planach - teraźniejszości i przeszłości. Pla­ny te zachodzą na siebie i tworzą razem jeden ciąg całości. Kiedy marynarze są badani w śledztwie, kiedy tańczą po pijanemu, kiedy śpią i śnią ukazują im się postacie najbliższych ludzi pozostających w ojczyźnie, nasuwają się wspomnienia. Przypomina to trochę technikę filmową, a trochę Wyspiańskiego, który w "Wese­lu" pokazywał na scenie "co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach". U Słomczyńskiego jest to miejscami zbyt natrętne i artystycznie naiwne. Czasem są to po prostu nawroty akcji, a czasem zwi­dzenia i marzenia. Występują w nich kon­kretne postaci żon, narzeczonych, córek (grają je WANDA ŁUCZYCKA, ELŻBIE­TA OSTERWIANKA, IRENA LASKOW­SKA, TERESA SZMIGIELÓWNA). Jest też jedna postać w pewnym stopniu symboli­czna - Katarzyna mająca wyrażać cały czar ojczystego kraju, rodzinnych stron. Ale i ona jest konkretną dziewczyną. Gra ją HALINA MIKOŁAJSKA i swym uro­kiem i delikatną czułością w pełni moty­wuje tęsknotę Piotra.

Można by "Samotności" wytknąć niejedną łatwiznę w poszczególnych scenach. Można by sarkać na wyraź­ny brak zwartej konstrukcji arty­stycznej w sztuce. Ale nie zmieni to faktu, że jako całość wywiera ona duże wrażenie, a w wielu scenach jest głęboko poruszająca. Uderza w sprawy naszej współczesności jak ża­dna inna sztuka polska lat ostatnich.

Inscenizacja Lidii Zamkow, sceno­grafia Andrzeja Sadowskiego dostoso­wały się do charakteru sztuki, dale­kiej od kopiowania autentycznej rzeczywistości. Nadużywano jednak w tym chwytów ekspresjonistycznych, zwłaszcza gry reflektorów i czarno-białych świateł, w których równie infernalny nastrój miał ogo­nek przed piekarnią z kolorowym neonem jak pijacki taniec po schillerowsku zrytmizowany i skompono­wany w obraz. Niepotrzebnie też ak­torzy - poza nielicznymi wyjątkami - mówili tekst z pełnym przejęcia namaszczeniem. Prostota i powścią­gliwość byłyby tu znacznie bardziej na miejscu zarówno w sposobie mó­wienia jak i w wielu efektach insce­nizacyjnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji