Dziesięć lat temu za Wisłą
Józefa Kuśmierka znaliśmy dotychczas jako śmiałego reportażystę, którego dwie pierwsze książki reportażowych doświadczeń - "Uwaga, człowiek!" i "Opowiadania reportera" - wyróżniły się ostrością widzenia i dramatyczną formą narracji i odsłoniły w Kuśmierku wroga wszelkiego polerowania wycinków szorstkiej rzeczywistości. Z tym większym zainteresowaniem powitaliśmy zwrócenie się młodego autora ku większym formom artystycznym, ku pracy dla teatru "Sprawa jednego konia" z aktualnego reportażu przekształciła się w utwór teatralny, po czym powstała sztuka o zakroju historycznym - "Rok 1944" - próba ukazania na scenie pierwszych miesięcy, dni nieledwie rewolucyjnej władzy i niezwykłych trudności, z jakimi się wówczas od razu zetknęła.
Problematyka niezmiernie trudna do artystycznego ujęcia, zwłaszcza w kształcie dramatycznym. Parają się od lat z podobnymi zadaniami pisarze radzieccy, twórcy licznych już dzieł epiki scenicznej, ukazujących pierwsze lata Wielkiej Rewolucji Październikowej. Ich wzór przyświecał niewątpliwie Kuśmierkowi, który swój ambitny, ideowym i artystycznym poczuciem odpowiedzialności przesycony utwór ujął również w formę epickiej opowieści scenicznej, starającej się uchwycić i zawrzeć w dramatycznych obrazach gorące i burzliwe chwile owego Roku Pierwszego Polski Ludowej.
"Rok 1944" niej jest wielkim malowidłem histerycznym, w którym by rewolucję polską reprezentowali czołowi przedstawiciele PKWN, a kontrrewolucję - góra akowska. Kuśmierek wybrał dla swej pionierskiej sztuki odcinek węższy, temat o wymiarach skromniejszych. Przybywamy do małego, powiatowego miasteczka w województwie lubelskim wraz z wyzwalającą Armią Radziecką i Wojskiem Polskim i przebywamy w tym miasteczku do dnia, w którym głośnik radiowy obwieści wyzwolenie Warszawy. Nową władzę reprezentuje tutaj młody, niedoświadczony, w szkole partyzantki wychowany alowiec Bogdan, a przywódcą akowców jest miejscowy obszarnik w randze majora, i problemy dnia z pozoru nie są wielkie, w skali co najwyżej powiatowej. Chodzi o rozparcelowanie paru majątków, chodzi o jakieś 50 par butów, o uczciwy wypiek chleba, o tysiąc spraw drobnych - gdyby do nich przyłożyć miarę ogólną. Ale one właśnie składają się na obraz dnia powszedniego władzy, "upajającej i cierpkiej'', w nich właśnie, jak w soczewce przełamują się sprawy największe, początek ustrojowej przebudowy państwa. I owe sprawy największe widome są na scenie, żyją w sztuce, znajdują pełny oddźwięk we wzruszeniu widza. "Rok 1944" nie załamuje się pod ich ciężarem i w dorobku dramaturgii polskiej pozostanie jako pierwsza, torująca drogę sztuka rewolucyjnego romantyzmu, za którą pójdą inne.
Sukces ów nie byłby możliwy, gdyby Kuśmierek nie wykazał uzdolnień do dramatycznego konstruowania sytuacji i ukazania żywych postaci w dramatycznych konfliktach. Jego sztuka jest ostra, śmiała, w swoim zasadniczym nurcie nieschematyczna. Prawdziwą, żywą postacią jest przede wszystkim Bogdan, którego los podniósł z partyzanta do roli budowniczego ludowej władzy. Prawdziwy, scenicznie świeży jest 13-letni milicjant Waldek, prawa ręka Bogdana, sierota, który w ludowej szkole odzyska swą młodość. Żywo, dramatycznie - choć nie bez poważnych uproszczeń - ukazane jest środowisko AK i polaryzacja sił społecznych w AK, bezpośrednio po wyzwoleniu. Plastycznie wyodrębnione i zróżnicowane są postacie szeregowych akowców, nie brak również wyrazu dramatycznego oficerom AK - Gromowi i Skrzetuskiemu. Problem AK staje zresztą w centrum dramatycznej fabuły sztuki stosunek doń okazuje się sprawdzianem mądrości partii, reprezentowanej przez Olę, sekretarza KW PPR: staje się też probierzem błędów, popełnianych przez porywczość, brak szerokich horyzontów spojrzenia, niecierpliwość nie temperowaną przez dojrzałość ideologiczną, co uosabia Bogdan. Trzeba przy tym dodać, że problem uczciwych akowców, którzy wezmą z czasem rzetelny udział w budowaniu Polski Ludowej, ukazany jest w dramatycznym spięciu i niepowierzchownie.
W ogóle sztukę cechuje umiejętność ukazania, nawet w epizodach, pełnych, wrażających się w pamięć postaci i sytuacji - wymienić by tu przynajmniej rolę sceniczną i figurę Woźnego w starostwie, epizod Kolejarza oraz pijanych milicjantów a przede wszystkim głęboko dramatyczną postać Jelenia, syna folwarcznego chłopa w szeregach AK. Są to ogniwa dramatycznego widzenia - pod względem formalnym rzecz najcenniejsza - prowadzące do tak mocnych i wymownych obrazów jak zakończenie drugiego aktu, jak scena przesłuchania Chmury, jak rozmowa Skrzetuskiego z Doktorem. Nawet słabszy dramaturgicznie akt ostatni potrafi się obronić finałem, którego patos i tragizm optymistyczny (śmierć Oli przy wtórze wieści o zwycięstwie) wytrzymuje trudną próbę sceny.
Tu już jednak dochodzimy do drugiej strony spraw "Roku 1944", do cieni, braków i niedociągnięć. Nie brak ich w sztuce Kuśmierka, a wielkie jej ambicje i niesporne zalety nakazują tym bardziej stanowcze wytknięcie jej uchybień. One to - kładziemy je przeważnie na karb autorskiego niedoświadczenia - sprawiają że "Rok 1944" jest dopiero zapowiedzią, dopiero przedsionkiem do przyszłej, scenicznej epopei polskich lat rewolucyjnego przełomu.
Zasadniczym grzechem dramaturgicznym "Roku 1944" jest słabość sceniczna i wiotkość postaci, która na swoich kobiecych barkach ma unieść ciężar zadań bohatera pozytywnego - nikłość postaci Oli. Ta nieomylna działaczka partyjna utkana jest niestety z rezonerstwa i moralizowania, co w teatrze, zawsze przemienia się w papier. Rozumiemy, że Ola potrzebna była Kuśmierkowi dla przeciwstawienia błędom Bogdana, ale z tak pomyślaną Olą nie dałby sobie rady najlepszy majster sceniczny. I podziwiać doprawdy należy Ryszardę Hanin, że w papierowe żyły Oli umiała wlać krew głębokiego wewnętrznego przeżycia, że umiała nieskazitelność i doskonałość Oli ubarwić ludzkimi, ciepłymi cechami.
Nie tylko zresztą Ola jest porażką Kuśmierka. Nie wyszedł mu również pozytywny Starosta (tutaj aktor nie dopomógł autorowi), całkowicie zbędna jest w sztuce Zosia, nic dziwnego, że Zofia Skrzeszewska nie potrafi ożywić anemicznej miłości Zosi do Bogdana.
Mimo dramatyzmu sztuki - nie potrafił się też Kuśmierek ustrzec od jego przeciwieństwa, od deklaratywności. Zabójczy to błąd w teatrze i trzeba było wielkiego wysiłku, by mocne sceny odrabiały szkody, wyrządzone sztuce przez takie deklaracje.
Niewątpliwie znajdujemy też w pierwszym obrazie oddziału akowców rozmaite uproszczenia. Ścierają się ci akowcy ze sobą i rozmawiają tak jak "powinni" rozmawiać, autor znacznie wyprzedza tu czas i miejsce akcji swej sztuki. Błąd ten bardzo poważnie ciąży na sztuce.
Skąd się wzięły te i inne słabości "Roku 1944", których już nie wyliczam? Sztuka Kuśmierka należy do tych utworów dramatycznych, które dość blade wydają się w wersji książkowej którym dopiero szata teatralnego przedstawienia daje pełną wyrazistość. To jest oczywiście cecha "rasowego" utworu dramatycznego. Ale sztuka Kuśmierka jest zarazem przykładem debiutu literackiego, a więc i błędu niemal nieodłącznego od debiutu: braku obycia z akustyką teatru. Stąd niedowierzanie niepewność autora czy widz dobrze rozumie akcję, stąd powtarzanie słowami, co już wypowiedziała fabuła. W "Roku 1944" początek trzeciego aktu jest omal dosłownym omówieniem tego wydarzenia, które tłumaczyło się samo w zakończeniu aktu drugiego. I w tym wypadku, i w stosunku do rozwlekłego dialogu Bogdana i Oli, mamy żal do Krasnowieckiego, że nie skorzystał energiczniej z ołówka reżyserskiego.
Ale to bodaj jedyny zarzut, jaki postawić należy reżyserii "Roku 1944" - trzeba bowiem stwierdzić, że teatr ogromnie dopomógł autorowi, i że z prapremiery sztuki Kuśmierka autor i teatr mogą być zadowoleni w całej pełni. Krasnowiecki zrobił właściwie wszystko, by niełatwa do scenicznego ujęcia na małej scenie sztuka Kuśmierka znalazła właściwy wyraz, by rwane nieraz sytuacje nabrały pełni scenicznego życia. Umiał stonować patos finału pierwszego aktu i osłabić melodramatyzmy aktu trzeciego; był czujnym i zapobiegliwym sternikiem, który najwięcej przyczyniał się do tego, że okręt widowiska szybko z mielizn schodził z powrotem na czyste i głębokie fale.
Skoro aktorzy trafili na dobre role, odczuli ich sens i przejęli się ideową treścią sztuki - nic dziwnego, że wszyscy zagrali z przejęciem, a niejeden dobrze. Bogdan Niewinowski był z krwi i kości Bogdanem, szczerość promieniowała z jego gwałtownych słów i porywczych uczynków. Młodociany Waldek znalazł przekonywający wyraz w grze Witolda Fillera. Trafnie poprowadzili swe role Bohdan Ejmont (grający Chmurę) i Antoni Jurasz, jako Jeleń. Trafnie ujął majora Groma Jerzy Pichelski, a Skrzetuskiego Józef Niewęgłowski. Spośród dalszego grona postaci sztuki wymienić w każdym bądź razie należy Stefana Wronckiego (Doktor), Kazimierza Chrzanowskiego (Woźny), Tadeusza Andrzejewskiego (milicjant Cebulak). Bardzo prawdziwą postać potrafił w krótkim epizodzie Kolejarza narysować Bolesław Płotnicki.