Niebezpieczne igraszki
Na pierwszą premierę Teatru Dramatycznego pod nową dyrekcją Zbigniewa Zapasiewicza oczekiwano ze zrozumiałym zainteresowaniem. Inauguracja zawsze w jakiś sposób świadczy o budowaniu zespołu aktorskiego i przyszłym repertuarze. Dzień przed spektaklem premierowym dyrektor "Dramatycznego" nieco uchylił kurtyny mówiąc w trakcie uroczystości 30-lecia teatru, iż "powinien towarzyszyć nam element zabawy, gry, radości, tworzenia. Nie sądzę żebyśmy musieli wszystko traktować w kategoriach ostatecznych. Teatr powinien być instytucją radosną!".
Wybór "Niebezpiecznych związków" Christophera Hamptona opartych na znanej powieści Laclos wydaje się tę deklarację w pełni potwierdzać. Prapremiera światowa dramatu Hamptona odbyła się przed dwoma laty i szybko zdobył on liczne nagrody, m. in. uznano go na Wyspach najlepszą sztuką roku. Liczący 42 lata autor adaptacji specjalizuje się w dwóch dziedzinach - . przysposabia, tłumaczy, trawestuje dzieła klasyki - od "Wujaszka Wani" po własną wersję "Mizantropa". Z drugiej zaś strony tworzy dramaty z życia sławnych ludzi - od głośnych "Opowieści Hollywoodu" opowiadających o emigracyjnych losach braci Manno po skandalizującą sztukę o życiu Verlaine'a i Rimbauda. Hampton jest bardzo sprawnym adaptatorem, dobrze też czuje teatr. Jego najmocniejszą stroną jest błyskotliwy dialog i przejrzysta konstrukcja dramatu.
Choć bohaterowie "Niebezpiecznych związków" chodzą w krynolinach i walczą na szpady, ich sposób zachowania, język, a nawet sposób myślenia jest wyjątkowo współczesny. "Jeśli świat może nas czymś zadziwić, to tylko tym, że się nie zmienia" - usłyszymy ze sceny.I mając świadomość tej prawdy buduje Hampton stary - nowy dramat o igraniu z największym ludzkim uczuciem - miłością. Markiza de Merteuil (Ewa Żukowska} i wicehrabia de Valmont (Marek Obertyn) są głównymi! intrygantami i sami traktują miłość jako "sztukę łowczą", sztukę zdobywania ofiary. Wicehrabia sam jednak pada ofiarą tej intrygi. Uczucie i honor -okazują się być silniejsze.
Zbigniew Zapasiewicz reżyserujący prapremierę polską "Niebezpiecznych związków" śmiało pokazuje sferę obyczajową "męsko-damskich" układów, nie przekraczając jednak granicy dobrego smaku. W inscenizacji wyróżnia się rola Ewy Żakowskiej, która grając kobietę chłodną i wyrachowaną potrafi jednak oddać cienie uczucia kryjące się pod tą maską. W sumie jednak od strony aktorskiej nie był to jeszcze spektakl na miarę "Dramatycznego" sprzed lat. Zdarzyło się zbyt wiele potknięć, nawet przy uwzględnieniu premierowej tremy. Doskonale natomiast "zagrała" scenografia Wiesława Olki - skonstruowana z rozmachem i polotem, bez tak częstej ostatnio na scenach tandety.
"Dramatyczny" ruszył. Początek obiecujący, choć oczekiwania jak się zdaje były większe. Przed dyrekcją i zespołem dalsza droga budowania pozycji i artystycznego autorytetu.