Artykuły

Kleczewska wystawia Jelinek. Śpiewa Nosowska

"Cienie. Eurydyka mówi:" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Maja Kleczewska wystawia w Bydgoszczy i Warszawie "Cienie. Eurydyka mówi" Elfriede Jelinek. Co by było, gdyby Eurydyka postawiła się Orfeuszowi? Odpowiedź wyśpiewuje Katarzyna Nosowska, wokalistka Hey

W tekście Elfriede Jelinek, austriackiej noblistki, Eurydyka - w micie milcząca - ma głos. Gdy Orfeusz - tutaj narcystyczny gwiazdor - schodzi po nią do Hadesu, ona nie chce wrócić do świata żywych. Ten protest jest bez szans, bo w zimnym świecie Jelinek wszystko, co miało się stać, już się stało.

Maja Kleczewska do współpracy zaprosiła wokalistkę Katarzynę Nosowską. Spektakl "Cienie. Eurydyka mówi" miał premierę w Teatrze Muzycznym "Capitol" jako dość nietypowe otwarcie tegorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Koproducentami są Teatr Polski w Bydgoszczy oraz Teatr Imka w Warszawie - przedstawienie będzie można oglądać w obu miastach.

Nosowska jest tu elementem zewnętrznym, istnieje obok aktorów, wchodzi z czterema piosenkami. Trzy z nich pochodzą z dramatu, czwarta - "Sic!" - to przebój grupy Hey. "Nie, nie, nie/ nie to nie/ mówię nie, gdy myślę nie/ czemu więc czytasz nie/ jakby nie było tak" - refren Nosowskiej streszcza z grubsza 50 stron monologu Jelinek.

Największą siłą przedstawienia jest scenografia Katarzyny Borkowskiej. Dźwiękoszczelne akwarium z weneckich luster odcina aktorów od świata zewnętrznego i wydaje na pastwę spojrzeń. Nawet gdy twarze wykonawców są tuż obok szyby, metr od pierwszych rzędów - oczy patrzą niewidzącym wzrokiem. Momenty, gdy wyłączone są mikrofony i z wnętrza przezroczystego pudła dobiegają ledwo słyszalne, stłumione krzyki, jeszcze podkreślają budowane przez tę barierę napięcie.

Nie brak tu scen urzekających, hipnotycznie dziwnych, jak nagi łyżwiarski korowód w pustce, na białych kafelkach. Kleczewska - kojarzona z eksplorowaniem mrocznej strony ludzkiej osobowości i z emocjonalnym szantażem - pokazuje, że ma zmysł ironii i poczucie humoru. Ma też w Bydgoszczy zespół zdolnych i oddanych aktorów. Chodzi o tych związanych z reżyserką od lat - jak Karolina Adamczyk czy Piotr Stramowski - i tych, którzy świetnie odnaleźli się w jej ostatnich spektaklach, jak Joanna Drozda i Julia Wyszyńska.

Zaskakujące, że najsłabszym ogniwem "Cieni..." wydaje się tekst Jelinek. To jeden wielki monolog rozpisany na scenariusz przez reżyserkę i dramaturga Łukasza Chotkowskiego. Z potoku słów wyłaniają się postacie warianty, jak blogerka zasypująca internet filmikami z upolowanymi w sieciówkach ubraniami. Wyprodukowane w tysiącach egzemplarzy w Chinach mają uczynić ją wyjątkową. Jest też znudzona partnerka gwiazdy rocka.

W tych głosach kobiet zdegradowanych przez świat, w którym żyją, gdzieś zgubiła się bezlitosna precyzja autorki "Pianistki", chłodna przewrotność, która była siłą poprzedniego spektaklu Kleczewskiej - "Podróży zimowej".

Znamienna jest scena pod koniec "Cieni...". Grupa małych dziewczynek, niewinnie bezwzględnych, męczy smutnego klauna (Michał Czachor), oczekuje coraz to nowych sztuczek. Ten sam aktor zjawiał się w finale "Podróży zimowej" jako alter ego pisarki. W trwającym w nieskończoność monologu powtarzał: "Nawijam w kółko to samo. W kółko ta sama śpiewka, kto by chciał tego słuchać". Mimo to było w tej pętli wyzwanie, wola walki o swoje racje. Teraz zaś mówienie zamiast wewnętrznym imperatywem staje się męczącym obowiązkiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji