Artykuły

Papierowy teatr

Papier jest nie tylko cierpliwy, ale i znacznie bardziej wytrzymały, niż zwykło się sądzić - o papierowym teatrze pisze Zbigniew Mich w Foyer.

Na początku każdy papierowy teatr jest dwuwymiarowy. Na kilku arkuszach papieru wydrukowano lub namalowano kolorowe proscenium, horyzont teatralny, kulisy, kurtynę oraz bohaterów sztuki. Takie arkusze wyciągał z szarych tek mały Robert Louis Stevenson, potem Charlie Chaplin i Winston Churchill. Elementy dekoracji i figury należało z arkuszy wyciąć. Potem trzeba je było podkleić kartonem albo wzmocnić konstrukcją z drewnianych listewek. Wszystko w tym miniaturowym teatrze wykonane jest z tektury albo kartonu: portal sceny, dekoracje, kulisy i oczywiście postaci, które są płaskie. W teatrze tradycyjnym, jeśli postaci są płaskie albo papierowe, to znaczy, że grają źle. Czar teatru z papieru polega na tym, że przejmuje z teatrów dramatycznych i operowych tylko to, co w nich udane.

Jarosław Iwaszkiewicz wspominał teatr zrobiony z kwadratowego pudełka do kapeluszy matki: "Wycinałem dekoracje i stroiłem kukiełki, ale nie pamiętam sztuk, które tam przedstawiałem. Właściwie mówiąc, ten teatr papierowy był tylko przygotowaniem terenu pod mój utwór dramatyczny, który podówczas pisałem." Robert Louis Stevenson, przypominając sobie własne teatralne wtajemnieczenia budował napięcie jak na autora "Tajemniczej wyspy" przystało: "każdy oglądany arkusz papierowego teatru, po który sięgaliśmy, na mgnienie oka odsłaniał przed nami jakąś nieznaną smakowitą opowieść. Przeglądanie tek było niczym picie ze źródła, skąd biorą początek książki z opowiadaniami. Nie znam równej owemu doznaniu przyjemności, choć zdarza się, że w snach dany mi jest przywilej czytania nie napisanej księgi przygód. A wówczas budząc się, stwierdzam, że świat jest marnością. Dylemat osiołka, któremu w żłoby dano, był niczym w porównianiu z katuszami chłopca biorącego do rąk kolejne teki pełne cudów. Marudził, zapominał o bożym świecie. Patrząc i dotykając arkuszy doznawał fizycznej rozkoszy i zazdrośnie starał się owe chwile przedłużyć. A kiedy w końcu było już po wszystkim, chłopiec dokonał wyboru, a niecierpliwy sprzedawca zgarnął resztę plansz do szarej teki, malec ściskając pod pachą Młynarza albo Pirata czy inną podobną sztukę, pędził do domu na spóźniony obiad."(*)

W początkach XIX wieku, chcąc dopomóc kultowi gwiazd, wydawcy teatralni wpadli na pomysł, aby na przedpremierowe spektakle albo próby generalne wysyłać rysowników, którzy szkicowali dekoracje inscenizacji "Czarodziejskiego fletu", czy "Otella" oraz sylwetki aktorów i śpiewaków. Szkice w długą przedpremierową noc wygładzano, dołączano narysowany wcześniej portal sceny i bezpardonowo odchudzoną, skróconą do kilku stron ze szkolnego zeszytu wersję tekstu "Otella". Potem, nad ranem i w ciągu premierowego przedpołudnia drukowano, bądź tłoczono na prasach graficznych arkusze papierowego teatru razem z tekstem dramatu. Wieczorem w teatrze każdy widz - jak dzisiaj w program teatralny - mógł zaopatrzyć się w papierowy teatr. A po kilku dniach w kręgu bliskich mógł, naśladując głos Keana, odegrać całego "Otella" w ciągu mniej więcej pół godziny. Było to ze wszech miar praktyczne, bo widzowie zgromadzeni w niewielkim saloniku z równą uwagą słuchali wnuczki prezentującej Desdemonę, jak i Babci wcielającej się w groźnego Maura, podczas, gdy panowie spokojnie palili cygara w bibliotece.

Na wieczór w operze nie każdego było stać. Papierowy teatr był powszechnie dostępny i również dlatego szybko zyskał popularność.

Papierowy teatr po angielsku nazywa się "toy theatre". Po włosku: "il teatrino di carta". Co Włoch nazywa "teatrem z karty", Amerykanin nazwie "Juvenile Drama", zaś Francuz "théatre de papier", całkiem podobnie jak Austriak, który powie "Papiertheater" i jest najczęściej przekonany, że na ten wspaniały pomysł wpadli wcale nie londyńczycy, lecz pewien emerytowany major c.k. armii o nazwisku Trentsensky. Od niego wszystko się zaczęło. Firma Trentsensky miała swój sklep naprzeciw katedry św. Stefana jeszcze przed kilkunastu laty. Dzisiaj w tym miejscu sprzedaje się co innego, a papierowy teatr najlepiej ma się obecnie, przynajmiej jeśli idzie o produkcję i sprzedaż, w Stanach Zjednoczonych.

Pierwsze arkusze papierowego teatru gotowego do wycinania rozprowadzono w Londynie już w roku 1811. Czarno-białe papierowe teatry były za pensa, kolorowe - za dwa. Czarno-białe arkusze były nie tylko tańsze - pozwalały także puścić wodze fantazji i malować teatry w najbardziej nieoczekiwanych i pięknych zestawieniach kolorów. Stopniowo zaczęły powstawać wydawnictwa publikujące wyłącznie papierowe teatry. Najwięcej było ich w kręgu kultury anglosaskiej i objętym wpływami królewsko-cesarskimi Austro-Węgrami, a także - i może przede wszystkim - w Niemczech.

Zabawa trafiła także do Polski. Stefania Podhorska-Okołów wspominała w "Warszawie mego dzieciństwa": "Jako kilkuletnia dziewczynka dostałam w podarunku, nie pamiętam od kogo wyklejankę "Teatrzyk". Z wielkiego arkusza kartonu wycięłam i nakleiłam z pomocą tatusia coś w rodzaju małej szopki: scenkę z pąsowymi kotarami pod złoconym architrawem, kulisy, aktorów w kostiumach. Wiem, że główną postacią działającą był koń w galopie z przywiązanym do grzbietu człowiekiem. Dzięki niemu po raz pierwszy usłyszałam nazwisko Mazepa". Raz obudzone zainteresowanie papierowym teatrem w młodszym, czy starszym wieku nie opuszczało uczestników zabawy nigdy. Zestaw składający się z figur, dekoracji i kulis umożliwiał dowolne kombinacje, jak choćby pojawienie się Latającego Holendra na pustyni. Wymagane były fantazja i umiejętność improwizacji. Wskazówki reżyserskie zawarte w cienkich egzemplarzach tekstu były pomocne, ale w żadnym wypadku nie wiążące.

W okresie triumfalnego pochodu przez europejskie sceny "Wolnego strzelca", warsztaty graficzne proponowały zainteresowanym przedstawianiem demonicznego Samiela w domowym zaciszu kilkadziesiąt rozmaitych zestawów dekoracji, figur i prosceniów do tej opery. W okresie rządów Metternicha wiedeńskie liberalne mieszczeństwo demonstrowało niechęć do "reżimu" i z rzadka udzielało się w publiczych rozrywkach. Burgtheater nie świecił wprawdzie pustkami, ale odwiedzanie go nie było w najlepszym tonie. Tym większą popularnością cieszyły się przedstawienia domowego teatru w kręgu rodziny i przyjaciół. Światła rampy zapalano na papierowych scenach. Pani domu grała na fortepianie skróconą wersję "Fidelia". Melorecytacjom oddawała się zaprzyjaźniona nauczycielka razem z panem domu i jego dorastającym synem. Młodsze dzieci przesuwały na scenie figury Don Pizarra, Leonory i całego chóru więźniów. Przyjaciel gospodarza odpowiedzialny był za efekty pirotechniczne. Odgłos gromów osiągano potrząsając kawałkiem sztywnego kartonu. Gdy Mefisto miał się pojawić na scenie, pod hasłem "błyskawice" egzemlarz tekstu radził: "należy zrobić rurkę z mocnego papieru i napełnić jej dolny koniec dobrze sproszkowaną kalafonią. Dmuchając z przeciwnego końca należy skierować rurkę w stronę płomienia świecy. Kalafonia w połączeniu z płomieniem wydaje wspaniałe (bezwonne) błyskawice".

Załączane do papierowych teatrów egzemplarze tekstu, które miały wytyczać kierunek przedstawień organizowanych w prywatnych domach, stanowiły tylko punkt zaczepienia zabawy. Ponieważ przedstawienia nie trwały dłużej niż pół godziny, tekst oryginalny musiał być skracany, często nawet zmieniano treść. Akcja "Dziewicy orleańskiej" z łatwością dawała się przenieść do rzeźni, a Królewna Śnieżka mogła zostać dla urozmaicenia działań (lub też dla rozbawienia srogiej pani Matki) obudzona pocałunkiem nie przez księcia ale przez krasnoludka.

Z biegiem czasu papierowy teatr usamodzielnił się. Pojawiły się przedstawienia inscenizacji opracowanych specjalnie dla tego rodzaju teatru. Nastąpiło stopniowe odejście od koncepcji czystego kopiowania teatru dramatycznego i operowego. Prawdziwe przecięcie więzi z krewniakami nastąpiło wraz z wynalazkiem fotografii. Widzowie chętniej kupowali zdjęcia Sary Bernhard niż malutką figurkę z narysowaną na niej gwiazdą, nawet razem z figurami innych aktorów i dekoracjami do "Hamleta", w którym Sara grała tytułową rolę. Zdjęcia i plakat były większe, i co ważniejsze, wydawało się, że przedstawiały ją "prawdziwiej". Zaczynał się okres, w którym większe stawało się piękniejszym. Wtedy wydawcy papierowych teatrów, a było ich wtedy wielu w Europie, skierowali uwagę na odbiorców dziecięcych. Właściwe wychowanie dzieci stało się wielkim tematem tamtego czasu. Ustawiony w zaciszu domowym i trochę zapomniany papierowy teatr zaczął spełniać funkcje kształcące i wychowawcze. Stał się nośnikiem wartości mieszczańskich, co nabierało coraz bardziej moralizatorskiego posmaku szczególnie z nastaniem epoki wiktorianskiej w Wielkiej Brytanii i wilhelmińskiej w Niemczech. Grano "Karmazynowego pirata", "Demona kniei", "Ryszarda I","Moją papugę i wspólnika Joe", a nawet "Trójpalcego Jacka, postrach Jamajki". Szczególnym powodzeniem cieszyły się pojawiające się na deskach papierowego teatru, sztuki na podstawie bajek braci Grimm oraz Hansa Christiana Andersena. Łączyło się to ze zjawiskiem coraz większej popularności papierowego teatru wśród publiczności dziecięcej. Thomas Mann opisał w "Pajacu" przedstawienie papierowego teatru, które dziecko odgrywa przed samym sobą. Figury wyrysowane piórkiem i "zaopatrzone w drewniane podpórki, ażeby mogły stać" traktowane są w opowieści z atencją. Chłopiec jest dyrygentem i orkiestrą zarazem, reżyserem, suflerem i animatorem oraz widzem w jednej osobie. Jego działania pełne są skupienia i największego napięcia: " kiedym po takim wysiłku pełnym przedstawieniu, z gorącą głową, pakował swój teatr, opanowywało mnie szczęśliwe znurzenie, jakie odczuwać musi wielki artysta, kiedy zwycięsko kończy dzieło, w które włożył swą najlepszą wiedzę. Ta zabawa pozostawała do trzynastego czy czternastego roku życia moim umiłowanym zajęciem." (**)

Między dziecinnymi pokojami, szafami zbieraczy i ostatnio pracowniami artystów papierowy teatr przetrwał do naszych dni, przy czym nie można powiedzieć, by był w ostatnich pięćdziesięciu latach popularną formą teatralną.

Dziś teatr z papieru ma swoich miłośników w Wielkiej Brytanii, także w Holandii, Niemczech, Danii i Francji. Odbywają się festiwale papierowych widowisk w Preetz, Troyes, i w Nowym Jorku. Jedną z przyczyn rosnącej popularności tej zabawy upatruję w potrzebie panowania nad otoczeniem, potrzebie przejrzystości małego świata, w którym się żyje. Ci, którzy poświęcają się papierowemu teatrowi, mogą mieć pełną przejrzystość swoich w nim działań - z racji prostoty jego reguł.

Dlaczego papierowy teatr fascynuje? Stoją mi przed oczyma dwa obrazy. Jeden to zdjęcie pana w binoklach, który w skupieniu wycina nożyczkami głowę potwora. Siedzący przy nakrytym eleganckim obrusem stole, pełnym leżących, już wyciętych papierowych postaci, starannie ubrany gentleman to Gilbert Keith Chesterton, pracujący nad inscenizacją własnej sztuki o św. Jerzym i smoku. Drugi obraz pochodzi z filmu "Cyrk Caldera". Mocno już starszy rzeźbiarz siedzi na ziemi, jak często siedzą małe dzieci nie radzące sobie jeszcze z chodzeniem, i wprawia w ruch ukształtowane z cienkiego drutu kilkucentymetrowe figurki żonglerów, balansujących na linach, skaczących przez ogień. Obok artysty siedzi na krześle jego żona i z pełnym poświęceniem włącza i wyłącza magnetofon, z którego płynie cyrkowa muzyka. Oboje mają na twarzach wyraz dziecięcego skupienia.

Trwa spektakl w teatrze snu i marzenia, intuicji i emocji - także niezwykłych i dawno zapomnianych. "Czytelniku, jeśli kochasz sztukę, fantastykę albo błyszczące oczy dzieci, pośpiesz do sklepu Pollocka (...). W katalogu Pollocka dostrzegam dawne marzenia: Wrak przy brzegu i Sixteen String Jack. Żywię nadzieję, że kiedy ponownie ujrzę światło dnia, Benjamin Pollock nie zapomni apologety papierowego teatru. () Znajduję mroczny sklepik z niskim pułapem. Wnętrze wypełnia silny zapach kleju i świateł rampy. () Z bijącym sercem kupuję je wszystkie, wszystkie sztuki z wyjątkiem pantomim. W myśli płacę. Wychodzę. A teki - spójrzcie! - w proch się obróciły." - pisał Robert Louis Stevenson. Sklep Pollocka wciąż działa w Londynie. W halach Covent Garden Market. Zaskakuje rozmaitością historycznych i współczesnych papierowych teatrów. Jestem przekonany, że jeśli ktoś tam trafi, nie wyjdzie stamtąd rozczarowany. A kto wie, może z teką pełną arkuszy z napisem toy theatre. Te nie zamienią się w proch. No, przynajmniej nie stanie się to prędko. Papier jest nie tylko cierpliwy, ale i znacznie bardziej wytrzymały, niż zwykło się sądzić.

(*) A Penny Plain and Twopence Coloured - przełożyła Krystyna Rabińska

(**) Pajac - przełożył Leopold Staff

***

Teatr papierowy to prosta, ale wysmakowana forma teatralna przeżywająca swój rozkwit w XIX wieku, dzisiaj powraca i znajduje entuzjastów w Europie oraz Ameryce. Jest to tekturowa miniatura sceny teatralnej. Gra się płaskimi, wyciętymi z papieru figurami. Scenografię, płaskie lalki i wystrój teatru można modyfikować wedle własnej fantazji.

Papiertheater für Mich prowadzony przez Zbigniewa Micha, reżysera, aktora i pedagoga, twórcy głośnego w latach osiemdziesiątych Teatru im. Kici Koci działa od piętnastu lat. Theater für Mich prowadzi bogatą działalność artystyczną występując na licznych scenach oraz w muzeach i galeriach w Niemczech. W repertuarze ma m. in. Dziadka do orzechów Piotra Czajkowskiego, Piotrusia i wilka Sergieja Prokofjewa, pantomimę lalkową Clauda Debussy Pudełko z zabawkami, a także spektakle zrealizowane w oparciu o utwory Samuela Becketta, Wasilija Kandinskiego i Donatiena de Sade'a.

0d 1989 roku Zbigniew Mich wraz ze swoimi współpracownikami (m. in. Joanna Braun, Justyna Tuha, Michał Talma Sutt) przypomina i odświeża konwencję papierowego teatru. Kolejne realizacje Papiertheater für Mich są twórczymi rozwinięciami tej starej i niegdyś popularnej domowej zabawy teatralnej.

Zbigniew Mich skazaną na zapomnienie przez rozwój telewizji formułę papierowego teatru zderza z ukształtowaną przez massmedia wrażliwością opartą o niekontrolowany i szybki przepływ obrazów. Spokój i przejrzystość działań scenicznych w papierowym teatrze konfrontowane są z doświadczeniem widzów wyniesionym z codzienności.

Swoje papierowe teatry Zbigniew Mich prezentował w wielu krajach. W 1991, 1992 i 2004 odwiedził z nimi Polskę (Warszawa, Kraków, Chorzów, Olsztyn). Były one też pokazywane podczas dwóch wystaw (1994, 1997) zorganizowanych w salach Muzeum Teatralnego (Theatermuseum der Landeshaupstadt) w Düsseldorfie.

Zbigniew Mich - Reżyser i aktor. Inscenizacje m. in.: w Krakowie, Lodzi, Warszawie, Kolonii, Zurychu. Realizacje telewizyjne dla Telewizji Polskiej (TVP). Nauczyciel aktorstwa w szkołach aktorskich w Lodzi, Warszawie, Salzburgu, Monachium, Bochum, Essen.

Na zdjęciu: Wojciech Królikiewicz i Ewa Biała w Teatrze z papierem Zbigniewa Micha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji