Dziesięć lat temu
7 numer "Sowietskoj Kultury" z 15 stycznia br. przynosi obszerną recenzję I. Raczuka z przedstawienia sztuki Józefa Kuśmierka "Rok 1944" w Teatrze Domu Wojska Polskiego w Warszawie, której fragmenty przytaczamy poniżej.
"...Kuśmierkowi udało się pokazać swoistą i skomplikowaną sytuację roku 1944. W sztuce spotykamy się z typowymi postaciami przedstawicieli różnych politycznych ugrupowań i stronnictw, którzy - zgodnie z zamiarem autora - winni nam naocznie uzmysłowić charakterystyczny dla tego okresu układ sił politycznych. Wartki tok akcji scenicznej przenosi nas raz po raz ze środowiska żołnierzy i oficerów Armii Krajowej, podporządkowanej emigracyjnemu "rządowi" londyńskiemu, do komendy Milicji, która w pierwszych dniach po wyzwoleniu była organem władzy ludowej. Wiele uwagi poświęca autor sztuki charakterystyce wrogiego obozu, ukazując widzom odrażające postacie wrogów władzy ludowej.
Wrogowie ci to major Grom (Jerzy Pichelski trafnie i przekonywająco ukazuje istotę antyludowej postawy ideowej i postępowania tego obszarnika, marzącego o powrocie burżuazyjnego ustroju) i oficer AK Skrzetuski (Józef Niewęgłowski). Widz dostrzega na twarzach i w sposobie mówienia tych ludzi objawy zdenerwowania. Jest to zrozumiałe: autor ukazuje nam akowskich przywódców w chwili, gdy zaczynają już tracić grunt pod nogami. Większa część żołnierzy AK coraz wyraźniej uświadamia sobie, że padli oni ofiarą straszliwego omamienia. Wielką zasługą dramatopisarza i reżysera przedstawienia Władysława Krasnowieckiego jest to, że umieli oni w sposób artystyczny i prawdziwy ukazać nie tylko nurtującą wrogi obóz walkę wewnętrzną, ale na tle tym zarysować wiarygodne postaci ludzi, którzy pojęli prawdę i siłę, we władzy ludowej zawarte.
Struktura dramatyczna tych postaci wykazuje wyraźny wpływ dramaturgii radzieckiej, a przede wszystkim sztuki Pogodina "Człowiek z karabinem". Nie chodzi tu o ślepe naśladownictwo, lecz o głębokie studium charakteru człowieka pochodzącego z ludu, rozwijającego się ideowo, nabierającego - podobnie jak pogodinowski Szadrin - doświadczenia politycznego. Twórcy przedstawienia dali syntetyczny wizerunek takiego człowieka z ludu w osobie Jelenia, zaczynającego pojmować wielką sprawiedliwość socjalistyczną, jaką ludowi przynosi nowy, demokratyczny rząd polski.
Postać Jelenia w interpretacji Antoniego Jurasza jest wielkim osiągnięciem przedstawienia. Aktor ukazał widzowi przeżycia wewnętrzne tego biednego chłopa, omamionego przez zakłamaną propagandę rządu emigracyjnego. Rozbudzenie się świadomości tego ciemnego chłopa, żarliwie szukającego odpowiedzi na nurtujące go pytania, pokazuje Jurasz bardzo wyraziście w scenie rozmowy Jelenia z sierżantem AK Piorunem.
- Po co my Ameryce? - interesuje się Jeleń.
- Ehe, nie bój się... oni myślą... Jaka tam, bracie, policja... samochody... kolty... gazy... To nie to, co te łachudry. - odpowiada Piorun.
- Nasza policja przed wojną była też niezgorsza - mówi smętnie Jeleń-Jurasz. - Ja widziałem naszą przy robocie, jak u nas we dworze był strajk...
Aktor daje tu do zrozumienia, że jego bohater nie bardzo jest ucieszony możnością nowego zetknięcia się z tą policją, której życie dała Polska burżuazyjna. I gdy znów później spotykamy Jelenia w komendzie Milicji - rozumiemy, że chłop - Jeleń, który porzucił Armię Krajową, znalazł na koniec właściwą drogę.
Prawdziwa psychologicznie jest również postać Bogdana, którego znakomicie gra Niewinowski. Aktor miał tu do dyspozycji szlachetny materiał dramatyczny. Koleje losu partyzanta Bogdana, który został komendantem Milicji są typowe dla tysięcy, i dziesiątków tysięcy wszystkich byłych żołnierzy, których władza ludowa wezwała do aktywnej działalności społecznej. Tworząc tę postać, i pisarz i teatr i aktor okazali wyczucie prawdy historycznej i życiowej.
Postać Bogdana jest skomplikowana. Będąc człowiekiem oddanym władzy ludowej popełnia - wskutek niedostatecznej dojrzałości ideowej - bardzo istotne błędy. Niewinowskiemu udało się wydobyć tę złożoność swojego bohatera. Aktor wyraźnie daje nam poznać, że Bogdan błędnie wyobrażał sobie pierwsze dni po wyzwoleniu. Myślał, że dni te będą jednym nieprzerwanym świętem, a nie przypuszczał, że wypełni je po brzegi zacięta walka o jasną przyszłość narodu. Prawda, niegdyś marzył o tym, jak będziemy budować nowe miasta, nowe piękne fabryki, o tym, że wszystkie dzieci będą chodziły do szkół i w każdym domu świecić będzie żarówka elektryczna.
Niewinowski, stawiając swego bohatera wobec realnych trudności, do przezwyciężenia których potrzebna jest wytrwałość i umiejętność orientowania się w skomplikowanych zagadnieniach politycznych - ukazuje nam jego bezsilność; staje przed nami człowiek, który stracił równowagę ducha i wiarę w siłę swych przekonań i sądzi, że tylko represje są środkiem, który należy stosować wobec ludzi wahających się, nie umiejących jeszcze jasno określić swego stosunku do nowych władz...
Ryszarda Hanin, odtwórczyni roli Oli, trafnie odczuła postać mądrego i przenikliwego działacza partyjnego, dobrze się orientującego w skomplikowanych zagadnieniach budownictwa ustroju Polski Ludowej, chociaż dramatopisarz postawił ją w niełatwym położeniu. Charakter tej postaci objawia się nie w czynach lecz - wypowiedziach. Aktorce jednak w znacznej mierze udało się jak gdyby dopełnić niezwykłe ograniczony materiał dramatyczny swojej roli, pozbawionej konkretnej indywidualności i psychologicznie nie przekonywającej. (Szczególnie udała się jej scena śmierci Oli w dniu wyzwolenia Warszawy przez Armię Czerwoną).
Postacie negatywne w sztuce wydają się niedostatecznie zindywidualizowane i - w przeważającej mierze pozbawione ciała i krwi, finał zaś - trochę melodramatyczny. Lecz nie o tych drobnych usterkach chciałoby się mówić oceniając rezultaty wielkiego, twórczego wysiłku zespołu Teatru Domu Wojska Polskiego.
Wartość największa pracy wykonanej przez warszawski teatr polega na tym, że wartościowemu dziełu współczesnej polskiej dramaturgii wyznaczył kierunek: życie..."