Artykuły

Studium o chaosie

"Dlaczego na początku był chaos, i chaos jest do dziś?"- za­pytywał kilkanaście lat temu w "Piwnicy pod Baranami" Wie­sław Dymny i wcale nie oczeki­wał odpowiedzi. Reżyser Kry­stian Lupa postanowił odpowie­dzieć na to pytanie, przygoto­wując z zespołem Starego Tea­tru z Krakowa sceniczną adap­tację powieści Thomasa Bemhar­da "Kalkwerk". Spektakl - któ­rego światowa prapremiera przypadła na zakończenie de­dykowanego Kafce Mittelfest 1992 w Cividale del Friuli, festi­walu teatru, muzyki i filmu państw Europy Środkowej - jest wielką metaforą losu współcze­snego twórcy, który nie stworzył dzieła.

Konrad, główny bohater tej scenicznej opowieści, zamierzył napisać studium o słuchu. Jego umiłowanie perfekcji i dokład­ności stają się wkrótce pułap­ką nie tylko dla niego, ale i dla jego unieruchomionej w inwa­lidzkim wózku żony. Obesesyj­ne, sado-masochistyczne sean­se, które Konrad aplikuje żonie, nie przynoszą zauważalnych po­stępów w dziele. Dzieło nie po­wstanie, bo Konrad nie jest już w stanie przelać myśli na pa­pier. Studium o słuchu roi się tylko w jego głowie, obok coraz niebezpieczniejszych myśli, iż Kalkwerk - dom, w którym za­mieszkał - to więzienie oraz że w pracy przeszkadza mu nie tyl­ko szum drzew za oknem i śpiew ptaków, ale także ludzie, poja­wiający się w najmniej odpo­wiednich momentach. A prze­szkody, jak wiadomo, należy ze swój drogi usuwać... Zamiast dzieła pojawia się ofiara.

Studium o słuchu jest właści­wie nie do zapisania. Nawet we śnie, gdyż tekst, zapisany przez Konrada w traumatycznym transie, okaże się poniżej wizji, którą nosił w sobie. Indywidual­ni! doświadczenie Konrada sta­je się metaforą losu współcze­snego twórcy, stykającego się z chaosem, który go przerósł, tak jak dziś niemal co dzień rzeczy­wistość przerasta nasze możli­wości percepcji.

Tragedia Konrada polega też na tym, że przeczy sam sobie. Jego studium ma być ocaleniem z zamętu tego, co istotne i waż­ne. Tymczasem maniakalna ga­datliwość bohatera jest właśnie stopniowym zanurzaniem się w chaos. Bernhard i Lupa pytają, co jest naszym stemplem sztuki: to co jesteśmy w stanie ocalić, czy to, co trwonimy bełkocząc? Spektakl Krystiana Lupy jest dowodem na to, że sztuce uda­je się niekiedy zapanować nad chaosem i ocalić wartości. Jego "Kalkwerk" jest wizją, której nie sposób odmówić mrocznego, su­gestywnego piękna. Scenografia reżysera, utrzymana w kontra­stach bieli i czerni, rozkwita zna­komicie całą paletą półtonów sza­rości w scenach (wizyjnych), gdy rozbłyskuje pełne światło. Rzeź­bienie światłem, tajemnicze, ma­gnetyczne ciepło głosów narra­torów - na żywo, bądź z głośnika i współtworząca nastrój mu­zyka Jacka Ostaszewskiego spra­wiły, że spektakl ten ogląda się z najwyższym napięciem uwagi. No i Andrzej Hudziak jako Kon­rad: - rola upadłego geniusza, wielkiego nawet w swoim obse­syjnym, błazeństwie, misternie buduje temperaturę całego, prawie trzygodzinnego przedsta­wienia.

"Kalkwerk" został dobrze przyjęty przez festiwalową wi­downię we Włoszech. Premiera krajowa zapowiedziana jest na początku nowego sezonu tea­tralnego, więc pora rezerwować bilety. Warto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji