Artykuły

Świetne piosenki bez przedstawienia

"Małe miasteczka" w reż. Zbigniewa Szczapińskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Ocenia Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej-Łódź.

Z przyjemnością donoszę, że przy ul. Legionów można spędzić miły wieczór - nie rozrechotany za wszelką cenę, lecz dowcipnie inteligentny. Siedząc w foyer i słuchając kabaretowych piosenek duetu Janusz Słowikowski - Piotr Hertel, które przenoszą w miniony świat powojennej Łodzi.

Wokół panuje umowny PRL. Z propagandowych plakatów straszą traktorzyści i "dezerterzy z frontu walki o pokój". Damy noszą sukienki z podwyższonym stanem, dżentelmeni - bikiniarskie gajery i koszule z kołnierzykami a la Jul Słowacki. Mimo że eklektyczna oprawa plastyczna Magdaleny Gajewskiej (dekoracje) i Aleksandry Walczak-Chrapowickiej (kostiumy) łączy elementy z różnych czasów - zabawa jest przednia. Lepiej nie opierać się o stoły: łokcie przylepią się do cerat. W strasznych wazonikach sterczą jeszcze gorsze goździki (po spektaklu aktorzy dostają po czerwonym goździku). A na premierze kucharki w czepkach rozdawały z aluminiowych garów gotowaną kiełbasę parówkową!

Z boku estrady dyskretnie swinguje kwintet. Aktorzy śpiewają stylowe ballady rozgrywające się na Bałutach czy Widzewie. I śpiewają naprawdę dobrze. Widać, że zwłaszcza panów - Pawła Audykowskiego, Tomasza Piątkowskiego i Jana Wojciecha Poradowskiego - rzeczywiście bawi konwencja literackiego kabaretu. Ich "Razowych Nożowników" po prostu trzeba zobaczyć.

Piąty program Sceny Kabaretowej "Małe miasteczka" ma tylko trzy ciemne plamki. Pierwsza to Zbigniew Szczapiński, który najwyraźniej gra tam Grażynę Torbicką. Czasem nawet coś powie albo coś zaśpiewa, ale przede wszystkim tkwi przy stoliku na scenie i już. Bywa, że wyczerpanemu reżyserowi - aktorowi nie wystarcza sił na zagospodarowanie własnej osoby. Tu jednak rzecz inscenizuje się sama dzięki choreografii Artura Dobrzańskiego...

Drugiej usterce na imię Ewa Tucholska. Wykonuje ona między innymi hiszpańską "etiudę z kwiatem". Za kwiat robi sztuczna róża. Po prostu nie sposób docenić starań aktorki, by do ust korali i karminu róży sztucznej dobrać purpurę biustonosza, który wyłazi jej spod stanika czarnej sukienki z wszystkich stron. Nie da się znieść jej niezdejmowalnego uśmiechu, sztucznego jak ta róża. To nie jest już kwestia zdroworozsądkowego dystansu do roli. Tucholska chyba uwierzyła, że jest Hiszpanką.

Ale najpoważniejszym mankamentem tego przedstawienia jest... brak przedstawienia. Są świetne piosenki, kapitalna oprawa plastyczna, nietuzinkowe postacie. Tylko nie ma opowieści. Nie istnieją powody, dla których kolejni bohaterowie zjawiają się na scenie. Brak początku, środka i końca.

Piosenki można by pokazać w jakiejkolwiek innej kolejności - nic by im to nie zaszkodziło. Bo - poza etiudą hiszpańską - są świetne. I świetnie, że je przypomniano.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji