Na scenach warszawskich (fragm.)
Gorki - głęboki znawca schorzeń mieszczaństwa i jego najbardziej namiętny demaskator - tym różni się od swych wielkich poprzedników klasyki rosyjskiej, że nie tylko widzi schorzenia klasy posiadającej, lecz zna ich przyczynę, nie tylko pokazuje nicość burżuazji, jej rozkład moralny, jej ślepe służenie "żółtemu diabłowi", lecz niedwuznacznie pokazuje także siły, które to zło z powierzchni ziemi zmiotą - klasę robotniczą, jej partię rewolucyjną. "Wassa Żeleznowa", a szczególnie ostatnia przeróbka autorska tej sztuki z 1935 roku, należy do szeregu tych dramatów Gorkiego, w których niezmiernie ważną dla całości rolę gra bohater pozytywny - przedstawiciel klasy rewolucyjnej, nosiciel wyroku na klasę wyzysku i upodlenia.
Gorki w "Wassie Żeleznowej" przedstawił rozkład, gnicie moralne rodziny burżuazyjnej, pokazał, jak mało znaczy w tym środowisku miłość, prawda, elementarna uczciwość. Jedynie moralnie czystą postacią może tu być niedorozwinięta Ludmiła, bo reszta tkwi po uszy w brudzie, w przestępstwie, ordynarnej zbrodni. Wprowadzenie pozytywnego bohatera - reprezentującego nowe siły i nową moralność - miało dać postać, w obliczu której to przepojone zgnilizną, okrucieństwem i prywatą środowisko stałoby się jeszcze ohydniejsze, a zdruzgotanie ustroju, gdzie rej wiodą Żeleznowowie i Chrapowowie - sprawą jeszcze bardziej naglącą. I otóż w Teatrze Wojska Polskiego właśnie rola Raszel została powierzona wykonawczyni, która wagi wypowiadanych słów nie umie przekazać widowni i w rezultacie tylko denerwuje swoim rezonerstwem. "Niewiele już życia zostało takim jak wy, całej waszej klasie posiadaczy. Rośnie nowy gospodarz, groźna siła, która was zmiażdży"... "Wassa Borisowna, ja nieźle znam waszą klasę, i tu w Rosji i za granicą - to beznadziejnie chora klasa" - oto sąd historii przemawiającej ustami Raszel. Cały kontekst sztuki, cała budowa spektaklu powinna podkreślać słowa Raszel, wykazać wyższość przedstawiciela nowej socjalistycznej moralności. W przeciwnym razie pozostaje u widza tylko obraz "tragicznej" trucicielki Wassy, śmiesznego łajdaka Chrapowa, "złamanego" deprawatora młodych dziewcząt, Sergiusza Żeleznowa itd.
Stanisława Perzanowska świetnie zagrała Wassę dlatego, że wypełniła cechami ludzkimi tę trucicielkę, oszustkę w interesie firmy, tę postać drapieżną i chciwą z racji mentalności kapitalistycznej ("pieniądz to władza"). W takim ujęciu postać ta przestaje być wcieleniem indywidualnego zła, lecz reprezentuje społeczne zło kapitalizmu; Perzanowska przekonuje widza, że Wassa nie jest trucicielką z powołania, lecz że wszystkie jej cechy zimnego okrucieństwa są cechami jej zwyrodniałej klasy, gdzie przestępstwo jest nieodzowną częścią każdej udanej "transakcji".
Jeśli wysuniemy zastrzeżenia co do wykonawcy roli Chrapowa, to dlatego właśnie, że Saturnin Butkiewicz zbyt "indywidualistycznie" potraktował charakter Prochora Chrapowa, pasożyta, uwodziciela i degenerata w jednej osobie i tym samym odebrał mu cechy typowości, przesłonił sobą akcję, wysunął go jako postać czołową ze szkodą dla zespołu, dla idei przewodniej. Wydaje się, że Butkiewicz nic jeszcze nie chce poświęcić dla gry zespołowej i kurczowo się trzyma zasady popisowstwa...
W efekcie mamy piękne zagrania, doskonałą charakteryzację, świetne wnętrze mieszczańskiego domu, ciekawe typy ludzi skazanych przez historię wraz z "socjalistą" w słowach, a sługusem burżuazyjnym w czynie, Krotkichem; mamy atmosferę rozkładu, a nie mamy w dostatecznie sugestywnym nagraniu reprezentanta sił nowych, rosnących. Nie obdarzono tu Raszel Topaz potrzebną jej pasją, żarliwością ideową, świadomością swojej misji. A szkoda. Bo Teatr Wojska Polskiego należy do zespołów ambitnych, odważnie sięgających do trudnych pozycji o wyraźnej wymowie społecznej.